Gazowanie Unii [GN]

Jest szansa, że z nowym rokiem UE postawi tamę cichym kontraktom gazowym z krajami spoza Wspólnoty

Schroeder z Putinem niczego w łaźni już nie podpiszą. Nie tylko dlatego, że pierwszy z nich dawno przestał być kanclerzem. Jest szansa, że z nowym rokiem Unia Europejska postawi tamę cichym kontraktom gazowym z krajami spoza Wspólnoty.

Unia Europejska potrzebowała dużo czasu, żeby załapać, o co chodzi. Naiwna wiara w „przewidywalnego” partnera rosyjskiego, głównego dostawcę gazu dla Europy, przez lata utrudniała trzeźwą ocenę rzeczywistości i podjęcie odpowiednich działań.

Historia pewnej czułości

Dogmatyczni rusofile w UE nie rozumieli, że Rosja Putina ma wyraźne ciągoty imperialne, a formą ich demonstracji jest m.in. trzymanie w pogotowiu ręki na kurku z gazem. Nie robiono zatem zbyt wiele, by doprowadzić do bezpiecznej dywersyfikacji dostaw gazu, tzn. takiego zróżnicowania źródeł, by nie pozostawać uzależnionym od jednego dostawcy. Działo się tak zarówno na forum ogólnoeuropejskim, jak i w poszczególnych krajach członkowskich i kandydujących do Unii.

W Polsce lewica storpedowała kontrakt gazowy z Norwegami, przygotowany przez ekipę premiera Jerzego Buzka. Tłumaczenie, że gaz norweski jest droższy od rosyjskiego, było absurdalne. W sytuacji nieprzewidywalnego dostawcy, jakim wkrótce okazała się Rosja, przykręcenie kurka i zmniejszenie dostaw surowca oznacza ogromne straty dla wielu sektorów gospodarki. Dlatego też w strategicznym podejściu do bezpieczeństwa energetycznego bierze się pod uwagę nie tylko doraźne koszty — ile zapłacimy za metr sześcienny surowca — ale również koszty ewentualnego kryzysu gazowego — ile zapłacimy za jego niedobór lub brak. Tej wyobraźni polskiej lewicy zabrakło.

Zabrakło jej również Niemcom Gerharda Schroedera, który w łaźni cementował serdeczną przyjaźń z ówczesnym prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Dzieckiem tej niespotykanej w dojrzałych demokracjach czułości jest Gazociąg Północny, który na dnie Morza Bałtyckiego poprowadzi gaz z Rosji do Niemiec i innych krajów europejskich, omijając Polskę.

Unia solistów

Gdyby solidarność energetyczna nie była wtedy w Unii tylko akademickim hasłem, do tego kontraktu i projektu (którego szefem jest obywatel Schroeder po zakończonym kanclerzowaniu) zapewne by nie doszło. Podpisanie umowy kraju członkowskiego UE z krajem spoza Wspólnoty było poważnym argumentem w rękach przeciwników integracji: Unia Unią, ale w sprawach strategicznych i tak wszyscy grają solo. Ale żeby tylko na tym się skończyło. Z czasem Gazociąg Północny znalazł się w Komisji Europejskiej na liście priorytetów unijnych! I do dzisiaj z tej listy nie zniknął, mimo oporów zarówno partnerów z Europy Środkowej (głównie Polski), jak i ekspertyz, wykazujących, że projekt jest nieopłacalny i szkodliwy dla środowiska. Tymczasem nie potrzeba ekspertyz. Sama geopolityka podpowiada, że pogłębione uzależnienie od rosyjskiego gazu jest ślepą uliczką. Tylko tego przez długi czas nie chciano w Europie zrozumieć.

Bogusław Sonik, europoseł z PO, mówił „Gościowi”, że jeszcze w 2005 roku trudno było mu przebić się w Parlamencie Europejskim z krytycznymi uwagami na temat gazociągu i w ogóle dywersyfikacji dostaw gazu. Tego typu głosy postrzegano jako rusofobiczne; Polska jest przewrażliwiona

na punkcie Rosji, mówiono bardziej i mniej oficjalnie.

Klapki z oczu

Sytuacja zaczęła zmieniać się stopniowo z początkiem 2006 roku. W styczniu Gazprom przykręcił kurek Ukrainie, żądając akceptacji podwyżki. W środku zimy. Podobnie było z Białorusią rok później. Konflikt z Ukrainą powtarzał się właściwie cyklicznie — w 2008 r. gaz z Rosji ponownie zwolnił tempo. W tym czasie, m.in. dzięki polskim europosłom i ekipom rządowym, Europa coraz lepiej rozumiała, że próba zróżnicowania źródeł dostaw gazu jest sprawą racji stanu.

Całkowite otrzeźwienie nastąpiło jednak dopiero na początku tego roku, kiedy nie tylko Ukraina, ale większość krajów europejskich odczuła skutek rosyjskiej „polityki kurka”. Gazu zabrakło m.in. Bułgarii, Słowacji, Bośni i Hercegowinie. Polska odczuła także kolejną odsłonę konfliktu Moskwy z Kijowem, podobnie Niemcy i inne kraje unijne. Wtedy apel Europy Środkowej, by Unia swoim priorytetem uczyniła budowę gazociągu z Morza Kaspijskiego przez Turcję do Europy, w końcu przestał być głosem wołającego na pustyni.

Krok naprzód

Bezpieczeństwo energetyczne zaczęło pojawiać się coraz częściej w wypowiedziach zarówno szefa Komisji Europejskiej, jak i czołowych polityków unijnych. Ze wszystkich instytucji UE najbardziej realną oceną sytuacji wykazał się Parlament Europejski. W ubiegłym tygodniu przyjął rezolucję, w której wzywa kraje członkowskie do wysiłku, by zmniejszyć uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu. Rezolucja popiera budowę gazociągu Nabucco, łączącego Europę z Morzem Kaspijskim. W dokumencie jest też wezwanie, by w kwestiach budowy infrastruktury gazowej kraje członkowskie działały razem i we współpracy z Komisją Europejską. Nowy dokument PE mówi również o konieczności finansowania tego typu projektów z unijnego budżetu. W rezolucji jest także apel do KE, by szybko przeciwdziałała próbom wrogiego przejęcia firm unijnych przez koncerny spoza Wspólnoty. Rezolucja nie tworzy prawa obowiązującego w UE, ale tworzy pewien klimat, w którym łatwiej pewne rzeczy forsować.

Solistom dziękujemy

Jednak na rezolucji nie koniec. Jest ona tylko przedpolem dla przygotowywanego właśnie rozporządzenia Komisji Europejskiej, które — jeśli zostanie zaakceptowane przez PE — będzie obowiązywać w Unii od stycznia 2010 roku. „Gościowi” udało się dotrzeć do niektórych założeń projektu nowego prawa, którym PE zajmie się jesienią.

— Dokument zobowiązuje kraje UE do solidarności energetycznej, do tworzenia wspólnych połączeń oraz do unikania umów bez porozumienia z Komisją Europejską — powiedział nam europoseł PO Bogusław Sonik, który będzie opiniował dokument. Jego zdaniem, dowodem na coraz poważniejsze traktowanie sprawy przez Unię i jednym z efektów rozporządzenia będzie od 1 stycznia powstanie w KE osobnej dyrekcji generalnej zajmującej się tylko sprawami energii. Dotychczas energia dzieliła jedną dyrekcję z transportem. Docelowo byłoby dobrze, gdyby utworzono stanowisko komisarza ds. energii. — W rezolucji i w rozporządzeniu ważne jest przekonanie Unii, że bezpieczeństwo gazowe ma charakter polityczny i z tego wynika solidarność we współdziałaniu — mówi Sonik.

Na basen z Komisją

Konrad Szymański, europoseł PiS, uważa, że jest trochę za wcześnie, by mówić o przełomie w tych sprawach. — Oczywiście to są bardzo korzystne sygnały, ale to tylko cegiełki — mówi sceptycznie. — Na pewno nie powstrzyma to choćby budowy Gazociągu Północnego, dotąd przecież KE nie skreśliła go z listy priorytetów i nie zamierza tego robić — dodaje Szymański.

Sonik przyznaje, że pakt Schroeder—Putin jest nie do zawrócenia. — To za daleko zaszło — potwierdza europoseł PO. — Ale dzięki rozporządzeniu w przyszłości będzie trudniej zawrzeć takie porozumienie z krajami trzecimi, bez konsultacji z Komisją. Oczywiście kraje UE będą mogły to robić, ale nie będzie się to odbywało po cichu, niemalże anonimowo — dodaje. Jak solidarność będzie wyglądać w praktyce? Będą przynajmniej dokumenty, które dają podstawy do jakiejś nadziei. I gdyby następcy kanclerz Merkel mieli kiedyś pokusę pójść w ślady Schroedera i wejść z Putinem czy Miedwiediewem do łaźni (Merkel o to nie podejrzewam), będą musieli załatwić też wejście na basen z szefem Komisji Europejskiej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama