Co zrobić, by powołań było więcej?

Chodzi o powołania do wyłącznej służby Bożej, czyli przede wszystkim kapłańskie. Bo kandydatów do seminariów jest coraz mniej, a w samych seminariach coraz mniejsza liczba alumnów przygotowuje się do przyjęcia święceń. W dzisiejszej liturgii słowa wszystkie trzy czytania opowiadają o trzech wielkich powołaniach do służby Bogu: proroka Izajasza, apostoła Piotra i apostoła Pawła. Zanim spróbujemy – w świetle dzisiejszego słowa Bożego – odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule, warto zatrzymać się nad biblijnymi opisami powołań i wskazać na pewne cechy wspólne tych historii, mimo, że działy się w różnych czasach i okolicznościach. 

Ze wszystkich trzech opisów wynika, że inicjatorem powołania jest sam Bóg. Pierwszym z powołanych był żyjący ponad siedem wieków przed Chrystusem Izajasz. Prorok stał się świadkiem teofanii, czyli objawienia się Boga, o której tak sam pisał: „ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię”. Wszystko działo się w obecności aniołów, którzy w tym doświadczeniu duchowym uświadomili Izajaszowi świętość Boga: „Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”. Choć teofania była wydarzeniem mocnym i przejmującym, to jednak samo powołanie ze strony Boga dokonało się niezwykle delikatnie: „I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” Izajasz odpowiedział „Oto jestem. Poślij mnie”.  

Drugim chronologicznie powołaniem przedstawionym w dzisiejszej liturgii słowa było wezwanie przez Jezusa Szymona Piotra. O ile powołanie Izajasza nastąpiło w miejscu sakralnym, w świątyni jerozolimskiej, o tyle spotkanie Piotra z Jezusem dokonało się nad jeziorem Genezaret, przy połowie ryb. Choć powołanie Piotra miało miejsce przy zwykłej pracy, jednak nastąpiło po cudzie obfitego połowu, będącym znakiem mocy Bożej obecnej w Jezusie. Tak jak inicjatorem powołania Izajasza był sam Bóg, tak powołującym Szymona Piotra był Jezus. To On upatrzył sobie łódź Piotra, to On wezwał do ponownej próby połowu, to On skierował do rybaka słowa: „odtąd ludzi będziesz łowił”.

Trzecim powołaniem z dzisiejszej liturgii słowa było powołanie Pawła. Tak jak w przypadku Izajasza, tak też Paweł sam opowiada o przełomowym wydarzeniu swojego życia. W przywołanym dziś Pierwszym Liście do Koryntian czyni to krótko, ale dostanie. Mówi o ukazaniu się Chrystusa zmartwychwstałego w drodze do Damaszku: „w końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi”.

Wszyscy trzej w obliczu majestatu Bożego uświadamiają sobie małość i grzeszność. Izajasz mówi: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!” Także Piotr widzi własną grzeszność: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Najbardziej swoje grzechy uświadamia sobie Paweł, jako wcześniejszy prześladowca chrześcijan. Dlatego nazywa siebie „poronionym płodem” i dodaje: „jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży”.  

Wszyscy trzej doświadczają jednak szczególnej łaski, oczyszczającej, uzdrawiającej i przemieniającej ich życie. Izajasz tak mówi o swoim duchowym oczyszczeniu: „Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech”. Pięknie powołanie Izajasza podsumowuje Biblia Poznańska: „Na delikatną, pełną taktu propozycję Boga, wyrażoną w formie pytania, oczyszczony duchowo Izajasz natychmiast stawia się do dyspozycji. Bóg jako misterium fascinosum (tajemnica urzekająca) porwał i urzekł jego duszę, choć przedtem jako mysterium tremendum (tajemnica przerażająca) uświadomił mu nędzę i małość jego”. Także Piotr dostaje zapewnienie „nie bój się”, wynikające z faktu, że Jezus będzie stale z nim. Miłosiernej łaski Jezusa doświadczy szczególnie po grzechu zaparcia się Mistrza. Również Paweł mówi o Bożej łasce: „lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną”.  

Co zatem czynić, by i dziś następowały takie powołania, jak w życiu Izajasza, Piotra i Pawła? Oto cztery propozycje, wypływające z przedstawionych tu powołań biblijnych.

  1. Jeśli inicjatorem powołań jest sam Bóg, to należy dobrego Boga prosić stale, usilnie i wyraźnie, by i dziś powoływał ludzi do wyłącznej służby Bożej. Trzeba też modlić się, by ludzkie serca otwierały się na Bożą łaskę. Izajasz, Piotr i Paweł mieli świadomość, że są grzeszni, więc byli podatni na łaskę. Niestety współczesnemu człowiekowi często wydaje się, że jest samowystarczalny i że sam sobie poradzi i dlatego też nierzadko zamyka się na Boga i nie słyszy Jego powołującego głosu.  
  2. Powołanie Izajasza dokonało się w świątyni, gdzie doświadczył obecności i świętości Boga. We współczesnym Kościele należy podejmować najwyższych starań, aby zadbać o piękno miejsc i wydarzeń sakralnych, czyli świątyń i liturgii, szczególnie Eucharystii. Podczas Mszy świętej, w której wypowiadane są słowa z Księgi Izajasza: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej”, człowiek może i powinien doświadczać obecności i świętości Boga. To podczas sprawowania Mszy może zrodzić się w sercu dorosłego ministranta posługującego przy ołtarzu pragnienie służby Bożej.
  3. Szymon Piotr usłyszał z ust Jezusa zapowiedź: „odtąd ludzi będziesz łowił”. Już wtedy nad jeziorem on i jego towarzysze „przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim”. Z biegiem czasu Piotr wraz z pozostałymi apostołami zrozumiał, że ma kontynuować dzieło Jezusa, że ma głosić Ewangelię, przyczyniając się do budzenia nowych powołań. Ważne, by także współcześni duchowni tę misję podejmowali: by wychodzili do ludzi, w ich codzienne życie, w miejsca nauki i pracy i by – jak Jezus nad jeziorem, przy pracy rybaków – tak oni głosili słowo Boże, by – jak Jezus – ukazywali moc tego słowa. Bo właśnie takie słowo może pociągnąć do pełnej służby Bożej. 
  4. Podobnie swoją misję rozumiał Paweł. Głosił Ewangelię o Jezusie, zakładał gminy (choćby tę w Koryncie, do której adresował cytowany dziś list). Bardzo dbał, by wierni trwali w nauce Ewangelii i by ta nauka nie była w żaden sposób zniekształcona: „przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którą przyjęliście i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam głosiłem. Bo inaczej na próżno byście uwierzyli. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem”. Paweł był świadomy, że tylko czysta, nie zniekształcona Ewangelia da siłę gminom i że z takich gmin będą rodzić powołania do wyłącznej służby Bożej, będącej przedłużeniem jego apostolskiej misji. Wystarczy tu wspomnieć dwóch uczniów Pawła, Tymoteusza i Tytusa, na których Apostoł włożył ręce, a którzy najpierw z nim współpracowali, potem zaś kontynuowali jego apostolskie zadania. We współczesnym Kościele należy zadbać, by bez zniekształceń głosić Ewangelię Bożą, bo tylko taka Ewangelia da żywotność współczesnym wspólnotom Kościoła, z których będą wyłaniać powołania do wyłącznej służby. Czasem wydaje się, że współczesny Kościół zbyt mocno chce się przypodobać światu, nawet za cenę łagodzenia wymagań Ewangelii. Jednak tym stylem Kościół nie doprowadzi ani do żywotności gmin chrześcijańskich ani do rodzenia się nowych powołań kapłańskich. Paweł nas napomina: „Tak więc czy to ja, czy inni, tak nauczamy i tak uwierzyliście”. Nasycenie wspólnot zdrową Ewangelią da im wewnętrzny wigor i takie wspólnoty będą dobrym środowiskiem dla budzenia się powołań.
« 1 »

reklama

reklama

reklama