O Maryjo, ile w Tobie miłości! Sam Syn Boży przytula się do Ciebie!
Na nowo idę do Was, Święta Rodzino! Idę razem z pasterzami z betlejemskich pól! Przebudzony światłością Ducha Świętego, silniejszą niż noc w sercu! Idę do Was z Mędrcami! Idę od zwyczajnych wschodów moich dni do tego Słońca, które nigdy nie zachodzi! Staję przed Tobą, Maryjo, obok Józefa, byś ukazała mi Jezusa – Emmanuela! Ja też pragnę, aby był ze mną! Idę do Was, Niewiasto i Potomku, przez Ojca obiecanych w raju smutnej Ewie i Adamowi, który nie umiał przyznać się do pierworodnej winy. Idę, bo Ty, o Pani, jesteś tronem Boga, Rodzicielką Mesjasza. Idę, z daleka omijając pałac Heroda i jego dwór, który – owszem – świetnie zna proroctwa i to, co mówi Pismo o Betlejem i nowo narodzonym Władcy, ale otacza króla zasłuchanego w mowę starodawnego węża, adorującego siebie – noszącego śmierć w swoim sercu. Idę nowymi drogami, którymi Anioł Modlitwy budzi mnie w różańcu i tak pokornie ukazuje Pana w stajni. Ukazuje Go tak cicho i skutecznie jak gwiazda nad Betlejem.
O Maryjo, ile w Tobie miłości! Sam Syn Boży przytula się do Ciebie! Ileż w Tobie pokory, że Najpokorniejszy upodobał sobie Ciebie i karmi się Twoim mlekiem! Ile w Tobie Świętego Ducha, że właśnie z Twoich oczu i Twoich ust mały Jezus brał wszelką pociechę, że z Twoich rąk, otulony nimi, do nas wyciągał swoją niewinną, dziecięcą dłoń! Matko Chrystusa umiejąca przyjąć Go jako Słowo i jako „Chłopca, co będzie pasł narody” (por. Ap 12, 5). Matko wpatrująca się w śpiącego Boga i niebudząca Go wołaniem: „Panie, śpisz? Ratuj nas! Nie widzisz, że toniemy?!” (por. Mt 8, 25). Nie, On spał spokojnie, gdy Ty otulałaś Go swoją chustą i wraz z Józefem ratowałaś Go, uchodząc do Egiptu. O Mistrzyni życia obietnicą Boga Ojca, współpracująca z Nim w bezpiecznym zrodzeniu i wychowaniu Jego Syna! Ty nie wątpisz, choć bardzo cierpisz wraz z rodaczkami, gdy Herod morze krwi niewinnych chłopców rozlał w całej okolicy Betlejem! Ty wiesz, co to znaczy, będąc w potrzebie, stać przed zatrzaśniętymi drzwiami. Ty umiesz kołatać mimo wszystko! Nie zniechęcasz się! Ty razem z Józefem stałaś nie tylko przed drzwiami gospody w Betlejem, ale u drzwi obcych Egipcjan, prosząc, by dali Wam schronienie, aby ukryli Was i Jezusa, Baranka Paschalnego, aż do śmierci Heroda. Powiedział bowiem prorok Ozeasz w imieniu Boga: „Z Egiptu wezwałem Syna mego” (por. Oz 11). Maryjo znająca niedole tułaczki i emigracji, Ty umiałaś łączyć Boże macierzyństwo z dziewiczym małżeństwem z Józefem! Ty w niełatwej codzienności zajmowałaś się nie tylko Jezusem, ale też przybranym ojcem Syna Bożego! Potrafiłaś docenić jego wysiłki, które podejmował w celu utrzymania całej Waszej rodziny! Matko Boża, Ty przeżywałaś codzienność tak, że wszystko, co czyniłaś, płynęło z miłości do Jezusa, do Józefa i do innych ludzi. Pomimo tak wielu trudności, które Was spotykały, nie pozwoliłaś, by zgasło w Tobie światło Bożego płomienia! Na żadnym etapie niełatwego życia nie zabrakło Ci oliwy, Panno Mądra! Wprowadź więc i nas, swoje dzieci, Maryjo, w tajemnicę mądrości Twego Serca! Naucz nas żyć w tej światłości, która pomaga rozpoznać wolę Boga w każdej sytuacji! Naucz nas wprowadzać ją w życie! Wyproś nam tę zdolność, o którą modlił się św. Paweł, a którą Ty miałaś i masz w stopniu najwyższym: „Aby Ojciec chwały dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. Niech da wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym ogrom Jego mocy względem nas” (por. Ef 1, 17-19).
Tak, Maryjo, prosimy, bo przecież w Chrystusie Bóg nie tylko Ciebie, ale i nas „wybrał (…) przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów” (Ef 1, 4-5).
opr. aś/aś