Temat: Jezusie, ulituj się nade mną
Każde uzdrowienie, jakiego dokonywał Zbawiciel niosło ludziom nową nadzieję. Jeśli bowiem pośród nich jest ktoś, kto potrafi uzdrawiać słowem, kto ma moc, aby wskrzesić z martwych, cóż jeszcze potrzeba, aby człowiek poczuł się pewnie na tym przemijającym, niepewnym świecie? Jezus tymczasem demonstruje swoją moc, która okazuje się być odzwierciedleniem tego, Kim jest naprawdę. Jezus panuje nad siłami przyrody, potrafi nakarmić głodny tłum, mając zaledwie kilka chlebów i dwie ryby, jeśli potrafi gromić demony, prawdziwie jest Tym, Który miał przyjść.
Jednak dla przeciętnego Izraelity, a jakże często także dla nas, żyjących we współczesnych czasach, ta moc Jezusowa, to objawienie się nam wszystkim nie koniecznie jest argumentem za zawierzeniem Panu całego życia, ale staje się argumentem, aby Jezusa „pozyskać” dla naszych, codziennych spraw. Tak też musiało być w pierwotnym Kościele, skoro Apostoł pisze, że „jeśli tylko w tym życiu nadzieję pokładamy w Jezusie, to jesteśmy bardziej niż inni godni politowania”. Jezus bowiem nie tylko ukazuje nam się jako Zbawiciel od naszych codziennych udręk i chorób, ale przychodzi aby otworzyć nam uczy w sensie także alegorycznym.
Potrzebujemy przecież zrozumienia, dlaczego zło zaczyna manifestować swoją moc, czemu ludzie, którzy powinni w pierwszym szeregu stanąć na froncie dawania świadectwa milczą i nakłaniają do milczenia innych, bardziej ufają własnym lękom niż miłości i mocy Bożej. Wielu powiada, że nie ma czegoś takiego jak kryzys wiary, jest tylko grzech i nasze nieudolne próby poradzenia sobie z nim bez pomocy łaski.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Dzisiejsza liturgia słowa jest więc wezwaniem dla nas do zwrócenia się ku Jezusowi, do zaufania Mu i przede wszystkim do nieustającej prośby aby otworzył nam oczy, aby dał nam dar męstwa, który pozwoli bardziej ufać Zbawicielowi niż sobie.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy patrzę na świat oczami wiary?