Postępowy protestantyzm

W połowie stycznia Kościół ewangelicki w Niemczech poczynił kolejne kroki na drodze postępu i wszechobecnej tolerancji

"Idziemy" nr 5/2011

Stefan Meetschen

POSTĘPOWY PROTESTANTYZM

W połowie stycznia Kościół ewangelicki w Niemczech poczynił kolejne kroki na drodze postępu i wszechobecnej tolerancji. Mianowicie oficjalnie zezwolił pastorom – płci męskiej i żeńskiej – na zamieszkiwanie ze swoimi partnerami, odpowiednio gejami lub lesbijkami, w domach parafialnych. Jak donoszą niemieckie media, ponieważ geje i lesbijki coraz częściej przyznają się do swojej orientacji seksualnej, „władze kościelne nie mogły nadal siedzieć z założonymi rękoma”. No i zamiast wyznaczać standardy moralne i kulturowe, dostosowały się do obecnie panujących.

Niemiecka telewizja Deutsche Welle otrąbiła zwycięstwo „prześladowanych” za swoje przekonania i uczucia, a na końcu wyraziła żal, że niestety pastor-gej czy pastor-lesbijka, zgodnie z wewnętrznymi wytycznymi Kościoła ewangelickiego, będzie mógł/mogła zamieszkać na plebanii ze swoim partnerem/partnerką dopiero po uzyskaniu zgody rady parafialnej. I zaraz dodała, że właściwie to nie będzie duży problem, bo przecież zasadniczo niemieckie społeczeństwo jest tolerancyjne i otwarte na różne światopoglądy i orientacje.

Wszystko by się zgadzało, gdyby nie fala protestów, jakie nowa regulacja wywołała zwłaszcza w Bawarii i Badenii-Wirtembergii. Niektórzy ewangelicy zagrozili wręcz wystąpieniem z Kościoła. Ośmiu emerytowanych biskupów ewangelickich wystosowało otwarty list, w którym krytykują ów nowy przepis, uzasadniając swoje zdanie tym, co mówi Biblia o homoseksualizmie. Ale i na to niemieckie media znalazły właściwy komentarz. Jak podaje berlińska „Tageszeitung”, jeden z ewangelickich proboszczów z Hamburga stwierdził, że „ten protest jest jedynie ostatnim buntem niewielkiej mniejszości”. A krajowa biskup Kościoła ewangelickiego Ilse Junkermann stwierdziła, że „to wszystko jest kwestią interpretacji Pisma Świętego”. Po czym dodała, że „pastora-geja mieliśmy już w Saksonii w 1968 r. Problemów z tego powodu nie było”.

Mój przyjaciel z Monachium, wyznania ewangelickiego, znajduje się właśnie w tej „niewielkiej mniejszości”, która jest zaszokowana kierunkiem, w jakim podąża Kościół ewangelicki w Niemczech. Pisałem już o byłej pani biskup Margot Käßmann, rozwódce, która podała się do dymisji po tym, jak policja złapała ją na prowadzeniu samochodu po spożyciu alkoholu. Mój przyjaciel jest synem protestanckich świeckich misjonarzy, którzy spędzili 30 lat w Japonii. On też się tam urodził i wychował, a na studia przyjechał do Niemiec, aby poznać swój kraj i kolebkę swojego Kościoła, aby otrzymać podobną formację jak jego rodzice, którzy wyemigrowali na drugi koniec świata, aby głosić słowo Boże.

Był to jednak czas, kiedy Kościół ewangelicki szedł już drogą wprowadzania „ułatwień” dla swoich wyznawców. Mój przyjaciel bardzo się rozczarował tym, co zastał w Niemczech. Jego rodzice zresztą nawet już nie chcą wracać na emeryturę z Japonii do swojej ojczyzny. A on sam, po kilkunastu latach „formacji” w Kościele ewangelickim, ostatecznie postanowił z niego odejść. Wraz z żoną i kilkoma przyjaciółmi założyli własną grupę odnowy, spotykając się raz w tygodniu na nabożeństwie w jednym z monachijskich kościołów. I mimo całej nagonki prowadzonej w Niemczech na Kościół katolicki, mój przyjaciel coraz częściej wyjeżdża z żoną na rekolekcje właśnie do katolickich klasztorów. Nawet ślub brali w słynnym benedyktyńskim opactwie w Ettal, chociaż w obrządku ewangelickim, ale z błogosławieństwem swojego przyjaciela i ojca duchownego – benedyktyna.

Ale może nie narzekajmy za bardzo na zbyt liberalny Kościół ewangelicki, który w rzeczy samej bezwiednie robi wspaniałą reklamę prawdziwemu nauczaniu Kościoła katolickiego. Herzlich wilkommen! Serdecznie witamy!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama