reklama

Po aborcji kobiety częściej odczuwają żal niż ulgę. Badania przeczą twierdzeniom zwolenników aborcji

Zwolennicy aborcji często przekonują, że aborcja przynosi ulgę kobietom w ciąży. Planned Parenthood twierdzi nawet, że „ponad 95 proc. osób, które dokonały aborcji, twierdzi, że po aborcji odczuwało głównie ulgę”. Nowe badanie przeprowadzone przez amerykański Instytut Elliota obala to twierdzenie, wykazując, że znacznie częściej po aborcji kobiety doświadczają poczucia winy, wstydu i żalu.

MK

dodane 20.09.2025 12:38

Porównując kobiety, które poroniły lub straciły ciążę w sposób naturalny, z kobietami, które dokonały aborcji, badanie wykazało, że obie grupy zgłaszały podobny poziom smutku, depresji i lęku. Jednak kobiety, które dokonały aborcji, zgłaszały znacznie wyższy poziom poczucia winy, wstydu i żalu.

Uczucie ulgi było widoczne jedynie u 30 proc. kobiet biorących udział w badaniu, które opisały aborcję jako „chcianą i zgodną z moimi wartościami i preferencjami”. U pozostałych kobiet ulga była rzadko zgłaszanym uczuciem.

Siedemdziesiąt procent kobiet zgłosiło, że odczuwały presję ze strony innych osób lub okoliczności, aby dokonać aborcji.

Ta presja zewnętrzna była „silnie powiązana z tym, że kobiety zgłaszały, że ich aborcje były niespójne lub sprzeczne z ich własnymi wartościami i preferencjami”, czytamy w oświadczeniu dotyczącym badania.

Około 13 proc. kobiet biorących udział w badaniu, które dokonały aborcji, określiło je jako „wymuszone”. Kobiety te konsekwentnie oceniały swoje negatywne emocje jako silniejsze niż wszystkie pozostałe podgrupy. Kobiety z grupy zgłaszającej przymus najczęściej deklarowały również, że nadal odczuwają intensywne negatywne emocje – nawet 20 lat po aborcji.

Twierdzenie zwolenników aborcji, że ulga jest najczęstszą reakcją na aborcję, opiera się w rzeczywistości na zaledwie dwóch badaniach, twierdzi David Reardon, dyrektor Instytutu Elliota i autor nowego badania na temat rzekomej ulgi wynikającej z aborcji.

Oba wcześniejsze badania opierały się na małych próbkach kobiet, które zostały zrekrutowane do udziału w ankiecie w placówkach aborcyjnych. Ponadto w przypadku obydwu badań znaczna większość kobiet odmówiła udziału lub zrezygnowała z udziału.

„To przejaw autocenzury” – mówi D. Reardon. Jak wyjaśnia, kobiety, które doświadczają najbardziej negatywnych emocji nie chcą brać udziału w takich badaniach. „Nie chcą myśleć o swoich aborcjach, a tym bardziej rozmawiać o nich z obcą osobą” – przekonuje.

W efekcie w badaniach, na które powołują się zwolennicy aborcji, brały udział „głównie te kobiety, które są najbardziej przekonane o swojej słuszności i odczuwają najmniej negatywnych emocji”.

Readon przeprowadził losowe badanie ankietowe w skali ogólnokrajowej z udziałem 1925 kobiet w wieku od 41 do 45 lat. Temat badania nie został ujawniony z wyprzedzeniem, a przed pytaniem kobiet o historię aborcji zastosowano metodologię „redukcji stygmatyzacji”.

W rezultacie 21,2 proc. ankietowanych kobiet przyznało się do co najmniej jednej aborcji w przeszłości, co jest wynikiem bardzo zbliżonym do 23,7 proc. wskaźnika aborcji prognozowanego przez Instytut Guttmachera, ale jednocześnie dwukrotnie wyższym niż w większości badań ogólnokrajowych, w których zazwyczaj obserwuje się znacznie wyższy wskaźnik ukrywania aborcji.

„Fakt, że badacze pracujący dla grup zajmujących się propagowaniem aborcji nie znaleźli żadnych błędów w naszych wcześniejszych badaniach, opartych na tym samym zestawie danych, podkreśla trafność tych ustaleń” – mówi David Reardon. „Z powodu braku dowodów podważających nasze wyniki, ich jedyną reakcją było udawanie, że nasze odkrycia nie istnieją, w nadziei, że media zrobią to samo”.

Źródło: LifeNews

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama