Synod był prawdziwą "szkołą słuchania"

Rozmowa z sekretarzem generalnym Synodu Biskupów

Francesco M. Valiante

«Synod się udał». Choć trzeba jeszcze czasu, refleksji i głębszych analiz, by to potwierdzić. Zwykle bardzo powściągliwy, abp Nikola Eterović wypowiedział te słowa, gdy dowiedział się, z jakim entuzjazmem mówią o XII Zgromadzeniu Zwyczajnym jego uczestnicy. «Sekretarz generalny jest zadowolony z wyników Synodu, kiedy są zadowoleni ci, którzy w nim uczestniczą. Mam wrażenie, że wszyscy ojcowie synodalni wrócili do domu pełni entuzjazmu». W wywiadzie, przeprowadzonym przez Francesca M. Valiante, redaktora codziennego wydania «L'Osservatore Romano», i redaktora naczelnego dziennika Giovanniego Marię Viana, opublikowanym 26 listopada 2008 r., abp Eterović nakreślił ogólny bilans Synodu poświęconego Słowu Bożemu, a mówiąc o nowościach, wskazówkach i perspektywach, zarysował także następne etapy pracy: opublikowanie adhortacji apostolskiej Benedykta XVI i specjalne zgromadzenie poświęcone Afryce, zaplanowane na październik 2009.

Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ostatnie zgromadzenie synodalne po upływie miesiąca od zakończenia Synodu?

Sądzę, że w miarę upływu czasu coraz lepiej widoczne są jego aspekty pozytywne. Jak powiedział Papież, było to naprawdę «wydarzenie Ducha Świętego». Doświadczyliśmy tego wszyscy: w modlitwie, świadectwach, refleksjach, ale również w trudnościach związanych z rytmem i ogromem pracy, jakiej musieliśmy podołać podczas tych trzech tygodni. Parafrazując inną wypowiedź Benedykta XVI, Synod był prawdziwą «szkołą słuchania». Tylko wtedy, kiedy się słucha, można zdać sobie sprawę z bogactwa kultur, języków, sytuacji społecznych, a przede wszystkim dynamizmu kościelnego, cechującego poszczególne diecezje. Z tego początkowego pluralizmu wyłania się potem wspólna płaszczyzna, na której skupiają się prace ojców synodalnych, trochę jak w przypadku Pisma Świętego: od słów trzeba dojść do Słowa. Synodalność jest zresztą podstawowym wymiarem Kościoła, jak trafnie powiedział Papież.

Jednym z tematów najczęściej pojawiających się w debacie była kwestia egzegezy biblijnej, której Benedykt XVI poświęcił swoje wystąpienie. Jak zostało ono przyjęte przez ojców synodalnych?

Uważam, że bardzo ważna jest — i będzie jeszcze ważniejsza w przyszłości — sugestia Papieża o konieczności przezwyciężenia dualizmu czy wręcz opozycji dwóch metod odczytywania i rozumienia Pisma Świętego: historyczno-krytycznej i teologicznej. Jedność metody jest bardzo ważna z punktu widzenia badań egzegetycznych. Może się wydawać, że jest to temat interesujący wyłącznie specjalistów, ale w rzeczywistości ma on podstawowe znaczenie dla życia Kościoła i dla jego misji. Wskazanie Benedykta XVI zostało w pełni przyjęte przez ojców synodalnych, choć jego zastosowanie w praktyce będzie wymagało czasu.

To zgromadzenie zapisze się w pamięci ze względu na dwóch gości, którzy przemawiali do jego uczestników po raz pierwszy w historii Synodu Biskupów: rabina i Ekumenicznego Patriarchy Konstantynopola. Jednakże i tym razem miało się wrażenie, że pewne dziennikarskie głosy polemiczne zdołały odwrócić uwagę od prawdziwego sensu tych dwóch wystąpień.

Właśnie dlatego podkreśliłbym religijną wartość ich obecności. Zaproszenie rabina było ważnym znakiem otwarcia Kościoła katolickiego na naszych «starszych braci». My gościliśmy go w tym duchu. Jego świadectwo złączyło się z naszą refleksją nad więzią między Starym i Nowym Testamentem. Refleksji tej kard. Vanhoye poświęcił swoje wystąpienie, w którym przypomniał dokument Papieskiej Komisji Biblijnej, zatytułowany «Naród żydowski i jego Święte Pisma w Biblii chrześcijańskiej». Wystąpienie kardynała na początku obrad było bardzo pożyteczne, ponieważ pomogło zagłębić się w wielką i żywą tradycję Kościoła, opartą na Starym Testamencie, w którym tkwią również korzenie narodu żydowskiego. Obecność rabina uwydatniła wspólne aspekty, ale była także okazją do zaprezentowania chrześcijańskiej interpretacji Pisma. Jeśli chodzi o Patriarchę Ekumenicznego, powiedziałbym, że modlitwa w Kaplicy Sykstyńskiej w obecności ojców synodalnych powinna być uważana za bardzo ważne wydarzenie. Podkreślił to zresztą sam Benedykt XVI w sposób bardzo wymowny, mówiąc w obecności Bartłomieja: «W tym momencie rzeczywiście przeżywaliśmy Synod».

Czy w związku z tym uważa Ksiądz Arcybiskup, że obecność Patriarchy Ekumenicznego pomogła bardziej dowartościować wymiar synodalny, charakteryzujący cały Kościół, ale niewątpliwie bardziej widoczny we wschodnich Kościołach katolickich i prawosławnych?

Z pewnością świat wschodni jest bardzo wrażliwy na wymiar synodalny. Nam też zresztą tej wrażliwości nie brakuje. Oczywiście różnice między nami dotyczą kwestii prymatu. Naszym przywilejem jest to, że mamy prymat, który sprawowany jest w sposób indywidualny, ale także kolegialny. W tym sensie Synod Biskupów stanowi pomoc dla Papieża, ponieważ sprzyja wyrażaniu tego wymiaru kolegialnego. Wszyscy biskupi katoliccy, zarówno w obrządku łacińskim, jak i wschodnim, potrzebują owego centrum jedności i miłości, które reprezentuje Biskup Rzymu. W każdym razie muszę powiedzieć, że również prawosławni przyznali, że w kwestii prymatu potrzebny jest stały punkt odniesienia. Nie ma jeszcze zgody co do tego, jak ma to wyglądać w praktyce.

Czy Synod o Słowie może otworzyć nowe perspektywy w tym zakresie?

Wystąpienie Bartłomieja, a także obecność bratnich delegatów potwierdziły, że trwa znacząca wymiana darów z naszymi braćmi z Kościołów prawosławnych. Jesteśmy z nimi już zjednoczeni, choć jedność nie jest jeszcze pełna. Na wielu zrobiły duże wrażenie słowa, z jakimi Benedykt XVI zwrócił się do Patriarchy Ekumenicznego podczas spotkania w Kaplicy Sykstyńskiej: «Skoro mamy wspólnych Ojców, jak możemy nie być sobie braćmi?» Oczywiście w ruchu ekumenicznym nie wszystkie Kościoły prawosławne mają takie samo tempo. Synodalność polega również na tym, że trzeba mieć cierpliwość w stosunku do tych, którzy pozostają trochę w tyle. Uważam zresztą, że bardzo znaczące są entuzjastyczne wypowiedzi bratnich delegatów, którzy uczestniczyli w obradach. Niektórzy z nich wyobrażali sobie, że Kościół katolicki jest zbyt wertykalny i hierarchiczny. I bardzo dobrze, że mogli zobaczyć, jak naprawdę wygląda praca podczas Synodu. My nie mamy nic do ukrycia, zwłaszcza odnośnie do Pisma Świętego, które przedtem było przyczyną podziałów. Teraz, gdy patrzymy na nie w sposób obiektywny i bez uprzedzeń, zaczyna pełnić funkcję wspólnego mianownika, który zbliża.

Również do innych religii?

Myślę, że Synod miał i będzie miał istotne reperkusje w kręgach żydowskich i muzułmańskich. Powiedziałem już, że bardzo ważna była obecność rabina. I chciałbym przypomnieć, że jedna z propozycji opracowanych przez ojców synodalnych dotyczy dialogu z muzułmanami, których zapraszamy do współpracy, ale prosimy także o wzajemność i poszanowanie wolności sumienia i religii. W tej dziedzinie zostały już poczynione znaczące kroki — wystarczy pomyśleć o pierwszym seminarium Forum Katolicko-Muzułmańskiego, które odbyło się w Rzymie parę dni po zakończeniu Synodu — choć wolelibyśmy, żeby ten dialog posuwał się szybciej.

Czy można powiedzieć na zakończenie, że Synod jest sprawnie działającą instytucją?

Tak. Oczywiście zawsze można go udoskonalić. Już sam fakt, że Kościół katolicki, tak wielki i rozpowszechniony na całym świecie, za pośrednictwem swoich pasterzy może się spotkać i wymieniać doświadczenia w obecności Papieża, jest wydarzeniem wyjątkowym. W nawiązaniu do tego muszę powiedzieć, że wszyscy chwalili sobie gotowość Benedykta XVI do słuchania i chęć dialogowania z każdym biskupem. Każdy mógł indywidualnie spotkać się z Papieżem i chwilę z nim porozmawiać.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama