Radość wiary

Kto nie był w miniony weekend w Gnieźnie i w Poznaniu, niech żałuje

Kto nie był w miniony weekend w Gnieźnie i w Poznaniu, niech żałuje

Radość wiary

Kto nie był w miniony weekend w Gnieźnie i w Poznaniu, niech żałuje. Do tegorocznego świętowania pasują jak ulał słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane w polskim Sejmie 11 czerwca 1999 r.: „Ale nam się wydarzyło!”. Bo wydarzyło się wprost cudownie.

Kto mógł się spodziewać jeszcze przed rokiem, że Sejm i Senat Rzeczypospolitej spotkają się z okazji 1050-lecia chrztu Polski na posiedzeniu właśnie w Poznaniu? Że zgodnie z wielowiekową polską tradycją obradom będą się przysłuchiwać także polscy biskupi? Ilu z nas w to wierzyło, że w roku jubileuszowym doczekamy prezydenta, dla którego wiara w Chrystusa jest nie tylko częścią narodowego dziedzictwa, które z dumą przejmuje, ale i czymś osobistym i naturalnym? W spontanicznym przemówieniu w katedrze gnieźnieńskiej i w tym na Zgromadzeniu Narodowym słychać było i widać człowieka żyjącego Ewangelią i społecznym nauczaniem Kościoła, a nie grającego Kościołem i Bogiem dla własnych celów. A jednocześnie widać było męża stanu, jakich w Polsce mało, ze świadomością powagi sprawowanego urzędu i odpowiedzialności, którą ten niesie.

Bodajże najbardziej symptomatyczne dla postawy prezydenta Andrzeja Dudy były trzy zdarzenia, z których przynajmniej jedno umknęło uwadze większości Polaków. Już po zakończeniu transmisji telewizyjnej z Gniezna prezydent poprosił paulinów opiekujących się kopią cudownego obrazu Matki Bożej, pielgrzymującą po Polsce od czasów naszego Millenium, o możliwość krótkiej modlitwy i osobistego pożegnania z Królową Polski w prymasowskiej katedrze. Była w tym geście naturalność relacji syna do Matki. Drugi moment to wręczenie przedstawicielom najwyższych władz przez abp. Stanisława Gądeckiego krzyży wykonanych z dębowego drewna wydobytego z umocnień książęcego grodu z czasów Mieszka I na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Wyjaśnienie wzruszenia prezydenta i pani premier znajdujemy w trzecim wydarzeniu: w słowach wypowiedzianych przez prezydenta do Zgromadzenia Narodowego, Episkopatu Polski i zaproszonych gości w Sali Ziemi Tagów Poznańskich.

Zauważenie historycznego znaczenia chrztu Polski, który wyznaczył kierunki cywilizacyjnego rozwoju naszej Ojczyzny, trzeba uznać za naturalne dla każdego, kto ma szacunek dla obiektywnej prawdy. Podobnie zresztą jak uznanie społecznej i państwowotwórczej roli Kościoła na przestrzeni wieków naszej niełatwej historii. Jednak wyznanie na koniec przemówienia prawdy, też poniekąd oczywistej, że nikt z nas nie jest tu na zawsze, podobnie jak nie był na zawsze ani Mieszko I, ani kard. Wyszyński, ani św. Jan Paweł II, pokazuje coś więcej. Prezydent ma jasną świadomość nie tylko swojego miejsca na konkretnym etapie historii, odpowiedzialności za ten etap, ale i właściwej perspektywy wobec wartości wyższych: Boga i Ojczyzny.

Na podniosły klimat jubileuszowych obchodów złożyła się także praca, charyzmat i osobisty autorytet abp. Gądeckiego wśród Episkopatu Polski. To, że prawie wszyscy polscy biskupi pojawiali się w tych dniach w Wielkopolsce i mimo zajęć w swoich diecezjach wytrwali aż do końca sobotniej liturgii na poznańskim stadionie, pokazało, że nasz Episkopat ma realnego przywódcę. Podobnie za sukces trzeba uznać obecność na jubileuszowych obchodach przedstawicieli innych Kościołów chrześcijańskich, bo przecież w roku 966 jeszcze byliśmy jedno. Kazanie abp. Gądeckiego w katedrze poznańskiej o praktycznych skutkach wiary i chrztu to program duchowy dla wszystkich katolików w Polsce. Może warto także za wzorem archidiecezji poznańskiej we wszystkich świątyniach, gdzie tylko to możliwe, bardziej wyeksponować chrzcielnice. W Poznaniu często stoją one w tym roku na środku nawy, przed ołtarzem, aby nie dało się ich przeoczyć. Idący do Komunii muszą się o nie „otrzeć”, bo nie ma innej drogi do ołtarza, jak tylko przez chrzest. W niektórych parafiach i instytucjach jubileusz naszego chrztu i naszej państwowości ciągle jest za mało podkreślany.

Warto również ponieść w życie, w Polskę i świat tę radość wiary, którą można było odetchnąć podczas ogólnopolskich uroczystości. Tę radość widać było nie tylko w oczach nowo ochrzczonych dorosłych i roztańczonej młodzieży, ale w oczach wszystkich. Chrystus nie przestaje być szczęściem człowieka. Ucieszmy się chrztem. Bo następne takie obchody dopiero za pięćdziesiąt lat! A jakie one będą, to zależy od jakości naszej wiary.

"Idziemy" nr 17/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama