Samemu trzeba to mieć?

Pomimo najszczerszych chęci i wysiłków wkładanych w religijne wychowanie dzieci coraz częściej okazuje się, że po osiągnięciu pełnoletniości porzucają one wiarę. Dlaczego tak się dzieje? Jaką odpowiedź daje papież Franciszek?

W 2018 roku Synod Biskupów swą uwagę skierował na młodzież, w szczególności zaś – na problem jej wychowania, duszpasterstwa młodzieży oraz miejsca młodzieży w Kościele. W oparciu o refleksję tego synodu papież Franciszek wydał w marcu 2019 r. adhortację „Christus vivit”. Zastanawiające jest, że do tej pory tak niewiele uwagi poświęcono temu dokumentowi.

Najpierw słuchać, potem pouczać

Pierwszym problemem, na który zwraca uwagę Ojciec Święty, jest nasza własna postawa względem młodego pokolenia. Próbując wpłynąć na nasze dzieci czy wychowanków, nie traktujemy ich poważnie. Nie bierzemy pod uwagę ich problemów, ich punktu widzenia, ich życiowego doświadczenia, które jest często zupełnie odmienne od doświadczenia poprzednich pokoleń. Być może wielu z nas, starszych, w ogóle nie dostrzega tego, w jak innych realiach życiowych przebiega dzieciństwo i młodość obecnego pokolenia. Kto z nas słyszał lub czytał o „generacji X”, „millennialsach” oraz „pokoleniu Z” – czyli pokoleniu internetowym? Od połowy XX wieku bieg przemian społecznych przyspieszył tak bardzo, że oprócz naturalnie występujących „przepaści międzypokoleniowych”, pojawiły się całkiem nowe, wynikające nie tylko z większego czy mniejszego doświadczenia życiowego, ale z całkiem innego doświadczenia otaczającego świata i innych okoliczności życiowych! Papież zauważa, że zasadniczym problemem w naszym wychowawczym podejściu do młodych jest brak otwartości, brak akceptacji tego odmiennego życiowego doświadczenia naszych dzieci. Co więcej, postawa słuchania i otwartości nie jest jakimś wygórowanym wymaganiem czy też zupełnie nowym wyzwaniem. Wręcz przeciwnie – jest to po prostu postawa ewangeliczna. Jezus wychodząc naprzeciw ludziom, spotykał ich w takim miejscu w ich życiu, w jakim się aktualnie znajdowali – czy był to celnik siedzący w komorze celnej, czy osoba opętana, czy też chora. Chcąc dotrzeć do młodzieży, musimy spotkać ją dokładnie w tym życiowym miejscu, w którym się znajduje. W przeciwnym razie nasze przesłanie nigdy do niej nie dotrze.

Jak zauważa Papież, „ (…) Zamiast być gotowym, by dogłębnie wsłuchać się w głos młodych, czasami przeważa skłonność do udzielania gotowych odpowiedzi i gotowych recept, nie pozwalając na pojawienie się pytań młodzieńczych w ich nowości i zrozumienie zawartej w nich prowokacji” (ChV 65).

Zanim więc spróbujemy podawać gotowe odpowiedzi i rozwiązania, musimy zdać sobie sprawę z tego, jaki jest życiowy kontekst współczesnego pokolenia, jaki jest świat, w którym żyją i którego doświadczają.

Kontekst współczesnego świata

Kryzys społeczeństw odciska bardzo głębokie piętno na życiu i świadomości młodzieży. Czuje się ona zagubiona, niepotrzebna, pozbawiona perspektyw i z tego powodu staje się łatwym łupem ideologii, a także łatwo popada w uzależnienia (ChV 72-74). Papież pisze wręcz o „kolonizacji ideologicznej” (ChV 78) – polegającej na wywieraniu presji na młodych, aby przyjęli fałszywe wizje świata, będące pozornym rozwiązaniem ich dramatycznej sytuacji życiowej. Do takich fałszywych rozwiązań należy konsumeryzm, stawiający w centrum życia konsumpcję i przyjemność, a także – paradoksalnie – kult młodości. Ten ostatni nie oznacza, że dorośli – bogaci i ustawieni życiowo – troszczą się o młodzież, ale że sami chcą „skraść młodość dla siebie” (ChV 79), usiłując zatrzymać czas. Autentyczne pragnienie miłości zostaje „skolonizowane” przez kult seksu, skupiony na doznaniach, zamiast relacji z drugą osobą. Kolejnym elementem współczesnego środowiska młodzieży jest życie w „kulturze głęboko skomputeryzowanej”, czyli w konsekwencji – odległej od rzeczywistości. Internet i komputery dają ogromne możliwości komunikacji, a jednocześnie rzeczywistość wirtualna „jest także obszarem samotności, manipulacji, eksploatacji i przemocy” (ChV 88). To również oznacza, że obecna młodzież doświadcza relacji w zupełnie inny sposób niż poprzednie pokolenia. Doświadczenie to jest szersze (setki lub tysiące znajomych i facebookowych polubień), a jednocześnie – bardzo płytkie (niewielu przyjaciół, którym można naprawdę zaufać). Własny wizerunek staje się jedną z najważniejszych wartości – istotne jest to, jak wypadamy w oczach innych, czy nas podziwiają, zamiast tego, czy darzą nas szczerą i autentyczną miłością. To wydaje się sednem problemu współczesnego pokolenia: nie doświadcza ono prawdziwych, szczerych i głębokich relacji, dających życiową siłę i głęboką satysfakcję, a ich miejsce próbuje zapełnić doznaniami i konsumpcją. Co gorsza, pokolenie to cechuje się olbrzymim sceptycyzmem, jeśli chodzi o wartość relacji. Nie doświadczywszy ich w środowisku rodzinnym ani w otaczającej społeczności, wątpi w samą możliwość i sens nawiązywania głębokich relacji.

Droga wyjścia

Pierwszym krokiem do odzyskania utraconej wolności jest uświadomienie sobie, że „wolność”, jaką promuje dzisiaj świat wokół nas, może prowadzić do zniewolenia. Zniewolenie może przybrać postać uzależnienia od przyjemności, od seksu, od narkotyków czy innych używek, najczęściej jednak jest po prostu uzależnieniem od konsumpcji. Papież pisze o pułapce, zastawionej na młodzież przez ludzi bogatych i wpływowych: choć młodzi pragną się wyróżnić, „ostatecznie stają się tacy sami, jak pozostali, uganiając się za tym, co narzucają im możni, posługując się mechanizmami konsumpcji i ogłupienia” (ChV 106). Zwracając się wprost do młodego czytelnika, Papież pisze: „nie pozwól, by skradziono ci nadzieję i radość, aby cię oszołomiono, chcąc użyć cię jako niewolnika do własnych interesów. Odważ się być kimś więcej, ponieważ twoje życie jest ważniejsze niż cokolwiek innego. Nie musisz posiadać ani udawać” (ChV 107). Innymi słowy – nie da się wyjść z uzależnienia, ze zniewolenia, nie dostrzegając tego, że jest się zniewolonym. Punktem wyjścia musi być powrót do fundamentów – do głębokich życiowych pragnień, aspiracji i poszukiwania własnego życiowego powołania.

Kolejnym krokiem jest dostrzeżenie, że moje własne życie nie jest dziełem przypadku, ale wypływa z Boga. Niestety, jedną z zasadniczych przeszkód, którą napotykają młodzi w drodze powrotu wiary, jest zaburzony obraz ich własnego ojca. Bardzo często „ojciec tu na ziemi był może daleki i nieobecny, lub przeciwnie, dominujący i zaborczy. Albo zwyczajnie nie był ojcem, jakiego potrzebowałeś” (ChV 113).

Kolejne kroki, wiodące ku żywej relacji z Bogiem powinny być czymś oczywistym dla osób, które same mają taką relację. Niestety, jak się okazuje, znaczna część chrześcijan przekaz wiary rozumie tylko jako przekaz „prawd wiary”, pomijając to, co jest samą istotą wiary. Prawdy wiary (czyli wiara w aspekcie przedmiotowym) są zawsze wtórne w stosunku do wiary podmiotowej – uwierzenia drugiej osobie. To, w co wierzę, jest zależne od mojej relacji z osobą, której wierzę. Dlaczego młodzi mieliby zawierzyć Bogu, jeżeli Bogu nie wierzą rodzice? Żeby coś dzieciom przekazać, samemu trzeba to mieć.

Współfinansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości

Samemu trzeba to mieć? Samemu trzeba to mieć?

« 1 »

reklama

reklama

reklama