Kard. Stefan Wyszyński – człowiek roztropności i sprawiedliwości

Kard. Wyszyński działał zgodnie z cnotą sprawiedliwości, działał dla konkretnych osób i dla ich dobra. Wszyscy, nawet nieliczni krytycy, w odniesieniu do konkretnych wyborów dostrzegają i uznają jego prawość – powiedział kard. Marcello Semeraro.

Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, występujący w filmie „Będziesz miłował”, podkreślił, że w procesie beatyfikacyjnym motorem jest opinia świętości o danej osobie. 

„Jest taki wymóg, który działa w pewien sposób jak sprężyna, która porusza całym procesem beatyfikacyjnym. Mam tu na myśli coś, co określamy mianem «opinii świętości». W języku łacińskim istnieje dawne przysłowie, które mówi: Vox populi, vox Dei. Oczywiście nie wszystkie głosy ludu są głosami Boga, jednak w tym wypadku mamy do czynienia ze świadomością rosnącą w czasie” – powiedział.

Jak zaznaczył, w przypadku kard. Stefana Wyszyńskiego nie było wątpliwości, że ta opinia świętości rośnie wśród wiernych. 

„W przypadku wielu osób, mimo ich sławy czy zasług, zdarza się, że po ich śmierci, po zakończeniu obrzędów pogrzebowych, po oficjalnych uroczystościach powoli, powoli popadają w zapomnienie. W przypadku kardynała Wyszyńskiego mamy do czynienia z czymś całkowicie odwrotnym – z rosnącą opinią świętości. Dzisiaj praktyką stosowaną w kongregacji jest branie pod uwagę opinii świętości co najmniej podczas dziesięciu ostatnich lat, żeby był zachowany czas stabilności. W przypadku opinii świętości kardynała Wyszyńskiego analiza przebiegła całkowicie pozytywnie”.

Kard. Semeraro podkreślił jednak, że aby doszło do beatyfikacji opinia świętości nie wystarczy. Prowadzi się dochodzenie w sprawie świętości, czyli „dochodzenie dotyczące praktykowania cnót przez kandydata na ołtarze”. Chodzi tu o cnoty teologalne, czyli wiarę, nadzieję i miłość, ale także o cnoty kardynalne, czyli roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo.

Jak tłumaczył, w przypadku kard. Wyszyńskiego zwraca się uwagę szczególnie na roztropność, „dlatego że Wyszyński był biskupem, był przywódcą wspólnoty, a roztropność w tradycji Kościoła jest cnotą właściwą tym, którzy prowadzą lud, którzy rządzą”.

„Człowiek rozsądny, prudens vir, to ten, który zna główne zasady życia społecznego, życia chrześcijańskiego, zasady etyki, ale też potrafi stosować je w konkretnych sytuacjach życiowych. Taki ktoś to człowiek rozsądny. W przypadku Wyszyńskiego mowa jest o osobie duchownej, o kapłanie, o biskupie. Podczas tej drogi do beatyfikacji wraz z cnotami kardynalnymi badane są więc także te określane cnotami pokrewnymi: cnota ubóstwa, wolności od rzeczy materialnych, uczciwego wykorzystania dóbr materialnych, dóbr doczesnych czy cnota czystości, wybór życia w celibacie, który sprzyja całkowitemu oddaniu się Bogu. Wszystkie cnoty mają związek z opinią świętości. Oznacza to, że cnoty nie są sprawą prywatną, lecz są zauważane przez wiernych, którzy postrzegają tę osobę jako wzór do naśladowania, jako kogoś, czyim życiem mogą się inspirować. Nie poprzez zwykłe powielanie ich, niczym kalka, ale każdy w odniesieniu do swojej sytuacji życiowej może czerpać przykład. Przyglądamy się więc tym wszystkim cnotom: cnotom teologalnym, cnotom kardynalnym, cnotom pokrewnym w odniesieniu do życia kandydata na ołtarze” – tłumaczył prefekt. 

Zwrócił uwagę, że roztropność jest mylona z ostrożnością, ze staraniami, żeby nikogo nie urazić, z chowaniem się czy usprawiedliwianiem, a tak nie jest. Chodzi tu o cnotę roztropności. 

„Kardynał Wyszyński był naprawdę «vir prudens», a jest to pojęcie z tekstów liturgicznych, którym określa się wyznawców wiary. «Mężowie roztropni»”.

Zaznaczył, że kard. Wyszyński żył w trudnych czasach.

„Wszystkie momenty historii są skomplikowane, lecz nie ma wątpliwości, że epoka historyczna, w której przyszło żyć kardynałowi, była epoką szczególnie złożoną. Czasami zdarza się, że mamy w ręce kłębek i nie wiemy już, jak go rozplątać. Istnieje tak zwany miecz Damoklesa, który przecina i niszczy wszystko. Człowiek roztropny ma natomiast cierpliwość, by umieć zrozumieć, umieć znaleźć właściwy moment, odpowiednią nić, aby otworzyć daną sprawę, a nie zamknąć ją”. 

Jak tłumaczył, roztropność kard. Wyszyńskiego przejawiała się w wielu aspektach, prowadząc go do mądrych decyzji mimo złożoności sytuacji.

„Kardynał Wyszyński był roztropny na dwóch frontach. Tych historycznych, które były narzucone – sytuacja jego ojczyzny, jego narodu w tym momencie, zmienne koleje losu, ale też w odniesieniu do życia wspólnoty chrześcijańskiej, Kościoła. Nie zapominajmy, że były okresy, w czasie gdy dowodził Kościołem, kiedy przyjmował odpowiedzialność nie tylko za swój Kościół diecezjalny, lecz jako prymas w imieniu papieża i Stolicy Apostolskiej był odpowiedzialny za cały naród, a więc za cały episkopat. W czasie gdy był obarczony dużą odpowiedzialnością, gdy złożoność sytuacji nie zawsze pozwalała na konsultacje, rozmowy, konferencje naukowe, musiał uważnie obserwować, dokonywać, mówiąc dzisiejszym językiem papieża Franciszka, właściwego rozeznania i podejmować decyzje przed Bogiem”. 

Dodał, że chociaż niektóre decyzje spotykały się z brakiem zrozumienia, z dokumentów wynika, że kardynał działał zawsze w duchu odpowiedzialności i sprawiedliwości. 

„Kiedy podejmuje się decyzje, nie zawsze jest się w stanie zadowolić wszystkich, bo ten, kto chce zadowolić wszystkich, nigdy nie podejmuje żadnych decyzji. Jest więc zrozumiałe, że niektóre wybory spowodowały niezrozumienie, jednak muszę powiedzieć, że z aktów procesu wynika, że nawet tam, gdzie pojawiały się osoby krytykujące niektóre jego wybory, wszyscy widzieli jego odpowiedzialność i uczciwość i nikt nigdy nie podawał w wątpliwość tego, że działał zgodnie z cnotą sprawiedliwości, działał dla konkretnych osób i dla ich dobra. Wszyscy, nawet nieliczni krytycy, w odniesieniu do konkretnych wyborów, nie do wielkich systemów, wszyscy dostrzegają i uznają jego prawość”.

Źródło: „Będziesz miłował. Rzecz o bł. kard. Stefanie Wyszyńskim”, Fundacja Opoka, Warszawa 2021.
 


Pokazać światu kard. Stefana Wyszyńskiego – wielkiego Polaka, a jednocześnie dramatyczną, ale i chlubną historię Polski – taki był zamysł powstania filmu „Będziesz miłował" wyprodukowanego przez Fundację Opoka. Więcej w serwisie „Polska energia zmienia świat".

« 1 »

reklama

reklama

reklama