reklama

Gdy rozwód kończy się pojednaniem. Lider Wspólnoty Sychar: „Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania”

W świecie, który coraz częściej mówi: „Masz prawo odejść”, „Zacznij od nowa”, „Nie męcz się”, wspólnota Sychar ma odwagę powtarzać coś zupełnie innego: „Spróbuj. Jeszcze nie wszystko stracone. Każde małżeństwo jest do uratowania”. Za tym zdaniem stoi dwadzieścia lat historii, tysięcy ludzkich łez, porażek, ale też cudów, które dokonały się właśnie wtedy, gdy po ludzku nie było już żadnej nadziei.

Aleksandra Angowska

dodane 05.12.2025 10:19

Z roku na rok statystyki GUS stają się coraz bardziej niepokojące. W 2023 r. w Polsce zawarto 145 898 małżeństw, a aż 40 648 zakończyło się rozwodem – to blisko 28 procent. Za tymi liczbami kryją się konkretne dramaty, łzy i poczucie bezradności. Jednak wiele par nawet jeśli już podjęły tę dramatyczną decyzję, w głębi serca pragnie czegoś innego: pojednania, uzdrowienia, powrotu do siebie. Wiele osób po fakcie przyznaje, że żałuje decyzji o rozstaniu, ale wstyd lub strach przed reakcją otoczenia nie pozwalają im zawalczyć o rodzinę.

Dla nich wszystkich istnieje miejsce, w którym mogą odnaleźć nadzieję. To wspólnota Sychar, której charyzmat brzmi: „Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania”.

Jak to się zaczęło?

Sebastian Stalmach, jeden z liderów, opowiada o początkach wspólnoty:

„Wspólnota powstała w 2003 roku w Warszawie, u pallotynów. Spotkało się wtedy trzech mężczyzn, których małżeństwa zaczęły się rozpadać. Szukali pomocy, a że niczego odpowiedniego nie znaleźli, trafili na spotkanie osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Zainteresował się nimi ks. Jan Pałyga. Tak narodził się Sychar. Nikt nie planował wielkiego dzieła, ale zaczęły dołączać kolejne osoby” – tłumaczy.

„Wkrótce powstały ogniska w Poznaniu, Żorach, potem wspólnota zaczęła działać również w internecie. Dziś Sychar jest obecne nie tylko w Polsce, ale i w Chicago, Bonn, Wiedniu oraz na Ukrainie – wszędzie tam, gdzie Polacy w kryzysie małżeńskim szukają duchowego wsparcia” – dodaje.

Spotkania, rekolekcje, wakacje z Bogiem

Wspólnota organizuje ogólnopolskie rekolekcje dwa razy w roku, a także wakacje w różnych częściach kraju – zawsze z obecnością kapłana. Jednak podstawą są lokalne „ogniska wiernej miłości małżeńskiej” przy parafiach.

„To są spotkania otwarte. Może przyjść każdy. Przyjeżdża do nas mnóstwo osób bardzo pogubionych” – mówi Stalmach.

„Mamy zasady: nie dajemy rad, nie oceniamy, nie polemizujemy. Jest porządek i przestrzeń na świadectwa” – dodaje.

Świadectwa te niosą ogromną siłę.

Sebastian wspomina swoje pierwsze spotkanie:

„Wydawało mi się, że mam największy problem na świecie. A potem posłuchałem innych i zobaczyłem, że ktoś ma gorzej, a wygląda na spokojniejszego ode mnie. Zastanowiło mnie, skąd u tej osoby taki pokój. Świadectwo drugiego człowieka jest bezcenne”

– opowiada.

Jak zaznaczył, na spotkania przychodzą osoby młode, dopiero rok po ślubie, ale i małżeństwa 60+. Przychodzą też pary razem – i takie historie budzą szczególną radość.

Klucz to praca nad sobą, a nie nad współmałżonkiem

Wspólnota konsekwentnie powtarza jedno: najpierw zmień siebie.

„Znajoma przyprowadziła męża «żeby go naprawili», on przyprowadził żonę w tym samym celu. A dopóki nie zrozumieli, że każdy pracuje nad sobą, nic się nie mogło wydarzyć” – mówi Sebastian. „Gdy moje serce się zmienia, zmienia się i małżeństwo” – dodaje.

„Jedną z najbardziej poruszających historii jest opowieść o Karolu i Monice. Byli w trakcie rozwodu. Monika miała już nową relację. Karol raz chciał się zgodzić na rozwód, raz nie – ale przychodził na spotkania wspólnoty i pracował nad sobą” – mówi Sebastian.

„I nagle mówi mi: «Żona do mnie zadzwoniła i za wszystko przeprosiła». Myślał, że chodzi o sprawę w sądzie. A na kolejne spotkanie przyszli już razem. Monika zauważyła realną, trwałą zmianę w mężu. Przyszła na wspólnotę, bo chciała poznać ludzi, przy których jej mąż się zmienił”.

Pojednanie nawet na sali rozpraw

Wspólnota ma też niezwykłe świadectwa interwencji Bożej „w ostatniej chwili”.

„Nasza Małgosia z Krakowa pojednała się z mężem na sali rozpraw. Ich prawniczka od tamtej pory nie bierze spraw, kiedy ktoś występuje o rozwód; bierze tylko takie sprawy rozwodowe gdy ktoś chce bronić małżeństwa”

– opowiada Sebastian.

Zdarza się również, że małżeństwa, które przeżyły zdradę, dzięki Panu Bogu we wspólnocie Sychar odnajdują drogę powrotną do siebie. Są też pary, które mimo samotności, żyją w wierności małżeńskiej i oddaniu drugiej połowie.

Kryzys ma wspólny mianownik: brak Boga

Historie są różne, ale jedno jest wspólne:

„Mianownik kryzysów to brak Pana Boga w małżeństwie. Właściwa hierarchia jest prosta: Pan Bóg, ja, żona, dzieci” – podkreśla jeden z  liderów  Sycharu.

Problemy nie znikną, ale gdy małżonkowie przechodzą przez nie razem, umacniają się i rosną w miłości.

„Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania”

W świecie, który coraz częściej mówi: „Masz prawo odejść”, „Zacznij od nowa”, „Nie męcz się”, wspólnota Sychar ma odwagę powtarzać coś zupełnie innego: „Spróbuj. Jeszcze nie wszystko stracone. Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania”. Za tym zdaniem stoi dwadzieścia lat historii, tysięcy ludzkich łez, porażek, ale też cudów, które dokonały się właśnie wtedy, gdy po ludzku nie było już żadnej nadziei.

Sychar nie obiecuje cudów, nie daje szybkich recept. Proponuje pracę nad sobą, budowanie relacji z Bogiem i we wspólnocie, wsparcie duchowe i świadectwa ludzi, którzy przeżyli dramaty, a jednak nie poddali się.

W świecie, który coraz częściej podważa sens małżeństwa, Sychar przypomina:

Miłość jest decyzją. Wierność jest drogą. A każde małżeństwo sakramentalne – naprawdę każde – można uratować.

1 / 1

reklama