Piękna katastrofa pod Damaszkiem
1. Słyszymy w pierwszym czytaniu historię nawrócenia Szawła, który „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich”. A potem jako Paweł stał się największym misjonarzem w dziejach, który sam położył głowę pod topór i oddał życie dla Chrystusa. Zmiana o 180 stopni. Trzeba w tej przemianie widzieć najpierw potęgę Bożej łaski, która potrafi tak niezwykle zmienić człowieka. We wszystkich listach Pawła wybrzmiewa ten właśnie temat: łaska Boga, która nas zbawia. Słowo „łaska” nie jest dziś bardzo popularne. Nie lubimy czegoś „z łaski”. A jednak trzy wielkie dary Boga, czyli stworzenie, objawienie i zbawienie to właśnie trzy aspekty wymiary Jego łaskawości dla nas. On patrzy na nas łaskawie i dzięki temu spojrzeniu jesteśmy i co więcej, mamy szanse na życie wieczne. Nasza rola polega na tym, żeby stanąć w tym świetle, przyjąć dar, pozwolić Bogu, by mnie przemienił i dać się poprowadzić.
2. Łaska czasem działa delikatnie i stopniowo. A czasem przychodzi w sposób potężny i zaskakujący. To był właśnie przypadek Pawła pod Damaszkiem. Po kilku latach Apostoł napisze: „Bóg może swoją mocą uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (Ef 3,20). Nie wiemy, czy spadł z konia czy z wielbłąda. Na pewno upadł na ziemię. To obraz człowieka, który stracił panowanie nad sobą, nie potrafi już iść dalej o własnych siłach, nie jest w stanie kierować swoim życiem. Paweł spotyka Jezusa zmartwychwstałego, który zwraca się do niego osobiście, bezpośrednio, po imieniu. Ambitny „zbawiciel” świata odkrywa w Jezusie siłę większą niż wszystko: pokorną miłość Boga, miłość gotową na wszystko, miłość ukrzyżowaną, pokonującą zło dobrem. Imię Jezus, które wydawało mu się przekleństwem, staje się błogosławieństwem. Paweł uznaje swoją porażkę, podpisuje bezwarunkową kapitulację. Nie chce już sam zbawiać świata. Chce być tylko sługą i świadkiem Jezusa Chrystusa.
3. Jak to odnieść do naszego życia? Nikt nie lubi przegrywać. Presja na sukces, na zwycięstwo jest wszechobecna. Przenosimy te oczekiwania na życie religijne. Potrzebujemy Boga, aby pomógł nam zwyciężać, szukamy miękkiej poduszki pod głowę. A przecież w centrum naszej wiary jest krzyż, który uczy, że chwile po ludzku przeklęte mogą okazać się błogosławione. Życiowe katastrofy mogą stać się naszym Damaszkiem. Mogą być tym momentem, w którym Bóg łamie naszą pychę, wytrąca z ręki busolę samowystarczalności. To może być piękna katastrofa, jeśli tylko pogodzę się z tym, że trzeba stracić swoje życie, aby je odzyskać, jeśli zgodzę się na to, że Bóg wie lepiej i nie muszę mieć wszystkiego pod kontrolą. Cierpienie, strata, upadek na twarz – to nie są rzeczy miłe, wręcz wydają się prowadzić na granicę rozpaczy. Ale nieraz to jedyny skuteczny sposób na nawrócenie, na zaufanie nadziei większej niż podpowiada zdrowy rozsądek. Chrystus jest na dnie każdego ludzkiego piekła. Jest blisko każdego, kto został tam wrzucony. On przemienia ciemności w światło. Daje nowe oczy wiary.