WIARA ALBO NIEWIARA, CZYLI BYĆ ALBO NIE BYĆ?
O ile „być albo nie być” to hamletowski dylemat, o tyle wybór między wiarą a niewiarą to decyzja jedna z najbardziej podstawowych w życiu.
Dzisiejsza Ewangelia i drugie czytanie opowiadają o zbawieniu człowieka i czynią to z dwóch stron: od strony Boga i od strony człowieka. Spójrzmy najpierw na zbawienie człowieka od strony Boga. Słyszymy dziś pełne nadziei słowa: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”. Jezus przyszedł zbawić świat. Dokonał tego przez swoją mękę śmierć i zmartwychwstanie. Świat i człowiek nie są w stanie sami siebie zbawić. Potrzebujemy zbawienia, które przychodzi z nieba. I ono już faktycznie przyszło wraz z dziełem odkupienia człowieka dokonanym przez Jezusa Chrystusa na krzyżu. To dzieło jest wyrazem wielkiego miłosierdzia Boga względem człowieka, o czym pisze św. Paweł: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich – w Chrystusie Jezusie”. Bóg bogaty w miłosierdzie (dives in misericordia) objawia się w zbawczym dziele Pana Jezusa. Rozważanie męki i zmartwychwstania Jezusa rodzi w nas nadzieję na osiągnięcie szczęśliwego życia w wieczności.
Dzisiejsza liturgia słowa pokazuje także prawdę o zbawieniu od strony samego człowieka. Dzieło zbawienia przyniesienie bowiem owoce w życiu człowieka, gdy ten otworzy się na nie poprzez swoją wiarę. Oczywiście: wiara jest nade wszystkim łaską, jest darem miłości Boga. Mówi o tym wyraźnie drugie czytanie: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił”. Człowiek nie może zapracować na swoje zbawienie, ani na łaskę, ani na wiarę. Wszystko jest bowiem darem Bożej łaskawości. Jednak zbawienie nie dokonuje się w człowieku automatycznie. Bóg bowiem szanuje wolność człowieka. Dlatego człowiek powinien dobrowolnie otworzyć się na Boże dary. Wiara będąc darem, staje się równocześnie zadaniem człowieka, wręcz obowiązkiem. O tym obowiązku wiary jest mowa w słowach już przywołanych: „potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Aż dwukrotnie pojawia się wyrażenie: „aby każdy, kto w Niego wierzy”: „aby każdy”, bo za każdego umarł Pan Jezus „kto w Niego wierzy”, bo warunkiem zbawienia jest otwarcie się na nie poprzez wiarę. Jeszcze wyraźniej zależność między zbawieniem a wiarą wybrzmiewa w następnych słowach Pana Jezusa: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”. Aż dreszcz przechodzi przez serce człowieka, gdy słyszy te słowa i gdy analizuje, jakie są konsekwencje wierzenia albo niewierzenia w Jezusa. Wiara prowadzi do zbawienia, niewiara do potępienia. Czyż może być bardziej podstawowa decyzja w życiu człowieka niż decyzja dotycząca tego, czy wierzyć bądź nie wierzyć? Przecież od tej decyzji zależy życie wieczne. Stawką jest tu prawdziwe, egzystencjalne – już nie hamletowskie – „być albo nie być”.
Dlatego też konsekwentnie nauka Kościoła przypomina, że dobrowolna postawa niewiary jest jednym z najcięższych grzechów. Dlatego jednym z najcięższych? Bo godzi w łączność człowieka z Bogiem i prowadzi – jak słyszeliśmy w Ewangelii – do potępienia. Rodzi w tym miejscu niepokojące pytanie o zbawienie tak wielu ludzi niewierzących w Jezusa Chrystusa, zarówno z naszych społeczeństw, jak i z innych kultur. Na pewno fakt, że tylu jest współcześnie niewierzących powinien być wezwaniem do modlitwy o łaskę wiary dla innych. Wzorem jest tu modlitwa w Wielki Piątek, kiedy to podczas ceremonii wśród dziesięciu wezwań pojawiają się dwa: za niewierzących w Chrystusa, za niewierzących w Boga.
Kiedy mowa o ciężkim grzechu niewiary, to chodzi przede wszystkim o zachowanie człowieka, który poznał prawdę o zbawieniu w Jezusie Chrystusie i tak poznaną prawdę świadomie i dobrowolnie odrzucił. Z tym wiąże się dobrowolne odwrócenie od Boga objawionego przez Jezusa Chrystusa. Niejednokrotnie niewiara może prowadzić wręcz do całkowitej negacji Boga, czyli do przyjęcia postawy ateizmu. Dziś niemała część ludzi deklaruje się jako niewierzący, inni – jako ateiści. Wiele tego typu deklaracji można znaleźć na forach internetowych. Niektórzy z kolei nazywają siebie agnostykami, czyli uznają, że nie da się de facto stwierdzić czy Bóg jest czy Go nie ma. Im bardziej są to świadome i dobrowolne decyzje odejścia od wiary wcześniej poznanej i wyznawanej (a może to wynikać z braku troski o rozwój wiary we własnym życiu), tym większe jest zagrożenie wystąpienia grzechu niewiary.
Jednak niewiara ma różne oblicza, nie zawsze jest zawiniona, a zatem nie zawsze jest grzechem ciężkim. Ktoś bowiem mógł wychować się w środowisku całkowicie ateistycznym i nie miał możliwości poznania wiary w Boga. Ktoś inny żyje co prawda w społeczności religijnej, ale nie jest to środowisko wiary chrześcijańskiej i nie ma możliwości poznania prawdy o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Jeszcze ktoś inny poznał prawdę o Jezusie Chrystusie, ale odszedł od niej, nie czyniąc tego jednak w sposób w pełni świadomy i dobrowolny. Wiele okoliczności życiowych mogło o tym zadecydować. Bardzo często niewiara, bądź ateizm są reakcją na zło w świecie, bądź na doznane we własnym życiu cierpienia. Ludzie odchodzą od Boga, bo nie potrafią pogodzić istnienia zła i cierpienia w świecie z wszechmocą i miłosierdziem Boga. Może tego typu odejścia od wiary nie są w pełni dobrowolne, bo dokonują się pod przymusem cierpień i zła. Dziś nierzadko obserwujemy odejście od wiary ludzi młodych. Ta niewiara, czy agnostycyzm młodych związane są czasem z młodzieńczym buntem, czasem z kształtowaniem światopoglądu w opozycji do świata dorosłych, czasem zaś objawiają słabości wychowawcze rodziny i wspólnoty Kościoła. A zatem nie zawsze deklarowana niewiara jest wyrazem świadomego i dobrowolnego odrzucenia prawdy zbawczej. Wszystko, co jest tu mówione na temat różnych obliczy niewiary, nie może prowadzić wspólnoty Kościoła do bierności w obszarze modlitwy i misji. Jeśli słowa dzisiejszej Ewangelii tak wyraźnie pokazują związek wiary ze zbawieniem, tym większy wysiłek Kościół powinien podejmować w celu budzenia wiary. Dlatego tak potrzebna jest intensywna modlitwa bliskich i wspólnoty Kościoła o łaskę nawrócenia i powrotu do wiary. (W Ośrodku dla Niepełnosprawnych, gdzie jestem kapelanem, nasi podopieczni praktycznie codziennie wypowiadają intencję o nawrócenie dla niewierzących). Św. Monika przez wiele lat modliła się o nawrócenie swojego syna, który ostatecznie został jednym z największych świętych Kościoła. Rozbudzanie wiary to podstawowe zadanie apostolskie Kościoła.
Równocześnie trzeba dodać, że sama wiara nie działa na zasadzie automatu, dającego zbawienie. Na życie wieczne otwiera nas taka wiara, która kształtuje nasze życie. Pan Jezus naucza: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Jezus przestrzega przed wiarą powierzchowną, nie przekładającą się na codzienne życie. O żywą wiarę trzeba się stale troszczyć. Potrzeba jest tu modlitwa o stałe silną wiarę dla siebie i dla innych wierzących, bo dar wiary jest niestety utracalny, z powodu zaniedbań i grzechów. Jednym z przykładów modlitw o umocnienie wiary jest początkowa część różańca, w której przy pierwszych trzech „Zdrowaśkach” wzbudzamy intencję o wzrost wiary, nadziei i miłości.