Kard. Nycz o bp. Pieronku: on po prostu kochał Kościół

Był to naprawdę człowiek Kościoła. On po prostu Kościół kochał – mówił kard. Kazimierz Nycz o zmarłym wczoraj wieczorem bp. Tadeuszu Pieronku podczas porannego briefingu w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

– Bp Pieronek przejdzie do historii Kościoła i Polski jako człowiek, który się wyraźnie zaznaczył swoją obecnością i wieloletnią pracą w Kościele przede wszystkim w płaszczyźnie naukowej, a potem biskupiej. Myślę, że będzie zauważony, bo był postacią ważną. Powiedzieć „nietuzinkową” to o wiele za mało. Równocześnie był postacią, która wzbudza emocje po różnych stronach – mówił kard. Nycz dodając, że Zmarłego znał dokładnie 51 lat: „Spotykałem się z nim tak, jak się spotyka z dużo starszymi księżmi, potem był dla mnie profesorem i kolegą w episkopacie”.

Przedstawiając zarys życia śp. bp. Tadeusza Pieronka, metropolita warszawski zaznaczył, jak duży wpływ na niego miała wielodzietna rodzina i pochodzenie, doświadczenie drugiego soboru watykańskiego oraz znajomości z kard. Karolem Wojtyłą i kard. Józefem Glempem: „Kard. Wojtyła bardzo go cenił jako prawnika sprawnego i dobrze wykształconego” – zaznaczył kard. Nycz, omawiając dalej naukową karierę bp. Pieronka: „Był świetnym wykładowcą, świetnym prawnikiem. Jego głównym zainteresowaniem było prawo małżeńskie, ale oprócz tego życie zmusiło go do poszerzenia zainteresowań w ramach prawa kanonicznego, ponieważ Kościół prowadził go po drogach synodów, gdzie przez 7 lat był sekretarzem i odpowiadał za przebieg synodu krakowskiego, który w 1972 r. zwołał kard. Wojtyła. Potem był także w synodzie prowincjalnym krakowskim, a wreszcie prymas powierzył mu ogólnopolski synod plenarny, gdzie działał już na poziomie Konferencji Episkopatu Polski, jeszcze zanim został biskupem”. 

– Sekretarzem KEP był przez jedną kadencję, w latach 1993-1998. Chciałbym powiedzieć, że zrobił kilka rzeczy, które były niezwykle ważne. Zaczął sprawować tę funkcję sekretarza w sposób kreatywny w stosunku do swojego wielkiego poprzednika. Wykorzystał moment, że Kościół zaczął żyć w wolnym kraju po 1989 r. i chciał ukazywać ten Kościół od strony sekretariatu w sposób nowy do nowych czasów. Myślę, że tutaj wyznaczył wysoki standard wszystkim sekretarzom, którzy byli po nim w KEP, ponieważ robił to niezwykle sprawnie, czasem rzeczywiście kontrowersyjnie w tym znaczeniu, że wychodził z takimi rzeczami, o których biskupom nie marzyło się nawet, że mogą być mówione publicznie. On wypracował model, w którym jako sekretarz był też przez pierwsze lata rzecznikiem episkopatu – mówił kard. Nycz, dodając, że w tych trudnych latach biskupowi Pieronkowi Kościół zawdzięcza, że w temacie nauki społecznej Kościoła czy w kwestiach moralnych, tj. aborcja, stanowisko Kościoła było powszechnie znane. Zaznaczył również jego wkład w prace nad konkordatem oraz integrację europejską. 

Od 1998 r. przez sześć lat bp Pieronek był rektorem PAT w Krakowie, po czym przeszedł na emeryturę profesorską, działając jednak dalej w episkopacie, nawet po skończeniu 75 lat i przyjęciu przez papieża jego rezygnacji: „Bardzo się udzielał w Kościele krakowskim w posługach biskupich, ale także był żywym komentatorem rzeczywistości. Potrafił to robić, obserwował, dużo czytał, pisał w krakowskich gazetach różne komentarze, także w tematach społecznych, myślę że nie wychodząc poza zakres nauki społecznej Kościoła". 

– Na pierwszym miejscu trzeba zaznaczyć, wbrew temu, co się czasem słyszy, że był to naprawdę człowiek Kościoła. On po prostu Kościół kochał. Może to robił na swój sposób, ale to była jego prawdziwa troska o Kościół, w znaczeniu tej świętej instytucji, słabej i grzesznej równocześnie, na której mu zależało, w której środku tkwił. Zawsze, jeżeli się wypowiadał o Kościele, mówił to z pozycji tego bycia we wnętrzu Kościoła – zaznaczył kard. Nycz dodając, że bp Pieronek bardzo często do niego dzwonił i kontaktował się zabiegając, by biskupi wypowiedzieli się na dany temat. „Zdarzało się, że był tak przejęty, że prawie się rozpłakał, choć nie był człowiekiem łatwym do rozczuleń, kiedy widział, że to na czym mu zależało jakoś nie idzie” – powiedział, dodając że Zmarłemu zależało na Kościele „i tę jego kościelność trzeba podkreślać”. 

Przywołując hasło biskupie „In veritate”, metropolita warszawski stwierdził, że bp. Pieronek w mówieniu prawdy był bardzo radykalny. „Czasem miałem mu ochotę podpowiedzieć, że św. Paweł mówił ‘Veritate in caritate’ czyli prawda w miłości, ale myślę, że nie przekraczał zasadniczo tej pawłowej normy, bo on kochał ludzi i to jest jego kolejna cecha: był otwarty na ludzi, lubił rozmawiać, rozmawiał ze wszystkimi, którzy chcieli z nim rozmawiać, którzy do niego przychodzili i to było cenione przez dziennikarzy, ludzi nauki i kultury, ale także przez prostych ludzi, z którymi się spotykał. Mieszkał na Wawelu, ale kiedy szedł ulicą Kanoniczą, co miałem okazję obserwować, bardzo często się zatrzymywał, rozmawiał z ludźmi, którzy go zaczepiali czy o coś pytali” – mówił hierarcha, dodając, że to przywiązanie do prawdy wśród wielu odbiorców budziło kontrowersje. 

– Był Kościołowi w Polsce i Polsce bardzo potrzebny jako profesor, jako biskup, dlatego, że czasem mówił to, czego inni nie mieli odwagi mówić, albo czasem mówił to, co było niepopularne, ale dla niego nie stanowiło to problemu. Mówił prawdę w oczy, czasem w taki sposób, że rzeczywiście mogło to u niektórych budzić kontrowersje. Odszedł człowiek, który mimo swojego wieku do końca był głosem, czasem wołającym na pustyni, natomiast głosem człowieka, który mówił z wnętrza do Kościoła i z miłości do Kościoła – zaznaczył kard. Nycz.

Metropolita warszawski powiedział, że bp. Pieronkowi bardzo zależało, by zasada autonomii Kościoła i państwa była przez obie strony respektowana, jednocześnie by obie strony nie patrzyły na siebie wrogo, a współpracowały tam, gdzie to możliwe. „Bardzo mocno wytykał ludziom Kościoła, księżom, jeżeli przekraczali tę zasadę w mówieniu o sprawach życia społecznego, czyli wychodzili poza zakres, nazwijmy to, metapolityki, choć jemu czasem też zdarzało się powiedzieć za dużo w tym temacie. Pod tym względem nie był do końca takim przykładem, jak mówił w teoretycznych rozważaniach” – zakończył kard. Nycz. 

dg / Warszawa

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama