Dramat tych małżonków, którzy nie mogą doczekać się dziecka, otwiera nas wszystkich na tę prawdę, że dziecko jest darem Bożym. Stwórca nigdy nie daje dziecka na własność, ale powierza je rodzicom, aby otoczyli je bezinteresowną miłością, bo przecież od samego początku jest ono równą im w godności ludzką osobą – pisze o. Jacek Salij OP.
O wielkim bólu świadczy poniższy list:
„Tylko jeden jedyny raz usłyszałam podczas mszy świętej modlitwę w intencji małżonków, którzy nie mogą dochować się dziecka. Jest nas naprawdę coraz więcej, a nawet ze strony Kościoła nie mamy wsparcia, ani nawet zrozumienia. Pewien ksiądz dopiero po rozmowie z bezdzietną mężatką uświadomił sobie, ze brak dzieci w domu jest dla wielu par przyczyną wielkiego bólu i płaczu. Chciałoby się, żeby ludzie pomyśleli czasem o frustracjach takich małżonków jak my dwoje, i żeby od czasu do czasu ktoś się za nas pomodlił. Bo ja i mój mąż czasem nie dajemy już rady”.
Czytając ten list, w pierwszym odruchu westchnąłem: żeby przynajmniej wzięło na wstrzymanie tych celebrytów, którzy bez przerwy epatują opinię publiczną wynurzeniami, że oni dzieci nie mają i nie chcą ich, i zamierzają trwać w tym postanowieniu do końca! Jednak mogliby pomyśleć o tym, że takie ich „przechwałki” sprawiają wiele przykrości ludziom, którzy marzą o dzidziusiu i nie mogą się go doczekać.
Bezdzietni przez lata
Pragnienie dziecka to ze wszech miar zrozumiały przejaw miłości małżeńskiej. Chociaż jednak urodzenie i wychowanie dzieci stanowi istotny cel małżeństwa, to przecież celem małżeństwa jest również sama miłość, oddanie się sobie wzajemnie, wspieranie się w doli i niedoli, tworzenie wspólnego domu. Marzenie o powiększeniu rodziny nigdy nie powinno pochłonąć małżonków tak bardzo, żeby zaniedbali uważności również na miłość wzajemną.
Oba te cele małżeństwa są fundamentalnie ważne.
Dlatego od początku nieważne jest małżeństwo takiej pary, która z góry wyklucza potomstwo. Zarazem jednak – jak stanowczo orzeka kanon 1084 – „niepłodność ani nie wzbrania zawarcia małżeństwa, ani nie powoduje jego nieważności”. Ludzie bezdzietni realizują sens swojego małżeństwa przez wierną i wytrwałą wzajemną miłość, którą sobie ślubowali. Wielka to łaska, jeśli swoją wzajemną miłość mogą przejawiać również w takich lub innych zaangażowaniach społecznych.
Temat bezdzietności znamiennie często pojawia się w Piśmie Świętym. Dość wspomnieć, że dzieje ludu Bożego zaczęły się od trzech przez całe lata bezdzietnych małżeństw (Abrahama i Sary, Izaaka i Rebeki, Jakuba i Racheli). Z długo bezdzietnej matki narodził się mocarz Boży, Samson. Podobnie wielki sędzia Samuel, pod którego okiem Bóg powołał dwóch pierwszych królów swojego ludu, Saula i Dawida. Wreszcie, z bezdzietnych Zachariasza i Elżbiety urodził się największy i ostatni prorok Starego Testamentu, Jan Chrzciciel, mający imiennie rozpoznać tego Baranka, który przyszedł zgładzić grzechy świata.
Wobec tego, że temat jest tak istotnie obecny na kartach Pisma Świętego, zrozumiałe, że sporo mówi się tam o bólu przeżywanym przez małżonków bezdzietnych, ale również o radości, jaka przychodzi wraz z przyjściem dziecka na świat. „Cóż zechcesz mi dać - pytał Abram Boga – skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka...? (Rdz 15, 2). Spraw, abym miała dzieci; bo inaczej przyjdzie mi umrzeć! – wołała Rachela do swego męża Jakuba (Rdz 30, 1)”.
Anna, przyszła matka Samuela, „smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona” (1 Sm 1,10), mimo że męża miała wspaniałego, który pocieszał ją jak umiał. Kiedy zaś niepłodna dotąd Elżbieta urodziła syna i „kiedy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie, cieszyli się z nią razem” (Łk 1,58). „On [Bóg] niesie radość dla bezpłodnej matki – przypomnijmy Psalm 113 w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego – miłe w jej domu rozmnażając dziatki”.
Duchowa płodność
Trochę dezorientować nas może to, że wszyscy bez wyjątku opisani w Biblii bezdzietni małżonkowie w końcu jednak dziecka się doczekali. „Niestety, w życiu nie jest tak cudownie” – łatwo sobie pomyśleć, zwłaszcza jeśli się samemu podobnego dramatu doświadcza.
Otóż w Piśmie Świętym nic nie jest przypadkowe, nie ma tam również takich cudów, które nie by miały jakiegoś głębszego dna. Skoro tak mocno podkreśla się tam, że Bóg nie pozostawia bezpłodnym żadnego ze swoich przyjaciół, prosty stąd wniosek, że musi istnieć coś takiego jak płodność duchowa – nieraz może ważniejsza i bardziej światu potrzebna niż zwyczajne rodzicielstwo. Już w Starym Testamencie zaczęto to rozumieć: „Lepsza bezdzietność [połączona] z cnotą, nieśmiertelna jest bowiem jej pamięć, bo ma uznanie u Boga i ludzi” (Mdr 4,1).
W prostych, ale jakżeż prawdziwych słowach mówi o tym również Katechizm Kościoła Katolickiego (2379): „Ewangelia ukazuje, że bezpłodność fizyczna nie jest absolutnym złem. Małżonkowie, którzy po wyczerpaniu dozwolonych środków medycznych cierpią na bezpłodność, złączą się z krzyżem Pana, źródłem wszelkiej duchowej płodności. Mogą oni dać dowód swej wielkoduszności, adoptując opuszczone dzieci lub pełniąc ważne posługi na rzecz bliźniego”.
Tak czy inaczej, dramat tych małżonków, którzy nie mogą doczekać się dziecka, otwiera nas wszystkich na tę prawdę, że dziecko jest darem Bożym. Stwórca nigdy nie daje dziecka na własność, ale powierza je rodzicom, aby otoczyli je bezinteresowną miłością, bo przecież od samego początku jest ono równą im w godności ludzką osobą. Szczególnie zachwyca w dziecku to, że od samego początku wspaniale obdarza ono tych wszystkich, którzy je kochają – chociaż początkowo chyba nie jest ono tego świadome.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.