Gdańsk zapewnia, że esesman nie zniknie z przestrzeni miejskiej

Władze miasta łączą dwie instytucje kultury – Gdańską Galerię Miejską i CSW Łaźnia. Część środowiska oburzyła się, że przy tej okazji ograniczone będzie upamiętnienie Güntera Grassa, pochodzącego z Gdańska weterana SS, jednocześnie laureata nagrody nobla. Ratusz zapewnia jednak, że Grass pozostanie.

Decyzja o zamiarze połączenia Gdańskiej Galerii Miejskiej (GGM) oraz Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia (CSW Łaźnia) została uchwalona przez gdańskich radnych we wrześniu br. na wniosek prezydent Aleksandry Dulkiewicz.

Połączeniu instytucji kultury sprzeciwiają się pracownicy. W liście otwartym opublikowanym na portalu społecznościowym napisali m.in., że „decyzja została podjęta odgórnie, bez faktycznych konsultacji z nimi, związkami zawodowymi i stroną społeczną, w atmosferze dezinformacji”. W obu instytucjach pracuje ok. 45 osób.

Protestuje także działające w Gdańsku Stowarzyszenie Güntera Grassa. Zdaniem prezes dr hab. Miosławy Borzyszkowskiej-Szewczyk, usunięta z przestrzeni miasta zostanie Gdańska Galeria Güntera Grassa, która jest jednym z oddziałów GGM.

Bez obaw, Grass zostaje

Miasto zapewnia jednak, że zmiany mają charakter organizacyjny. Z oświadczeń wynika, że pamięci esesmana-noblisty nic nie zagraża.

Przedstawicielka gdańskiego magistratu, Marta Formella, zapewniła, że „w Gdańsku nie usuwa się Güntera Grassa z przestrzeni kultury ani symbolicznej, ani instytucjonalnej”.

„Grass jako autor i laureat Nobla jest bez wątpienia jedną z najważniejszych postaci kulturowej tożsamości Gdańska – przekazała i dodała, że decyzja o połączeniu GGM i Łaźni nie ma żadnego związku z Günterem Grassem. – Decyzja dotyczy wyłącznie struktury funkcjonowania instytucji zajmujących się sztuką współczesną. Obecność noblisty jest chroniona, rozwijana i wzmacniana – szczególnie teraz, w związku ze zbliżającym się jubileuszem 100-lecia urodzin” – podkreśliła.

Upamiętnianie Grassa ma być jeszcze wyraźniejsze w ramach działalności Domu Literatury.

„Twórczość noblisty zajmuje w tej instytucji ważne miejsce – zarówno w programach wydarzeń, jak i w projektach edukacyjnych czy działaniach związanych z międzynarodową współpracą literacką” – przekazała. Dodała, że Grass jest również trwale obecny w przestrzeni publicznej: ma swój tramwaj, rondo, ławeczkę we Wrzeszczu, a także tytuł honorowego obywatela Gdańska.

Gdańskie instytucje traktowały Güntera Grassa z honorami także wtedy, kiedy niemiecki laureat literackiej nagrody Nobla oficjalnie przyznał się do służby w Waffen-SS. Przyjazd Grassa do Gdańska w 2014 r. był wielką fetą, a w 2017 r. (zmarł w 2015 r.) świętowano 90. rocznicę jego urodzin. Do dziś na stronie urzędu miasta Grass opisywany jest w pozytywnym świetle. A rok 2027 – stulecie urodzin – ma być okazją do „szeregu działań o charakterze lokalnym, krajowym i międzynarodowym”.

Gdańsk zapewnia, że esesman nie zniknie z przestrzeni miejskiej   Dokumenty Grassa jako jeńca wojennego potwierdzające jego członkostwo w Waffen-SS AUTOR / CC 1.0

Nasi chłopcy

Władze Gdańska mają na sumieniu całą serię skandali dotyczących upamiętniania historii. 12 lipca 2025 r. w Muzeum Gdańska otwarto wystawę „Nasi chłopcy” z której można było się dowiedzieć, że dla Polaków z Pomorza służba w niemieckiej armii była przygodą.

W 2017 r. jednemu z gdańskich tramwajów nadano imię Adolfa Butenandta. To niemiecki biochemik pracujący w Gdańsku, noblista, odkrywca progesteronu, testosteronu, estronu androsteronu. Butenandt należał do NSDAP i złożył przysięgę na wierność Hitlerowi. Są źródła wskazujące, że współpracował z Josephem Mengele. W 2021 r. wybuchła afera, więc patrona tramwaju zmieniono.

W 2018 r. jedno z gdańskich rond zostało nazwane Rondem Granicznym Wolnego Miasta Gdańsk – Rzeczpospolita Polska. Ustawiono na nim kopię przedwojennego słupa granicznego. Wolne Miasto Gdańsk nie tylko nie należało do Polski, ale też było silnie znazyfikowane. W 1933 r. NSDAP uzyskała tu 55 proc. głosów w wyborach, a do 1937 r. rozwiązano wszystkie inne partie polityczne.

W 2017 r. z budynku poczty stojącego w pobliżu Dworca Głównego po remoncie zniknęła polska tabliczka, a pojawił się napis „Postamt”. Przed wojną budynek należał do Polskich Kolei Państwowych. Poczta była wtedy urzędem i to m.in. dlatego we wrześniu 1939 r. pracownicy takiej placówki chwycili za broń. Budynek poczty należący do PKP także w czasie wojny stanowił symbol polskiej obecności w Gdańsku, dlatego zwolennicy NSDAP organizowali przed nim parady, które miały zastraszyć pracowników.

Źródła: dzieje.pl, Opoka

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama