Wiersz ogarnia czułością

Relacja z II Spotkania Poetów w Krakowie

— Poeci, jak twierdził Gombrowicz, to istoty niespełna rozumu, a na dodatek starają się wszystkim wmówić, że to, czym się zajmują, jest najważniejsze na świecie — powiedział Robert Hass, przez dwie kadencje piastujący w Stanach Zjednoczonych godność Poety-Laureata Biblioteki Kongresu, aktywny animator życia kulturalnego. — W Krakowie widać, że udało im się do tego wielu przekonać. I rzeczywiście, podczas II Spotkania Poetów na wieczory poezji do kościoła św. Katarzyny i synagogi Tempel ściągały tłumy, a przed Kawiarnią Noworolskiego, gdzie autorzy podpisywali swoje tomiki, ustawiła się kilkusetosobowa kolejka, dowodząc tym samym, że światu potrzebni są ci „niespełna rozumu”.

Jakby na przekór twierdzeniom Gombrowicza, spotkanie poetów z całego świata, trwające od 10 do 13 listopada, wskazywało, że tworzący wiersze są bardzo uporządkowani i odpowiedzialni. Na wyznaczone imprezy przychodzili wszyscy, nawet przed czasem. Wyjątek stanowił Robert Hass, którego obecności organizatorzy nigdy nie byli pewni, bo w czasie wolnym zwiedzał nasz kraj, wynajmował samochód i np. jechał do Pieskowej Skały. Pobyt w Krakowie sprawiał poetom widoczną przyjemność.

— To miasto Szymborskiej i Miłosza jest tym, czym Petersburg dla Achmatowej i Mandelsztama, czym Londyn dla Szekspira i Marlowe'a — podkreślał podczas inauguracji irlandzki noblista Seamus Heaney.

Współpomysłodawcą i współtwórcą Spotkań był Czesław Miłosz, niestety, nieobecny w tym roku z powodu nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Był jednak poprzez wiersze. Na początek z taśmy usłyszeliśmy niecodzienne nagranie: śp. Jerzego Turowicza mówiącego „Piosenkę o końcu świata”, później teksty noblisty przedstawiali Adam Zagajewski i Bronisław Maj. Do kościoła św. Katarzyny wielu młodych przyszło właśnie „na Miłosza”. Pod nieobecność autora na nowo, bardzo wyraziście brzmiały wiersze o dniu takim szczęśliwym, łopianie i belladonnie. Żarliwe wyznania miłości do świata, pełne dystansu i pokory wobec przemijania. Na Spotkanie nie przyjechali też oczekiwani przez czytelników ks. Jan Twardowski i Jerzy Ficowski. Na szczęście polscy poeci mieszkający za granicą stawili się w komplecie. Z Wiednia przybyła Ewa Lipska, z Paryża — Adam Zagajewski. Podczas wieczornych prezentacji wierszy można było podziwiać klasę polskich twórców. Długimi oklaskami nagrodzono występy Szymborskiej, Lipskiej, Zagajewskiego. Bez wątpienia ich wiersze to już klasyka światowej literatury.

Zaproszeni przez naszych noblistów goście z różnych stron przywieźli ze sobą swoją inność — kulturę, osobiste doświadczenia, ale i poczucie wspólnoty ludzi przeświadczonych, że poezja ogarnia czułością, daje nadzieję. „Trudniej runąć w nicość, kiedy w dole rozciąga się wiersz” — powiedział Seamus Heaney podczas dyskusji „Poezja wobec wyzwania nicości”. Heaney brał udział we wszystkich spotkaniach i z uwagą słuchał wierszy, nawet tych nietłumaczonych na angielski. Wieczory poetyckie zamieniały się w koncerty pięknego słowa mówionego przez poetów w ich językach, często intrygujących i fascynujących już w warstwie brzmieniowej. Jak osobne, dźwiękowe arcydzieła, wykonane w tonalnym języku koreańskim, brzmiały wiersze Ko Una, autora ponad 120 książek, który wiele lat spędził w więzieniach, później był mnichem buddyjskim. Melodyjne, emanujące niezwykłą wewnętrzną energią utwory rosyjskich poetów z Petersburga — Jeleny Szwarc i Siergieja Stratanowskiego wręcz hipnotyzowały słuchaczy. Z jakąś wzniosłością i dostojeństwem czytał swoje teksty Adam Zagajewski. Niemiec Reiner Kunze skromnie i oszczędnie interpretował kilka swoich świetnych wierszy, znanych już z „Literatury na świecie”.

Krakowskie Spotkanie odbywało się pod hasłem „Poezja: między piosenką a modlitwą”, nie przez przypadek więc finał każdego wieczoru stanowiły muzyczne prezentacje samych autorów lub wykonawców ich tekstów. Joy Harjo — amerykańska poetka z indiańskiego plemienia Muscogee razem z przyjaciółką śpiewała swoje teksty, grała na saksofonie tenorowym, a u ich boku wystąpili... krakowscy Indianie. Muzyczny popis Liama O' Flynna, wirtuoza gry na dudach, towarzyszył recytacji wierszy Seamusa Heaneya. Teksty Leszka Aleksandra Moczulskiego wykonali Beata Rybotycka, Elżbieta Towarnicka i Grzegorz Turnau. W złotej scenerii synagogi Tempel zaprezentował się zespół „The Cracow Klezmer Band”, robiący błyskotliwą karierę od czasu I Spotkania. Muzyka stanowiła odniesienie dla słowa mówionego, ale surowe czytanie wierszy przez samych autorów brzmiało na jej tle jeszcze szlachetniej i czyściej.

Podczas spotkania z dziennikarzami poeci próbowali określić, czym jest dla nich pisanie wierszy.

— Życie i wychowanie zmusza nas do wkładania masek, poezja musi je zrywać — mówił Admiel Kosman. — Każdy piszący powinien przeciwstawiać się zastanym sądom, szufladkowaniu. Poezja tak jak miłość rodzi się w sercu i wyprzedza wszystkie inne wartości.

Dla Chińczyka, ukrywającego się pod pseudonimem literackim Bei Dao, co znaczy Północna Wyspa, twórczość poetycka to najlepszy sposób na przetrwanie.

— Poezja jest filozofią, wyjaśnia sens życia i pozwala go sobie uświadomić — twierdził Siergiej Stratanowski.

Robert Hass podkreślał, że w Stanach Zjednoczonych rola poezji jest odmienna niż w innych krajach. Już za czasów pierwszych kolonistów pastorzy protestanccy skarżyli się, że wiersz to wypowiedź osobista, nie będąca wkładem w życie społeczne.

Ale nie te definicje, lecz same wiersze przekonywały, że poezja jest rzeczą piękną. Jak powiedział mi Adam Zagajewski, każdy z nas chce przetrwać w tworzonym przez siebie pięknie, a piękno to znak obecności Boga.

Zjazd poetów zakończyły „Dziady”, podczas których uczestnicy Spotkania żegnali kolegów, którzy odeszli wraz z końcem wieku. Przy rytualnie zapalanych i gaszonych świecach czytali swoje wiersze o śmierci, opierające się jednak przemijaniu.

Dannie Abse, lekarz, czytający wiersz o stetoskopie, Ales Debeljak, lubiący dużo mówić, Jane Hirshfield, buddystka o wąskiej talii ze spływającymi do pasa włosami, drobna, nerwowa Jelena Szwarc — ich nazwiska układają się w linijki nowego wiersza. Wiersza o poetach, którzy bezwstydnie odkrywają swoje tajemnice przed setkami słuchaczy, o poetach z różnych stron świata, spotykających się w Krakowie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama