Prezes IPN: żołnierze Wehrmachtu doczekali się godnego pochówku, ofiary Wołynia wciąż czekają

„Podczas gdy my upominamy się o kobiety, o starców, o dzieci zamordowane w okrutnych warunkach w czasie ludobójstwa wołyńskiego, to nasi zachodni sąsiedzi dostają zgodę na podjęcie szczątków i pochowanie żołnierzy Wehrmachtu” – ujawnia prezes IPN Karol Nawrocki w rozmowie z portalem Nowy Świat 24.

Wiktor Świetlik: Sądzi Pan, że data 22 lipca jeszcze Polakom coś mówi?

Karol Nawrocki: Opowiada wiele osobistych, indywidualnych historii ludzi, którzy tego dnia mają imieniny, urodziny, bądź których bliscy mają jakieś rodzinne święta. W kontekście politycznym, to data istotna dla marginalnych środowisk.

Za komuny to było najważniejsze święto. Gdyby PRL trwał do dzisiaj, to mielibyśmy 80 rocznicę ukonstytuowania się prosowieckiej władzy i manifestu PKWN. Na pewno byłyby wielkie obchody i goście z Moskwy, a także z innych krajów demokracji ludowej.

Szczęśliwie tak nie jest, ale pamiątki pozostały i Instytut Pamięci Narodowej postanowił obejść tę rocznicę w wyjątkowy sposób. Dziś, w poniedziałek 22 lipca, runie kolejny sowiecki obiekt propagandowy, tym razem w Nowogardzie na zachodnim Pomorzu. To już będzie 41 trybut dla sprawców gwałtów, mordów, podpaleń polskich miast i pogardy dla ofiar, którego się pozbywamy.

Z tymi pomnikami jest problem. Jedne to są te tak zwane ubeliski, które były poświęcone krajowym utrwalaczom władzy ludowej, czyli właśnie UB, KBW, rozmaitym innym formacjom opresji. Ale są też sowieckie obiekty i to są bardzo często również cmentarze. Cmentarz głupio ruszyć, ale z drugiej strony to są ogromne monumenty w eksponowanych miejscach. Tak jest chociażby w Warszawie przy ulicy Żwirki i Wigury. Nie mógłby też zniknąć?

Realizujemy ustawę polskiego Sejmu z 2016 roku i ona jasno precyzuje, że jeśli chodzi o cmentarze, to Instytut Pamięci Narodowej nie ma takich możliwości prawnych. Poza tym, rzeczywiście w kulturze chrześcijańskiej miejsca pochówku mają specjalne znaczenie. Prywatnie, zgadzam się z panem, ale dziś musimy już w rękach pana Boga zostawić rozprawę z tymi zbrodniarzami z Armii Czerwonej.

A takie pomniki, jak ten w Nowogardzie, ma sens jeszcze usuwać? Niektórzy mówią: wrosły w przestrzeń i nikt nie pamięta, o co w nich chodzi.

I w tym jest właśnie problem. One są często w najbardziej eksponowanych częściach miast, na głównych placach. Potem dochodzą do nas informacje, że pod nimi, ze względu na lokalizację, urządzane są obchody patriotyczne, szkolne. Czy to 11 listopada, czy to 1 września. Trzeba z tym skończyć.

Albo 17 września. To nawet pasuje…

To deformowanie świadomości kolejnych pokoleń. Rocznice, powiedzmy związane z PPS-em, odbywają się pod pomnikiem krasnojarmieńców. Mieliśmy przypadki, że pod takimi pomnikami harcerze składali przysięgi.

W PRL?

Nie. Teraz! Pewnie nikt się nawet nie zastanowił, co to za miejsce.

Pomniki też w Polsce powstają. Także takie, które przez wiele lat miały problemy. W zeszłym tygodniu odsłonięto swoisty testament architektoniczny rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego, czyli pomnik poświęcony rzezi wołyńskiej w Domostawie w województwie podkarpackim. To dobry czas na takie rzeczy?

Pomniki upamiętniające ludobójstwo wołyńskie powstają i powinny powstawać. IPN odsłoni taki pomnik w Zielonej Górze. Polacy mają prawo do przeżywania swojej historii niezależnie od sytuacji geopolitycznej. Instytut wydał wiele ważnych publikacji i wyda kolejne dokumenty zbrodni wołyńskiej oraz piękny album z budowlami sakralnymi, które zostały zniszczone w tym czasie. To jest aspekt, który trochę umyka na tle bezprecedensowego ludobójstwa. Niszczenie polskiej kultury.

Pomnik w Domostawie wzbudził ostre reakcje po stronie ukraińskiej…

Fakt, że neobolszewicka Rosja atakuje Ukrainę jest oczywisty. Zanieśliśmy Ukrainie wiele dobra w ostatnim czasie, ale to nie znaczy, że mamy wyrzec się naszej historii, naszego bólu i pamięci. Tego rodzaju łączenie tych dwóch wydarzeń po stronie ukraińskiej jest nie fair.

Podobnie, jak nasi ukraińscy sąsiedzi powinni dojrzeć do tego, aby pozwolić na godny pochówek ofiar ludobójstwa wołyńskiego.

Elity ukraińskie nie akceptują tak naprawdę działań polskich. Bywają pewne gesty, ale wciąż nie mamy zgody na ekshumacje i należyty pochówek ofiar. Czy my zrobiliśmy wszystko, co się dało, żeby Ukraińców przekonać, że to jedyne rozwiązanie problemu?

Będę mówił za siebie. W IPN naprawdę wykonaliśmy dużą pracę. Także na polu negocjacji, działania grupy polsko-ukraińskiej, poprzez wspólne publikacje, szereg spotkań, wzajemne inicjatywy, jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie. Pewien pat organizacyjny polegał też na tym, że mój ukraiński odpowiednik, a więc ukraiński dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej, nie miał takiego umocowania jak polski. My automatycznie porównujemy obie instytucje, ale tam to nieduża agenda, instytucja zrzeszająca kilkudziesięciu naukowców, podległa ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego Ukrainy i nie mająca, poza możliwościami badawczymi, większego wpływu na politykę państwa.

« 1 2 3 »

reklama

reklama

reklama

reklama