Człowiek stworzony do miłości

Fragmenty poradnika przeznaczony dla środowisk pracujących z młodzieżą, młodymi małżeństwami i rodzinami p.t. "Sztuka relacji międzyludzkich"

Praca zbiorowa pod redakcją Józefa Augustyna SJ

SZTUKA RELACJI MIĘDZYLUDZKICH

MIŁOŚĆ, MAŁŻEŃSTWO, RODZINA

ISBN: 978-83-277-0009-4
wyd.: Wydawnictwo WAM 2014

Człowiek stworzony do miłości
Sztuka relacji międzyludzkich. Miłość, małżeństwo, rodzina prezentuje chrześcijańskie ujecie miłości, małżeństwa i rodziny. Małżeństwo i rodzina są zasadniczą kolebką życia i miłości, w której człowiek poczyna się, rodzi i dorasta. To właśnie tę wspólnotę - jak mówił bł. Jan Paweł II - należy otoczyć szczególną opieką. Papież Franciszek w swej pierwszej encyklice Lumen fidei zachęca do odkrywania autentycznej miłości, wierności i nierozerwalności małżeńskiej oraz odpowiedzialnego i ofiarnego rodzicielstwa. Ta bowiem miłość jest godna zaufania, "warto się jej powierzyć, ponieważ jej fundamentem jest wierność Boga, mocniejsza od wszelkich naszych słabości".
Książka Sztuka relacji międzyludzkich, mająca charakter poradnika, przeznaczona jest dla szerokich środowisk pracujących z młodzieżą, młodymi małżeństwami i rodzinami, dla doradców rodzinnych i terapeutów, dla duszpasterzy, wykładowców seminaryjnych i alumnów. Prezentowany poradnik polecamy szczególnie doradcom rodzinnym i terapeutom, ponieważ może być on dla nich pomocny w poznawaniu chrześcijańskiego podejścia do miłości, małżeństwa i rodziny. Każdy bowiem terapeuta, niezależnie od wyznawanego światopoglądu, musi przecież uszanować świat wartości religijnych i duchowych swoich pacjentów.
I choć publikowany tom ukazuje miłości, małżeństwo i rodzinę z perspektywy chrześcijańskiej, może również służyć osobom i środowiskom innych religii, a także osobom uznającym się za agnostyków, ponieważ autorzy artykułów odwołują się nie tylko do Biblii i Tradycji Kościoła, lecz także do sfery racjonalnej, do filozofii i etyki. Recta ratio - prawy rozum jest przecież drogowskazem na ścieżkach miłości dla wszystkich ludzi dobrej woli kierujących się prawym sumieniem.

Słowo wstępne / Wprowadzenie / Człowiek stworzony do miłości - Ks. Roman E. Rogowski

Ludzka miłość

Ks. Roman E. Rogowski

Człowiek stworzony do miłości

Homo creatus est .
(Św. Ignacy Loyola)

„Bardziej niż życie ukochałeś miłość”.
(Romano Cornuto)

Zacznijmy1od doświadczenia i obserwacji: świat zjednej strony jawi się nam jako zły i pozbawiony miłości, z drugiej — jako dobry, wręcz wspaniały i pełen miłości. Z jednej więc strony dni są złe (Ef 5, 16) i jest zły obecny świat (por. Ga 1, 4). Świat pozbawiony jest „miłości, której wciąż ubywa” — tak z kolei narzekała Anna Achmatowa, a z punktu widzenia moralnego — jak podkreśla Octavio Paz — „żyjemy w epoce błota”. Jednak z drugiej strony, wszyscy chcą — jak bohater Notatek z podziemia Fiodora Dostojewskiego — prowadzić „żywe życie”, czyli życie pełne miłości i rzeczywiście wielu je prowadzi, a świat jawi się im jako pełen dobroci i miłości.

Oto małe miasteczko w Rzeszowskiem. Matka wychowująca troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, chce sprzedać swoją nerkę z przeznaczeniem do przeszczepu, by ratować dzieci przed głodem.

Kaukaz Zachodni, Dombaj. Gdy wracamy z gór, nasz instruktor Wołodia nagle odchodzi w bok, idzie na mały górski cmentarz i tam przy grobie ukochanej płacze jak dziecko. Dziewczyna zginęła, gdy schodząc w dół z Sofridżu, oddała swój czekan kobiecie, która wchodziła na szczyt bez niego. Gdyby ukochana Wołodii miała czekan, być może uratowałaby się, kiedy straciwszy równowagę, zaczęła zsuwać się w dół po śnieżnym zboczu.

Bombaj, mały, ubogi hotelik i stary Hindus, który kiedyś mieszkając w Kalkucie, spotkał Matkę Teresę, a teraz mówi z przejęciem: „Widziałem wcielenie Boga!”.

W książce Władysława Szpilmana Pianista czytamy: „Przypadkowo stałem się świadkiem wymarszu Janusza Korczaka i jego sierot z getta. Na ten poranek zaplanowano opróżnienie prowadzonego przez Korczaka żydowskiego sierocińca. Dzieci miały zostać wywiezione same, jemu zaś dawano szansę uratowania się i tylko z trudem udało mu się przekonać Niemców, by pozwolili mu towarzyszyć dzieciom”. Poszedł świadomie i dobrowolnie na śmierć. „To nic, dzieci! To nic...” — powtarzał szeptem, by swym małym podopiecznym zaoszczędzić przynajmniej strachu przed przejściem z życia do śmierci.

Karakorum, szczyt siedmiotysięczny Baintha Brakk, nazwany przez himalaistów „Ogre”, czyli „Ludożerca”. Dwóch angielskich wspinaczy, Bonington i Scott, po zdobyciu góry w czasie zejścia nagle znajdują się w tragicznej sytuacji: Scott łamie obie nogi w kostkach i może się tylko czołgać. Bonington nie zostawia partnera, toruje drogę, ubezpiecza go, chwilami prawie go niesie na barkach. Potem on sam łamie sobie dwa żebra i kaleczy się w prawą rękę, ale ratuje przyjaciela i siebie.

Można by mnożyć przykłady, ilustrujące wielką miłość obecną na tym świecie, która sprawia, że „życie jest żywe”. Nam chodzi jednak o pytanie, dlaczego tak się dzieje, a jeszcze bardziej o odpowiedź na to pytanie, a przynajmniej na próbę odpowiedzi, bo w końcu miłość jest misterium i nie na darmo Paweł z Tarsu wyśpiewał na jej cześć wspaniały hymn.

Bóg jest Miłością

Fundamentalna odpowiedź na wyżej sformułowane pytanie brzmi: człowiek — mimo wszystko — dlatego potrafi kochać i kocha, ponieważ wyszedł z rąk Boga, który jest Miłością. Najgłębsze i najpiękniejsze, a jednocześnie najbardziej teologiczne, bo objawione, określenie Boga znajdujemy w Biblii, gdy połączymy dwa teksty: JESTEM, KTÓRY JESTEM (Wj 3, 14) oraz Bóg jest miłością (1 J 4, 8). Otrzymujemy to, oco nam chodzi: „Jestem, który jestem Miłością”. Tu leży „racja”, dla której Bóg „musi być” i jest Trójcą — trzema Osobami w jednej Naturze. Miłość bowiem musi mieć przedmiot kochania poza sobą, w przeciwnym razie staje się, a przynajmniej może się stać, egotyzmem lub wręcz egoizmem. Dlatego w Trójcy każda z Osób kocha inną Osobę: Ojciec kocha Syna, Syn kocha Ojca, Ojciec i Syn kochają Ducha, a Duch kocha Ich obydwu. Dlatego też teologowie na czele z Walterem Kasperem podkreślają, że gdyby Bóg nie był Trójcą, przestaliby wierzyć i staliby się ateistami, gdyż Bóg taki byłby „boskim egotystą” lub nawet „boskim egoistą”.

W Bogu jako Miłości dokonują się dwa procesy: implozja i eksplozja. Boska implozja polega na tym, że trzy Osoby Boskie przyjmują do siebie, do swojej Boskiej wspólnoty, osobę czwartą — człowieka. Wprawdzie chodzi konkretnie o jego naturę, ale rzeczywiście z Trinitas, z „Trójcy” powstaje jakby Quartitas, „Czwórca”. Domyślamy się, że chodzi o Wcielenie i Boga-Człowieka imieniem Jezus. Wychodząc z pewnych tekstów Pawłowych i opierając się na niektórych Ojcach Kościoła, zwłaszcza wschodnich, należy powiedzieć, że niezależnie od wielkiego upadku i tak Druga Osoba Boska, Syn Boży, stałby się człowiekiem. Na tej zasadzie opiera się cała wschodnia teologia przebóstwienia, czyli theosis. Współczesna teologia bardzo ostrożnie próbuje powiedzieć ponadto, że niezmienność Boskiego życia w łonie Trójcy została naruszona, kiedy wkroczył w nie człowiek, Jezus Chrystus, wcielony Syn Boży. Dlatego mądrze pisze Sergiusz Bułgakow: „Wcielenie to ofiara miłości Boga”.

Jednak w Bogu jako Miłości dokonała się także Boska eksplozja — stworzenie człowieka. „Szalona miłość Boga do człowieka” — jak w XIV wieku pisał Mikołaj Kabasilas — sprawiła, że Bóg zdecydował się na stworzenie dziwnej istoty: człowieka. Wprawdzie już miał wzór w postaci Człowieka imieniem Jezus, jak to wyjaśnia chrystologia preegzystencji, niemniej miłość i odwaga Boga musiały być nieskończone, skoro powołał do istnienia człowieka, a z nim świat. Tak powstał człowiek, dziecko Bożej miłości, uosobiona miłość eksplodująca z łona Boskiej miłości.

Misterium Boskiej miłości, rozważane w ramach historii, pozwala nam uświadomić sobie, że stworzenie człowieka i Wcielenie to — jak podkreślał Kabasilas — „wylanie się Boga poza siebie”, a całe dzieło Jezusa to — jak z kolei pisał Mikołaj Bierdiajew — „kontynuacja stworzenia świata, ósmy dzień stworzenia”. Jednak właśnie Wcielenie rozpatrywane historycznie, po wielkim upadku, to szczególny przejaw miłości Bożej, miłości miłosiernej. „Może Bóg, patrząc na nas, się wzruszy” — pisała w jednym ze swoich wierszy Maryna Cwietajewa. I wzruszył się, zsyłając Wcieloną Miłość, Odkupiciela, o którym Borys Pasternak pisał w wierszu Magdalena: „Rozpięty na krzyżu rękoma / Chcesz zbyt wielu objąć poprzez wieki”. Zaś Aleksy Chomiakow dodawał: „On jednoczy się z każdym, kto Go nie odrzuca”. Warto zwrócić uwagę, że ponad sto lat potem Jan Paweł II wRedemptor hominis naucza podobnie: „Chrystus zjednoczył się z każdym człowiekiem”.

Ta „szalona miłość Boga do człowieka” sprawiła, że Bóg jakby nie mógł już być sam ze sobą i potrzebuje człowieka. Mistycy wręcz ryzykownie mówią o tej „potrzebie” nie tylko w wymiarze działań Boskich, lecz nawet także życia Boga. Dlatego Angelus Silesius pisał: „Ja wiem, że Bóg beze mnie ani chwili nie przeżyje, kiedy więc już umrę ja — On też z rozpaczy zginie”.

Oczywiście teksty mistyków wymagają odpowiedniej hermeneutyki i nie mogą być rozumiane literalnie, ale wrocławskiemu mistykowi chodziło o wyrażenie jednej chrześcijańskiej prawdy: miłość Boga do człowieka wynika z Jego natury i jest nieskończona. W nieco łagodniejszej formie i pod innym względem wyraża tę prawdę jedna z opowieści żydowskich: po stworzeniu Abrahama Bóg, patrząc na jego czyny, nie był zbyt zadowolony ze swego dzieła, a wtedy patriarcha miał powiedzieć: „O Najwyższy, wybacz mi to, co powiem, ale gdybyś mnie nie stworzył, z kim byś rozmawiał?”.

Stwarzanie jako proces miłości

Psalmista śpiewał: Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha (Ps 104, 30), a król Dawid dodawał: Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie! (Ps 139, 14).

Jeżeli Sergiusz Bułgakow napisał, że „jedność w Trójcy Świętej jest jednością trzech form miłości”, to po tym, co powiedzieliśmy dotąd, można zaryzykować stwierdzenie, iż człowiek jest czwartą „formą miłości” w Bogu, ponieważ jako dziecko Miłości wyszedł z jej łona i przeznaczony jest do miłowania. Na czym jednak polegało to stworzenie człowieka, a razem z nim świata?

Najpierw trzeba zacytować piękne słowa Mędrca skierowane do Boga: Miłujesz [...] wszystkie byty (Mdr 11, 24) i odpowiedzieć na poetyckie i teologiczne zarazem pytanie Michy Kwliwidze: „Boże, czy długo mam czekać na Twój dar?”. Otóż wszystko jest darem, jest nim także stworzenie, tym bardziej że dokonał je Bóg z miłości do człowieka, dlatego ten może powtarzać słowa bohatera Skrzywdzonych i poniżonych Fiodora Dostojewskiego: „Wszystko jest dla mnie, cały świat dla mnie jest stworzony!”. Temu bohaterowi zabrakło dalszej części owego zdania: „Aja jestem dla Boga”, wtedy jednak nie byłoby tragizmu postaci Dostojewskiego!

„Pan Bóg wydarł go z ciemności” — pisał Nikołaj Niekrasow. I rzeczywiście Bóg z miłości wydarł człowieka z ciemności niebytu i powołał go do istnienia jako dzieło bardzo dobre (Rdz 1, 31). Przyjrzyjmy się temu stwarzaniu, aby zauważyć przynajmniej podwójny jego aspekt. Niedobrze, by człowiek był sam (Rdz 2, 18)2— powiada Bóg do siebie i stwarza podobnego do niego jako pomoc. W pierwszym więc rzędzie Bóg stwarza człowieka dla człowieka, bez względu na płeć. Pierwszy i drugi człowiek są dla siebie, tworzą już wspólnotę, bez której nie można żyć. W ich naturze jest zakodowana miłość: wzajemna, ludzka, na razie nierespektująca płci. Krótko mówiąc, realizuje się najpierw Boski model: człowiek — człowiek.

Potem przyszedł wielki upadek, grzech, który w pewnym stopniu zniszczył tę relację miłości i wprowadził niemiłość, nieprzyjaźń, wręcz nienawiść — i wtedy doszło do tragedii Kaina i Abla. Przychodzący wcielony Syn Boży naprawił to najpierw w płaszczyźnie ontycznej i bytowej, przez ukonstytuowanie Jednego Ciała, o którym tak pisze św. Izaak, opat z klasztoru Stella, w Kazaniu 42: „Syn Dziewicy stanowi wraz ze swoimi wybranymi jednego człowieka, jednego Syna Człowieczego. On zjednoczony z Synem Bożym stanowi jednego Syna Bożego, a ten razem z Bogiem jest jednym Bogiem”.

Następnie Chrystus naprawił to także w wymiarze moralnym, gdy przypomniał i na nowo sformułował przykazanie miłości jako fundament moralności ewangelicznej. Inaczej mówiąc, „Adam był całą ludzkością” — jak pisał Sergiusz Bułgakow. A zatem u podstaw pierwotnego doświadczenia najpierw istniała świadomość „my”, a dopiero potem „ja”. Rozpoczynamy więc życie nie jako jednostki, ale jako „my”, jesteśmy bowiem stworzeni przez związek z drugim człowiekiem. Dlatego Rollo May w Miłości i woli słusznie zauważa, że „jednostkowość pojawia się wewnątrz owego pierwotnego «my» i za jego przyczyną”.

Ten misteryjny akt stwórczy Boga, który jest Miłością, ma drugie znaczenie: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam — mówi Bóg, stwarzając jako odpowiednią dla niego pomoc kobietę, iszsza od isz (por. Rdz 2, 18). Bóg w ten sposób powołał do istnienia drugą, wtórną relację według modelu: mężczyzna — kobieta. W ich naturze z kolei zakodowana jest miłość, której owocem będzie dziecko (por. Rdz 1, 28). „Istnienie kobiety i mężczyzny jako biegunów miłości — zauważa Rollo May — staje się potrzebą ontologiczną”. Jednak grzech ponownie osłabił tę miłość, wprowadził całą gamę zagrożeń i dopiero Chrystus uleczył ją poprzez wielką tajemnicę (por. Ef 5, 32), czyli miłość płynącą z Niego samego na wzór Jego miłości do Kościoła.

Jeżeli św. Paweł napisał: Znam człowieka w Chrystusie (2 Kor 12, 2), to jest to człowiek umiłowany przez Boga, odkupiony przez Jezusa Chrystusa i znowu — jak na początku — powołany do kochania. O tej tajemnicy tak pisał św. Grzegorz z Nyssy: „Miłość to Bóg, który wypuszcza strzałę — swego Jednorodzonego Syna, namaściwszy koniec grotu Duchem Ożywicielem; grotem jest wiara, która wprowadza nie tylko strzałę, ale wraz z nią i łucznika”. Czyli — jak pisał św. Makary — „łaska Boża spływa na pastwiska serca” i uzdrawia chore ludzkie serce, by kochało Boga, bliźniego i świat.

Człowiek — dziecko Miłości

Król Dawid pytał Najwyższego: O Jahwe, czym jest człowiek, że masz nad nim pieczę, czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz? (Ps 144, 3).

Jeżeli Bóg jest miłością, to człowiek — dziecko Boże — jest rzeczywiście dzieckiem Miłości. Co to jednak znaczy? Jak należy to rozumieć? Informację na ten temat znajdujemy w Księdze Rodzaju: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz [...]. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył (Rdz 1, 26-27). Ów obraz Boży można interpretować przynajmniej trojako: teologiczno-psychologicznie, widząc w nim Boski rozum i Boską wolę; chrystologicznie — wtedy obrazem będzie tu Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, bo On jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1, 15); trynitarnie, zgodnie z modelami augustyńskimi, obrazem jest Trójca, a w człowieku Jej odbiciem jest Pawłowa triada: duch — ruah, pneuma, dusza — nefeš, psyche i ciało — basar, soma (por. 1 Tes 5, 23). Jeżeli w Bogu każda z Osób kocha inną, to w człowieku istnieje także miłość pomiędzy duszą, ciałem i duchem. Człowiek zatem w swojej naturze jest uosobieniem miłości ita miłość wnormalnej sytuacji powinna eksplodować na zewnątrz. Jeżeli eksploduje, jeżeli odnosi się do drugiego człowieka, wtedy przybiera charakter osobotwórczy. Maurice Nédoncelle w pracy Wartość miłości i przyjaźni napisał, że tylko miłość jest czynnikiem konstytuującym osobę, rozumianym jako wzajemne spotkanie „ja” i „ty”. Jedynie dzięki miłości i pod wpływem miłosnej relacji „ja — ty” formuje się dojrzała osobowość.

Inaczej mówiąc, człowiek z natury jest przeznaczony do miłości, do kochania i kochając realizuje siebie, staje się bardziej człowiekiem. To nie tylko nakaz Boga i przykazania Chrystusa, a więc wymóg moralny, zobowiązują go do kochania, lecz także sama natura i obraz Boży zawarty w niej przeznacza go do tego. Nie kochając, człowiek działa przeciw sobie, postępuje wbrew naturze.

To jeszcze nie wszystko. Jeżeli Bóg powiada: Uczyńmy człowieka, to „rzeczownik adam jest tu użyty w znaczeniu zbiorowym” jako „ludzie”. Co więcej, teologia żydowska na czele z rabinem Adinem Sztejnzakiem, autorem nowych komentarzy do Talmudu, naucza, że „stworzony przez Boga Adam był mężczyzną w tym samym stopniu, co kobietą”. Oznacza to, że po Boskiej refleksji: Niedobrze, by człowiek był sam (Rdz 2, 18)3, stworzenie drugiego człowieka to nic innego, jak „rozdzielenie” tego pierwszego na dwie „połówki”, przy czym najpierw są to „połówki” typu ogólnoludzkiego „człowiek — człowiek”, a potem typu rodzajowego „mężczyzna — kobieta”. Efektem tego „podziału” jest wzajemna miłość jednej „połówki” do drugiej, najpierw miłość ogólnoludzka, miłość człowieka do człowieka, a potem miłość erotyczna, miłość wzajemna mężczyzny i kobiety4. W tym drugim wypadku sprawdza się mądrość ludowa, która powiada, że każdy mężczyzna szuka swojej „połowy”, a każda kobieta swojej, i dopiero wtedy, kiedy się znajdą, są szczęśliwi.

Warto przy tym zwrócić jeszcze uwagę na dwie sprawy. Otóż nawiązując do biblijnego adama i pierwotnego modelu „człowiek — człowiek”, można powiedzieć, że „żyjemy w ten właśnie sposób — jak wyjaśnia Enzo Paci w Dzienniku fenomenologicznym — iż nosimy innych ludzi w sobie”. Wtym kontekście zrozumiałe są i tym bardziej uzasadnione słowa Talmudu, że „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Sprawa druga wiąże się z bardzo semickim zdaniem, które wypowiada adam, widząc swoją „połówkę”: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2, 23). Pomijając wiele innych znaczeń, związanych z tym zdaniem, w naszym wypadku należy podkreślić jedno: ważność ciała w kontaktach międzyludzkich i wzajemnej miłości, najpierw tej ogólnoludzkiej, a potem erotycznej. Św. Piotr Chryzolog stawia ogólną zasadę: „Miłość musi ujrzeć to, co miłuje”. Dzięki cielesności człowiek może dojrzeć drugiego człowieka i go kochać. W miłości mężczyzny i kobiety oczywista jest konieczność cielesności. Dlatego należy zgodzić się z Paulem Evdokimovem, który stwierdził, że „człowiek jest cielesny do głębi ducha”, iposłuchać rady św. Cyryla Jerozolimskiego: „Nie zadawaj się z takim, który by ci mówił, że ciało nie ma nic wspólnego z Bogiem!”.

Ponieważ przez ciało jesteśmy związani z całym światem, a cały świat w pewnym stopniu jest ciałem człowieka, dlatego miłość obejmuje całe stworzenie, człowiek zaś rzeczywiście może być nazwany mikrokosmosem. Dlatego też św. Izaak Syryjczyk zachęcał, by kochać wszystko, co istnieje, nawet demony. Jeżeli zaś mowa o demonach, to dla całości obrazu należy powiedzieć, że wielki upadek wprowadził w dzieło Boże chaos i osłabił miłość. Odkupienie — dzieło większej miłości Bożej niż stworzenie — naprawiło tę sytuację, ale to już przedmiot rozważań na temat Homo redemptus est.

dar i zadanie

Eurypides pisał: „Ku źródłom płyną rzeki”. W naszym wypadku oznacza to, że przyjąwszy miłość jako dar od Boga, mamy ją niejako zwracać ku Bogu i człowiekowi, mamy kochać Boga w człowieku i człowieka w Bogu. Miłość zatem jest i darem, i zadaniem.

Oto stoję u drzwi i kołaczę (Ap 3, 20)

Bóg, który jest miłością, czeka, by Go przyjąć. „Żebrak miłości u bram naszego serca” — napisał Paul Evdokimov. Dramat Boga polega na tym, że — jak nauczali Ojcowie Kościoła — „Bóg nie może nikogo zmusić, by Go kochał”. I nikogo nie może zmusić, by przyjął dar, jakim jest miłość — zarówno ta, którą bardzo umownie nazywamy naturalną, jak i ta, którą nazywamy nadprzyrodzoną. Żeby dar przyjąć, trzeba się na niego otworzyć. Jeżeli Chrystus powiedział do głuchoniemego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się! (Mk 7, 34), to właśnie chodzi o taki „effatyzm”, który jest nieustannym otwarciem się na Boga i Jego dar. Dopiero wtedy, gdy otworzymy się i przyjmiemy dar, mocą tego daru będziemy mogli kochać i powtarzać za Pawłem: Wszystko [panta] mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13).

Szczęśliwi, których moc jest w Tobie (Ps 84, 6)

Jednak moc miłości tkwiącą w naturze czy też daną w postaci łaski odkupieńczej trzeba przyjąć. Z kolei by ją przyjąć, trzeba pokory, czyli prawdy o sobie, swojej kondycji, własnej niewystarczalności. Dlatego wbrew pozorom największą przeszkodą w miłości i najcięższą jej chorobą jest pycha. Diabeł, od diaballo, to „ten, który dzieli”, a więc działa przeciw miłości, która łączy i jednoczy. Jeżeli więc kusi: Tak jak Bóg będziecie (Rdz 3, 5), to chce poróżnić człowieka z Bogiem, podzielić, przeciwstawić, czyli zniszczyć miłość. Niszcząc miłość między człowiekiem a Bogiem, niszczy ją między człowiekiem a człowiekiem. Obraz tego zniszczenia mamy w Księdze Rodzaju (por. Rdz 3, 16-19; 4, 1-16). Pycha, o której mowa, może mieć różne potomstwo niszczące miłość, ale chyba najbardziej niebezpieczna jest obojętność, tak ostro skrytykowana przez Apokalipsę (por. Ap 3, 15-16). Jeżeli Ojcowie Kościoła wschodniego pouczają, że „największym grzechem jest obojętność wobec Zmartwychwstałego”, jeżeli Dymitr Zabłocki uważa, że najgorszy człowiek to ten, o którym można powiedzieć: „On duszy nie ma ani serca. Cudze cierpienia go nie bolą”, to właśnie jest to ta choroba. Jeśli chodzi o miłość, jest ona śmiertelna.

Warto przytoczyć tu mądry tekst Mikołaja Bierdiajewa: „Świadomość moralna zaczyna się od pytania zadanego przez Boga: Kainie, gdzie jest twój brat, Abel?”. Zakończy się natomiast innym pytaniem ze strony Boga: Ablu, gdzie jest twój brat, Kain? Podobna sytuacja miała miejsce później. „Ten, który wyszedł, sam był nocą” — pisał św. Augustyn o Judaszu, ale dlaczego nikt z Apostołów nie wyszedł za nim, gdy opuszczał Wieczernik i była noc (J 13, 30), by go upomnieć, może pomóc w nawróceniu? Warto wbrew spłyconej nauce o czystości zacytować zdanie św. Izaaka Syryjczyka: „Czystość serca jest miłością do tych, którzy upadają”. Świadomość własnej czystości przy jednoczesnej obojętności wobec tych, których uważa się za nieczystych, jest objawem pychy i braku miłości. Trzeba przy tym pamiętać, że w chrześcijaństwie nawet osobista świętość ma charakter charyzmatyczny, to znaczy, że jest przeznaczona dla innych, dla dobra wspólnoty, dla dobra ludzi. „Żadna świętość — pisał Włodzimierz Sołowiow — nie może być jedynie osobista, gdyż jest ona zawsze miłością do innych”.

„Przez mgnienie oka widzimy wzajemnie swoje twarze”

To mgnienie oka, o którym pisał Makary Starszy, jest ważne, gdyż decyduje o spotkaniu, a spotkanie z kolei jest misterium miłości. Gdy bowiem dochodzi do niego — pisał Enzo Paci — to tak „jakby się dotarło do korzeni świata — do tego dna stałego, choć kruchego, które sprawia, że świat ma sens”. Ten sens przekracza osoby, które się spotykają, podobnie jak miłość przekracza wszystko, co istnieje. Istotną rolę w tym spotkaniu odgrywa ciało, bo dzięki niemu spotkanie jest w ogóle możliwe. Dlatego Ojcowie Pustyni nauczali: „Kiedy widzisz twego brata, widzisz twojego Boga”.

Rolę szczególną spełnia ciało w spotkaniach mężczyzny i kobiety, czyli w relacji, którą określamy ogólnie jako „erotyczną”. Maurice Nédoncelle pisał, że „szczery eros sam wydaje wyrok na egoizm, gdyż odkrywa, że jego powołaniem jest nawrócenie się do hojności”, ponieważ — jak z kolei podkreślał Octavio Paz w Podwójnym płomieniu — „istotą prawdziwej miłości jest przekształcenie żądzy posiadania w oddanie”. Na zakończenie zacytujmy Talmud: „Gdy miłość była wielka, wystarczyło nam łoże na szerokość klingi miecza; teraz, kiedy miłość zmalała, łoże na sześćdziesiąt łokci nie jest nam za szerokie”.

„Jakie nieszczęścia przyjdą na starzejący się świat?” — pytał w VI wieku św. Grzegorz Wielki. Mogą być różne, ale chyba najgroźniejszym nieszczęściem jest zanik miłości na planecie zwanej Ziemią. Dlatego abba Józef radził: „Jeżeli chcesz być doskonały, przeobraź się w ogień”, a Antoin de Saint-Exupéry dodawał: „Czym trzeba być? Trzeba być pożarem”. Inaczej mówiąc, trzeba kochać! Trzeba być człowiekiem, dzieckiem miłości, stworzonym przez Miłość i powołanym do miłości. A zatem warto powtórzyć wezwanie Stanisława J. Leca: „Zostań człowiekiem! Małpom się to już udało”.

Ks. Roman E. Rogowski (ur. 1936), prof. dr hab. nauk teologicznych, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym i w Metropolitalnym Wyższym Seminarium Duchownym we Wrocławiu, autor wielu książek poświęconych mistyce gór. Opublikował między innymi: Być źródłem światła w świecie; Tajemnica Bożych powołań: powołanie do życia w samotności; Żyjąc w światłości.

1Bez miłości byłbym niczym, „Życie Duchowe”, 29/2002, s. 7-16.

2Tłumaczenie według Biblii Poznańskiej, t. 1, Poznań 1982.

3Tłumaczenie według Biblii Poznańskiej, dz. cyt.

4 Por. R. Rogowski, Rozbite lustro, „Ethos”, 3/1998, s. 203-212.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama