Harmonia kultur

W Kościele katolickim każdy musi wierzyć w to samo, ale nie musi wierzyć tak samo. Nie da się więc być katolikiem i mieć różne mniemanie o istocie Boga, o Jezusie Chrystusie i niepowtarzalnej wartości Objawienia, o prawym sumieniu oraz Dekalogu albo o rozwoju modlitwy w zgodzie z duchową tradycją wieków – tutaj dyscyplina. Natomiast wewnątrz dogmatu pozostaje wiele wolnej przestrzeni na osobisty wybór, wolność, a także wrażliwość do tego stopnia, że jeden i ten sam fakt odkupienia ludzkości na krzyżu przez Syna Bożego inaczej przeżyje i wyrazi wspólnota na Filipinach, a inaczej ta w Ugandzie.

Realną obecność Pana w Eucharystii odmiennie przemodli ryt ambrozjański z Mediolanu czy Droga neokatechumenalna, choć jedno i drugie stara się prowadzić do świadomego i godnego przyjęcia Komunii świętej – tutaj inkulturacja. Podczas wystąpienia w Tarnowie ksiądz James Mallon z Kanady złożył świadectwo, że od dawna dostrzegł jednoczącą wartość celebracji i w jego parafii o tej godzinie odprawia się krótszą liturgię dla młodzieży ze współczesnymi śpiewami, a o tamtej dostojną Eucharystię gregoriańską. Doświadczenie misji sprawiło, że Kościół przestał trzymać się kurczowo skraju szat kultury żydowskiej i zrozumiał, iż wiara objawiona w Chrystusie jest uniwersalna. Przenika tym samym blaskiem prawdy wszystkie kultury. Z jednej więc strony, dzięki harmonii inkulturacyjnej tak naturalnej dla ewangelii, Dobra Nowina wspiera rozwój poszczególnych cywilizacji, docenia je, a niekiedy nawet umożliwia im przetrwanie. Z drugiej strony kultury przyjmując życzliwie ewangelię, stają się dla niej jakby łonem i glebą, dzięki którym łaska wiary może docierać do ludzi.

Przez stulecia wszystkim podobała się wyżej opisana symbioza, aż urodził się Antonio Gramsci i katolicką harmonię kultur wywrócił na marksizującą hegemonię kulturową. Gramscizm należy uważać za najbardziej niebezpieczną mutację komunizmu, szczególnie skuteczną dopiero po upadku czerwonych dyktatur. Włoski ideolog przekonywał bowiem towarzyszy, że pożoga zbrojnej rewolucji nie jest do końca pożyteczna, bo ludzie instynktownie i z determinacją będą bronić własnego życia przed knutem, łagrem czy szafotem. Przejęcia świata nie dokona się na drodze walki klas. Trzeba natomiast cierpliwie, latami filtrować wszystkie kultury oraz wszystkie środowiska – także to kościelne, czemu nie – do każdego z sektorów życia społecznego wciskając dobrze urobionych działaczy. Dla Gramsciego kultura warta była tyle, co woda w akwarium. Należy ją cierpliwie wymywać, bo ludzie to rybki z naiwnie otwartymi pyszczkami. Śnięte ryby nie wiedzą, czego chcą, a przecież wszyscy pragną w duszy komunizmu i marzą jedynie o tym, by całe życie nosić czerwone lub tęczowe sztandary w pierwszomajowych pochodach. A jeśli nie są jeszcze tego świadomi, trzeba ich grillować do skutku.

Hegemonia kulturowa Gramsciego jest pierwszorzędną przyczyną współczesnego stanu świata, który zdaniem papieża stoi nad przepaścią trzeciej wojny światowej. Wszędzie jedna wielka rana konfliktu od Missisipi, przez Karaiby, aż nad Wisłę. Współczesny człowiek musi powrócić do katolickiej wizji harmonii cywilizacyjnej, gdzie gramscistowski antagonizm ponownie oczyści równowaga i współpraca społeczeństwa z ewangelią.

Starsi ludu i arcykapłani traktują Pana Jezusa tak, jakby nie było dla Niego miejsca w świątyni (por. Mt 21, 23). A przecież Chrystus nigdy nie zmienił ani jednej joty, ani jednej kreski w Prawie. Tymczasem Balaam, wynajęty na to by przeklinać Żydów, podnosi oczy i widzi zastępy Jakuba harmonijnie rozłożone obozem w namiotach według swych pokoleń (por. Lb 24, 2 – 5). Wynikanie, kolejność, przekaz, pochodzenie jednego od drugiego przyciąga błogosławieństwo.

Możesz być dumny z wielowiekowej współpracy ewangelii z różnymi kulturami. Prawdziwy ciemnogród to hegemonia, a nie harmonia.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama