Contemplatio: moment decydujący

Fragmenty rekolekcji ze św. Piotrem p.t. "Ty wiesz, że Cię kocham"

Contemplatio: moment decydujący

Krzysztof Wons SDS

Ty wiesz, że Cię kocham

ISBN: 978-83-7580-174-3
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Od autora
Droga żywych spotkań z Jezusem... i sobą
Niezastąpiona moc Słowa
Poza Słowem nie odnajdziemy siebie
Cztery momenty krytyczne
Lectio: moment strategiczny
Meditatio: moment konfrontacji
Oratio: moment przełomowy
Contemplatio: moment decydujący

Contemplatio: moment decydujący

Droga w rytmie Słowa wchodzi w fazę ostatecznego dopełnienia się. Słowo wydobywa w nas zdolność do kontemplacji i przez nią prowadzi do przeżywania codzienności w zażyłej więzi z Jezusem. Pozwala bowiem głębiej odczytywać rzeczywistość, to znaczy widzieć wszystko Jego oczami i przeżywać w zjednoczeniu z Nim. Uczy przeżywać codzienność jako przestrzeń, w której żyjący Jezus nieustannie nam się objawia. Doświadczenie kontemplacji pozwala odczytywać i przeżywać codzienność jako przestrzeń, w której Jezus nieustannie jest z nami i nas formuje: przez wydarzenia, sytuacje, spotkania, prace, które wykonujemy. Zdolność do kontemplacji jest jednym z najważniejszym symptomów dojrzałości chrześcijańskiej.

Wbrew powszechnemu przekonaniu kontemplacja jest konieczna nie tylko za murami klasztorów. Owszem, jeszcze bardziej jest potrzebna poza ich murami. Im bardziej jesteśmy zanurzeni w codzienności, tym bardziej potrzebujemy kontemplacji. Inaczej ryzykujemy, że nasze codzienne czynności staną się nieskuteczne, powierzchowne, bez wyrazu, a nawet puste. Jezus podobnie jak Piotra formuje nas w dzisiejszym świecie na przewodników. Mamy działać tam, gdzie toczy się nasza codzienność: w rodzinie, pracy, przy apostolskich posługach.

„Nie wystarczy — zauważa Henri Nouwen — jeśli w przyszłości kapłani i osoby niosące posługę będą szanować moralność, prezentować wysoki poziom wyszkolenia i przejawiać chęć niesienia pomocy innym; nie wystarczy, jeśli ludzie ci będą potrafili twórczo odpowiadać na palące problemy swojego czasu. Wszystko to jest bardzo cenne i ważne, ale nie to jest sercem chrześcijańskiego przywództwa. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy przyszli przywódcy prawdziwie będą ludźmi Bożymi, czy będzie ich przenikało żarliwe pragnienie przebywania w Bożej obecności, wsłuchiwania się w Boży głos, wpatrywania się w Boże piękno, dotknięcia Wcielonego Słowa Bożego, zasmakowania w pełni nieskończonej Bożej dobroci (...). Dla przyszłości chrześcijańskiego przywództwa zasadniczej wagi nabiera jednak odzyskanie mistycznego aspektu teologii, tak aby wszystkie wypowiadane słowa, wszelka rada, jakiej udzielamy, i wszelka strategia działania miały swoje źródło w sercu, które z bliska zna Boga”.

Miał rację Karl Rahner, mówiąc, że: „Chrześcijanin przyszłości będzie albo mistykiem, albo nie będzie w ogóle chrześcijaninem”. Zdolność do kontemplacji oznacza w rzeczy samej zdolność do przeczuwania, odnajdywania i rozeznawania obecności Boga w każdym punkcie historii, na którą składa się nasza codzienność. Czyż nie na tym polega wielkie powołanie chrześcijanina, by stale łączyć historię ludzką i Boską, by stale przeczuwać zbawiającego Boga w każdym szczególe ludzkiej historii. Doświadczenie kontemplacji podtrzymuje, pozwala zapamiętywać obecność Jezusa Chrystusa w każdej sytuacji. Może dlatego na drodze z Piotrem Ewangeliści będą pokazywali przy nim drugiego ucznia, o sercu kontemplacyjnym, który znał z bliska bicie serca Mistrza, zdolnego lepiej niż Kefas rozpoznawać obecność Jezusa w szarej codzienności.

Wewnętrzne przeczucie kontemplacyjne staje się szalenie ważne zwłaszcza dzisiaj, gdy świat żyje, jakby Boga nie było, gdy zacierane są znaki Jego obecności, gdy zsekularyzowany styl życia wydziedzicza Boga z Jego własności, gdy najgłębsza ludzka potrzeba, wieczna potrzeba Boga, zostaje wypierana przez potrzeby chwili. Wszyscy żyjemy w tym samym świecie, co inni, i nie jesteśmy „nieprzemakalni”. Możemy przesiąknąć współczesną mentalnością, jeśli stracimy kontemplatywny kontakt ze Słowem, które ten świat stworzyło i nieustannie stwarza. „Dzisiejszy świat — czytamy w Instrumentum laboris minionego synodu biskupów — wymaga osobowości kontemplatywnych, czujnych, krytycznych, odważnych. Wymaga on niekiedy nowych i nieznanych dotąd wyborów. Będzie wymagał szczególnych interwencji, które nie wypływają z przyzwyczajenia czy obiegowych opinii, lecz ze słuchania Słowa Pańskiego i tajemniczego dostrzegania Ducha Świętego w sercach”. Kontemplacja nie jest luksusem, na który mogą pozwolić sobie „bardziej uduchowieni”. Jest potrzebą każdego duchownego. Bycie chrześcijaninem zakłada bycie kontemplatywnym.

Człowiek kontemplacji ma wzrok obmyty przez Słowo. Jego spojrzenie nie jest powierzchowne, zewnętrzne, lecz dociera do sedna treści codziennego życia. Nie tylko patrzy i ogląda, ale przenika i widzi wewnętrznie to, co ogląda: widzi i odczytuje rzeczywistość tak, jak widzi ją i odczytuje Bóg. W każdym punkcie historii, w każdej zawiłości dnia codziennego, w sytuacjach i sprawach najbardziej banalnych i najbardziej złożonych potrafi odczytywać wszystko oczami Boga i interpretuje je tak jak Bóg. To nie są „górnolotne życzenia”, które mogą się spełnić tylko w życiu „uduchowionych”. Kontemplacja jest powołaniem każdego zwykłego zjadacza chleba, powołaniem zarówno Piotra, jak i moim. I jest powołaniem codziennym. Ksiądz Adam przyznaje, że od kiedy wszedł w zażyłość ze Słowem, diametralnie zmieniło się jego odczytywanie codzienności: „Słowo Boże objawiło swoją aktualność niemal natychmiast. Bardzo szybko okazało się, że pozornie przypadkowe fragmenty Ewangelii przewidziane w Eucharystii (lekcjonarzu) na dany dzień są pisane dla mnie, ich trafność i dopasowanie do konkretnych sytuacji mojego życia w określonym dniu było bardzo zaskakujące — tak, jakby to właśnie Bóg w swoim Słowie planował dzień lub przewidział to, co ma się zdarzyć, uprzedzając mnie jakby Słowem”.

Piotr, którego spotykamy w Ewangeliach, będzie nam ciągle przypominał, że ilekroć tracić będziemy więź z Jezusem, Słowem Wcielonym, tylekroć chorować będą nasze oczy i serce. Będziemy zajmowali się wtedy rzeczami niepotrzebnymi, niezwiązanymi z życiowym powołaniem. Kiedy nie ma w nas zdolności do wewnętrznego widzenia rzeczy, a serce żyje z dala od Niego, wtedy nasza droga powołania prowadzić nas będzie do iluzorycznej duchowości, do życia pozornego i zajmowania się sobą, zamiast do odkrywania zamiarów Boga w osobistym życiu. Zdolność do kontemplacji, która rodzi się z żałości ze Słowem, uczy nas mocno stąpać po ziemi. Nie odrywa nas od ziemi ani też nie stapia z nią. Pozwala stawać po stronie Bożego myślenia i odczytywać wszystko w perspektywie Bożej. Piotr dojrzał do tego momentu. Warto zdecydować się na drogę, która z prostego człowieka uczyniła skałę, z grzesznika — świętego. Tę drogę zna dobrze tylko ktoś Jeden. Ten, który jest Słowem i Drogą.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama