Trauma sięgająca do głębi duszy

Jaki wpływ na nasze zdrowie ma nasza psychika? Do czego może prowadzić stres, zamartwianie się i trwanie w poczuciu krzywdy?

Słowo „trauma”, pochodzące z języka greckiego („uraz, rana”), w kontekście psychicznym oznacza przeżycie sytuacji silnego stresu, wywołującego w naszym organizmie specyficzną reakcję psychofizyczną, wytrącającą nas ze stanu normalnej życiowej równowagi. W pewnym stopniu nasz organizm jest przystosowany do radzenia sobie z takimi sytuacjami: pod wpływem zagrożenia w naszych nadnerczach natychmiast pobudza się produkcja kortyzolu, zwanego hormonem stresu, adrenaliny oraz noradrenaliny, co stymuluje cały organizm do wysiłku znacznie przekraczającego nasze normalne możliwości. Jesteśmy więc niejako biologicznie zaprogramowani, aby w groźnej sytuacji „zebrać w sobie siły”, w celu walki lub ucieczki.

Problemem nie jest sama sytuacja stwarzająca zagrożenie, ale ślad, jaki pozostawia w naszej psychice. Ból towarzyszący silnemu przeżyciu sprawia, że nasz mózg próbuje wyprzeć je z pamięci, zepchnąć do podświadomości. Nic jednak w naszym mózgu nie ginie — jest on jak doskonały magnetofon, rejestrujący wszystko, co się nam przydarza, pilnując jednocześnie, aby to, co sprawia nam silny dyskomfort, zostało głęboko ukryte, zamknięte na „emocjonalny klucz”. Niestety, to co schowane, w dalszym ciągu oddziałuje na nasze życie. Pod wpływem traumatycznych przeżyć z przeszłości zmienia się nasze nastawienie do teraźniejszości. Jakikolwiek bodziec, przypominający dawne zdarzenie, wywołuje w nas złe, a jednocześnie trudne do określenia, skojarzenia. To rodzi lęk lub agresję, odnawia ból emocjonalny, a bardzo często ma też wpływ na fizyczne funkcjonowanie naszego organizmu, wywołując bezsenność, nadmierne napięcie mięśni, bóle kręgosłupa, migrenę i osłabiając działanie naszego systemu odpornościowego (pisaliśmy o tym w poprzednim artykule). W psychologii mówi się o zespole stresu pourazowego (PTSD), będącym rodzajem zaburzenia lękowego powstałego w wyniku silnej traumy (na przykład u osób, które przeżyły gwałt, napad czy były ofiarą klęski żywiołowej, często także u żołnierzy po powrocie z misji wojskowej). Efektem takiego nagłego i silnego stresu mogą być trzy grupy objawów:

1) związane z odżywaniem w pamięci traumatycznych przeżyć (na przykład w postaci koszmarów sennych),

2) związane z wycofywaniem (unikanie tego, co kojarzy nam się z trudnym przeżyciem),

3) objawy fizyczne.

Zespół stresu pourazowego nie jest jednak jedyną możliwą konsekwencją traumy, istnieją bowiem różne rodzaje przeżyć traumatycznych. Część z nich związana jest z gwałtownymi (i zazwyczaj niespodziewanymi) przeżyciami, takimi jak wypadek, zetknięcie ze śmiercią, silną agresją lub napaścią. Trauma może być jednak również skutkiem mniej intensywnych, ale przedłużających lub powtarzających się negatywnych doznań. Jakakolwiek forma przemocy fizycznej lub psychicznej, jeśli trwa odpowiednio długo, wywołując w nas poczucie zagrożenia i bezradności, może być źródłem traumy, pozostawiającej trwały ślad w naszej psychice. Szczególnie bolesne i obciążające pod względem psychicznym są traumatyczne przeżycia z okresu dzieciństwa, ponieważ jest to okres, w którym jesteśmy szczególnie bezradni i w którym kształtuje się nasza osobowość. To, co u osoby dorosłej wywołałoby stosunkowo słabą reakcję — być może chwilowy wybuch złości lub podenerwowanie, u dziecka może zostawić trwały ślad w psychice. Czuje się ono bowiem zależne od swoich rodziców i opiekunów — zaburzone relacje z nimi wywołują więc silne i trwałe negatywne stany emocjonalne. Źródłem dziecięcej traumy może być zaniedbanie, przemoc psychiczna (na przykład, systematyczne odbieranie dziecku poczucia wartości lub grożenie mu), doświadczenie rozpadu małżeństwa rodziców, przemoc fizyczna, doświadczanie lęku i niestabilności związanego z alkoholizmem któregoś z rodziców i wiele innych sytuacji. Niemal każdy z nas nosi w sobie różnie nieprzepracowane traumy z okresu dzieciństwa, nie zdając sobie sprawy z tego, jak olbrzymi wpływ mają one nadal na funkcjonowanie naszej psychiki. Czasami wynikły one z krzywd i zaniedbań spowodowanych przez rodziców, czasem — z trudnych okoliczności, niezależnych od nas. Przywołajmy historię autora książki „Living in Father's Love”, który pod wpływem dziecięcej traumy wyrobił w sobie postawę emocjonalnego zdystansowania do rzeczywistości.

Mając osiem lat pewnego dnia poczułem ostry ból w stawach moich rąk i nóg. Płakałem, bo nie mogłem nimi poruszyć bez bólu. Zabrano mnie do lekarza, a stamtąd wysłano prosto do izolatki w szpitalu, ponieważ podejrzewana była choroba Heinego-Medina. Doświadczałem bólu i samotności. Mój pokój miał szklaną przegrodę, tak że pielęgniarki mogły na mnie patrzeć, ale nikt nie wchodził do pokoju bez rękawiczek i maski. Nikt mnie nie dotykał ani nie mówił do mnie. Gdy odwiedzali mnie rodzice, byli po drugiej stronie szkła. Pamiętam, jak byłem bardzo samotny i przerażony. Jednego dnia błagałem mamę, aby mnie już tam nie zostawiali. Płakałem i błagałem, ale nie mieli wyboru. Kiedy skończyły się odwiedziny, odjechali. Widziałem, jak odjeżdżają i zapisałem w swoim sercu zasadę: „nikt mi nie pomoże”. Z upływem czasu, moje łzy wyschły i pomyślałem: „nikogo nie potrzebuję. Muszę nauczyć się samemu radzić sobie z rzeczywistością”. Nauczyłem się, jak dystansować się od moich bolesnych okoliczności. Wytworzyłem też inną zasadę: „jeśli życie jest bolesne, po prostu odchodź na bok. Nic się nie dzieje, ponieważ ciebie tam już nie ma”.

W ten sposób Robert de Hoxar pod wpływem silnej traumy nauczył się w pewien sposób radzić sobie z trudnymi przeżyciami. Niestety scenariusze i modele zachowania powstałe w ten sposób są bardzo często nieadekwatne i stwarzają kolejne problemy. Autor opisuje dalej:

W dorosłym życiu nie odczuwałem prawie bólu, ponieważ dystansowałem się, kiedy tylko się przydarzał. Była to moja ochrona wobec bólu fizycznego, emocjonalnego i relacyjnego i była skuteczna. Pociągała jednak za sobą nieszczęśliwe konsekwencje w moich relacjach. Czasem Vicky [moja żona] była na mnie zła, a ja jej nie słuchałem. Krzyczała: „czy ty mnie w ogóle słuchasz?”. Ja na to: „tak”. Pytała wtedy: „Co ja powiedziałam?”. A ja odpowiadałem „pytałaś, czy cię słucham”. Nie podobał się jej mój żart i mówiła „ale co mówiłam wcześniej?” A ja nadal żartowałem, mówiąc: „czyżbyś nie pamiętała?”. Wtedy Vicky wybiegała z pokoju, a ja nie czułem nic. To zdystansowanie, które utrzymywało mnie z dala od bólu, utrzymywało mnie także z dala od bliskich relacji.

Tego rodzaju modele zachowania — czy uświadamiamy sobie je, czy też nie — istnieją w życiu niemal każdej dorosłej osoby. Pod wpływem silnych negatywnych przeżyć z okresu dzieciństwa wyrabiamy w sobie swego rodzaju strategie przetrwania, czyli modele myślenia i zachowania, które mają nas zabezpieczyć przed przyszłym stresem. Niestety w ten sposób utrwalamy w sobie postawę osoby okaleczonej, której trudno później cieszyć się życiem, spełniać się i realizować cały swój potencjał. Traumę można bowiem bardzo trafnie porównać do fizycznego kalectwa. Tak jak w przypadku fizycznych urazów potrzebujemy rehabilitacji, aby powrócić do pełni zdrowia, w przypadku traumy psychicznej również konieczna jest odpowiednia „rehabilitacja”, przepracowanie na nowo bolesnych sytuacji i własnych reakcji na nie. I tak, jak rehabilitacja wymaga wysiłku, a nieraz wiąże się z bólem, podobnie przepracowanie traumy samo w sobie może być trudne i bolesne, jest jednak konieczne — prowadzi bowiem do emocjonalnego uzdrowienia i oczyszczenia.

Część rad, dotyczących tego, jak radzić sobie z traumą, które możemy spotkać w poradnikach czy na portalach internetowych, jest być może przydatna, ale niewystarczająca. Ogólne wskazówki, takie jak „zredukuj ilość stresu”, „wysypiaj się”, „nie próbuj radzić sobie z traumą za pomocą alkoholu”, nie są pozbawione sensu, nie rozwiążą jednak sytuacji osoby pozostającej pod wpływem traumy. Porada, aby się wysypiać, gdy noc w noc dręczą nas koszmary, brzmi jak słynne stwierdzenie Marii Leszczyńskiej, która słysząc, że francuscy chłopi nie mają pieniędzy na chleb, stwierdziła „to niech jedzą ciastka”. Łatwo tłumaczyć komuś, kto nie radzi sobie z trudną przeszłością, że nie powinien pić alkoholu — co jednak w zamian? Co może rzeczywiście zredukować psychiczne obciążenie, noszone nieraz przez długie lata?

Nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi — biorąc pod uwagę zróżnicowanie samej traumy, różną wrażliwość i odporność psychiczną, a także różne sytuacje życiowe. Zarówno jednak psychologowie, jak i chrześcijanie zajmujący się poradnictwem lub modlitwą o uzdrowienie wewnętrzne, zwracają uwagę na to, że uleczenie związane jest z powrotem do trudnych przeżyć, a nie uciekaniem od nich. Psychoterapeuta może być w tej sytuacji niejako katalizatorem, stawiając właściwe pytania, ucząc, jak skanalizować gwałtowne uczucia. Często jednak w trakcie terapii dochodzimy do swoistej „ściany” — udaje się odkryć źródło zaburzeń psychicznych, ujawnić tkwiące w nas wyniszczające nas emocje, błędne modele myślenia i zachowania, a jednak nie udaje się ich przezwyciężyć. Pod wpływem kolejnych bodźców, w kolejnej sytuacji stresowej wracamy do nich, jak małe dziecko do smoczka.

Autor cytowanej książki, Robert de Hoxar, podkreśla, że problemy natury psychicznej, zarówno te związane z traumą, jak i inne, mają swoje podłoże duchowe. Nie rozwiążemy do końca i w sposób trwały tego, co nas trapi w sferze psychicznej, jeśli zignorujemy to, co znajduje się w jeszcze głębszej warstwie — w naszym duchu. Problematyczne uczucia, modele myślenia i zachowania wymagają bowiem uzdrowienia u samej ich podstawy, w przeciwnym razie będą odrastać jak chwast, który jest przycinany, ale nie wyrywany z korzeniem.

Dobrym przykładem jest trauma związana z trudnymi przeżyciami z okresu dzieciństwa. Zaniedbanie, krzywdzące słowa, przemoc fizyczna, niezrozumienie, podważanie naszej wartości, którego doświadczaliśmy od własnych rodziców i wychowawców wytworzyło w nas szereg strategii, które pozwoliły się obronić przed tymi zagrożeniami. Mogły one polegać na przyjęciu pewnych problematycznych modeli zachowania (na przykład — wycofywanie się we własny świat, branie na siebie obowiązków ponad siły, usiłowanie realizowania wszystkich potrzeb i zachcianek innych, obracanie wszystkiego w żart), mogły też wiązać się z wypracowaniem podświadomych życiowych zasad, budujących nasze superego (na przykład: „staraj się zawsze zrobić więcej, niż od ciebie oczekują”, „nikt cię naprawdę nie kocha, więc musisz sam zadbać o siebie”, „niedobrze jest mówić szczerze o swoich uczuciach”, „nie można ufać osobie, która...”). U podstaw tych wszystkich wykrzywionych strategii przetrwania leży zraniona miłość, popsute relacje z ludźmi, na których nam naprawdę zależy i od których zależy nasze życie.

Niestety na płaszczyźnie psychicznej nie znajdziemy nigdy doskonałej miłości, nie odbudujemy w sobie fundamentalnego zaufania do innych. Inni zawsze będą niedoskonali, będą nas ranić i krzywdzić. Czy wobec tego skazani jesteśmy na życie jako emocjonalne kaleki, z licznymi ranami i bliznami nie pozwalającymi normalnie funkcjonować? Odpowiedź tkwi w treści seminariów, prowadzonych przez małżeństwo de Hoxarów. Są one poświęcone przeżyciu i doświadczeniu jedynej całkowicie bezwarunkowej i doskonałej miłości w naszym życiu — miłości Boga jako naszego Ojca. Okazuje się, że to doświadczenie ma prawdziwą moc uzdrawiającą nasze zranione emocje — do samej głębi naszej duszy. Doświadczenie Jego miłości pozwala odnaleźć w sobie moc przebaczenia naszym krzywdzicielom i uwolnić się od piętna, jakie trauma wycisnęła na naszej duszy. Przebaczenie nie oznacza, że umniejszamy wagę krzywdy, nie neguje bólu z nią związanego. Pozwala jednak uwolnić miłosierdzie nad krzywdzicielem — tak, jak sami doświadczyliśmy w swym życiu ojcowskiego miłosierdzia Boga. Jest on bowiem Ojcem, u którego miłosierdzie tryumfuje nad sprawiedliwością. Seminaria prowadzone przed de Hoxarów zaczynają się dopiero rozwijać w Polsce, istnieje jednak podobny program „Strumienie życia”, który pozwala sięgnąć do źródeł naszych problemów psychicznych i doświadczyć głębokiego uzdrowienia wewnętrznego. Można go polecić wszystkim, a szczególnie tym, którzy przechodzili już terapię metodami oferowanymi przez współczesną psychologię, a jednak nadal mają poczucie, że ich problemy nie zostały rozwiązane.

Polecana lektura i seminaria:

1. Robert and Vicki de Hoxar, Living in Father's Love, Otcovo srdce pre Slovensko 2018, www.seminarotcovosrdce.sk

2. Seminaria "Serce ojca" w Polsce: http://glosnapustyni.pl/projekty/serce-ojca/

3. Program „Strumienie życia”: http://strumieniezycia.pl

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama