reklama

Historia Brittany: aborcja, która miała ułatwić jej życie, przyniosła spustoszenie

Historia Brittany Poppe pokazuje jak na dłoni, jaki życiowy chaos i spustoszenie wprowadza aborcja. Społeczeństwo, które wskazuje kobietom przerwanie ciąży jako rzekome rozwiązanie ich problemów, wpędza je w jeszcze większe problemy.

MG

dodane 27.06.2025 10:29

W wieku 17 lat Brittany była w związku z „niewłaściwym chłopakiem”. Nie przestrzegał zasad, nie „pasował” do stylu życia jej rodziny, która nie akceptowała go. Dziewczyna prowadziła więc „podwójne życie”, ukrywając swoją relację przed rodzicami.

Kiedy odkryła, że jest w ciąży, zdecydowała się ją przerwać. Wydawało się to jej jedyną opcją, aby jej podwójne życie nie wyszło na jaw.

Tu sprawy przyjęły nieoczekiwany dla niej samej obrót. Jej „źle wychowany” chłopak zadeklarował, że chce tego dziecka, że ożeni się z nią i wszystko się ułoży.

„Uczył się na mechanika i był przekonany, że będzie miał środki, aby nas utrzymać” – relacjonuje Brittany. „Jego mama sama zaszła w ciążę w wieku kilkunastu lat, więc był pewien, że my też damy radę. Jednak ja tak nie uważałam. Nie chciałam, żeby wszystkie moje tajemnice i kłamstwa wyszły na jaw”.

Jak to pojąć? Dla Brittany wychowywanej w duchu wartości chrześcijańskich ważniejsze było zachowanie pozorów, tymczasem jej chłopak „ze złego domu” miał właściwie ukształtowane sumienie. Niestety ostatecznie zdanie dziewczyny przeważyło:

„On czuł się bezsilny i w końcu pogodził się z faktem, że nie chcę kontynuować ciąży" – powiedziała.

To, że dziewczyna lekceważy wartości, które przekazali jej rodzice, że zagłusza sumienie, jest czymś ewidentnie złym. Jeszcze większym problemem jest jednak to, że w większości zachodnich społeczeństw takie postępowanie interpretowane jest jako przejaw wyzwolenia i wolności. Zamiast pomóc młodej, zdezorientowanej i przerażonej dziewczynie wrócić na właściwą drogę, cyniczny personel placówek aborcyjnych utwierdza ją w przekonaniu, że zabicie własnego dziecka rozwiąże jej problemy.

„Ułatwimy to”

Kiedy Brittany zadzwoniła do kliniki aborcyjnej i powiedziała personelowi, że nie ukończyła 18 lat, poradzono jej, aby starała się o sądowe orzeczenie, że może dokonać aborcji bez wiedzy i zgody matki.

„Personel kliniki aborcyjnej sprawił, że złożenie wniosku o sądowe orzeczenie było banalnie proste” – powiedziała Poppe. „Zabrali mnie do sądu i zajęli się wszystkim za mnie. Nie musiałam nic robić".

Jej chłopak, wbrew samemu sobie, zawiózł ją do kliniki i zapłacił za aborcję.

„Musiałam opuścić zajęcia szkolne, więc skłoniłam koleżankę, żeby udawała moją matkę. Tak zdobyłam usprawiedliwienie i nie wzbudziłam żadnych podejrzeń”.

Brittany wybrała aborcję chirurgiczną, bojąc się, że pigułka wywołałaby poronienie u niej w domu i w ten sposób zostałaby wykryta. Sam zabieg wspomina jako olbrzymią traumę. Pomimo wielkiego bólu nie otrzymała środków przeciwbólowych.

„Lekarz, który przeprowadzał aborcję, powiedział mi, żebym poruszała palcami u nóg, bo to naturalny środek przeciwbólowy, ale to nie przyniosło mi żadnej ulgi".

Późniejsza opieka medyczna w klinice ograniczyła się do instruktażu antykoncepcyjnego i wydania recepty na pigułkę antykoncepcyjną, pomimo jej oporu.

Życie w kawałkach

Wychodząc z kliniki, Brittany widziała osoby, które się tam modliły.

„Widziałam ból na ich twarzach. Spojrzałam w oczy księdzu, który patrzył na mnie z takim smutkiem, ale także ze współczuciem, kiedy klęczał i modlił się. Wiedziałam, że to, co zrobiłam, było złe i czułam się winna”.

Dwa miesiące później matka Poppe odkryła jej sekret. Była zdruzgotana, gdy dowiedziała się, że życie jej pierwszego wnuka zostało zduszone w klinice aborcyjnej. Brittany nie umiała wytrzymać tej sytuacji i przeniosła się do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Jej relacja z chłopakiem trwała nadal. Potem poszła na studia, ale jej życie coraz bardziej rozpadało się na kawałki. Zmagała się z nadużywaniem alkoholu i dokonywała coraz gorszych wyborów.

„Nie radziłam sobie dobrze na studiach. Po prostu nigdy nie wykorzystałem swojego potencjału” – wspomina dziś.

Druga ciąża: wszystko wróciło

Dziesięć lat po aborcji Poppe wyszła za mąż. Ale tłumione poczucie winy i wstyd, które nosiła w sobie przez dekadę, wypłynęły na powierzchnię podczas drugiej ciąży.

„Czułam, że nie zasługuję na to, by zostać matką" – powiedziała. „Miałam przerażające przeczucie, że coś stanie się ze mną lub z moim dzieckiem. Doświadczyłam krwotoku poporodowego, który, jak powiedzieli mi lekarze, mógł być związany z aborcją”.

Pogrążając się w depresji, Poppe zmagała się z myślami samobójczymi, myśląc, że tylko śmierć może ją uwolnić od cierpienia.

Ostatecznie wola życia zwyciężyła, ale problemy psychiczne i zdrowotne pozostały.

Uleczenie przez przebaczenie

Poppe zapisała się do chrześcijańskiej grupy dla kobiet po aborcji „Przebaczenie i uwolnienie”. Tam w końcu odnalazła wewnętrzne uzdrowienie, którego tak pragnęła przez wszystkie te lata. W tym czasie poczuła też, że powinna dzielić się swoją historią z innymi kobietami. Zasługują na coś lepszego niż fałszywa pomoc, którą oferują im placówki aborcyjne.

„Zaczęłam prowadzić podcast «Uzdrowienie z aborcji dla chrześcijańskich kobiet», aby przekazywać innym, że jest nadzieja. Chciałam pomóc innym kobietom nie tkwić w smutku i wstydzie, tak jak ja, i odkryć Bożą miłość do nich”.

Jej podcast jest obecnie jednym z najpopularniejszych chrześcijańskich podcastów na świecie. Brittany Poppe stara się pomagać innym kobietom, aby nie wpadły w tę samą pułapkę, co ona. Uważa za swą misję uświadamianie o spustoszeniu, jakie niesie ze sobą aborcja.

„Ważne jest, aby chrześcijańscy pro-liferzy nie stygmatyzowali kobiet, które popełniły aborcję, ale okazywali im współczucie” – mówi Poppe.

Wskazuje jednocześnie, jak wielką krzywdę wyrządzają nastolatkom placówki aborcyjne, które bez problemu uzyskują dla nich sądowe orzeczenia pozwalające na dokonanie aborcji bez wiedzy i zgody rodziców.

Źródło: Live Action

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama