Na lewo patrz

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (20/2008)

Ku uciesze wszystkich, którym dobrze znana jest szpetota socjalizmu, lewicowy plankton partyjny dzieli się coraz bardziej i rozpada. Ale i pączkuje. Kres koalicji LiD, czyli rozwód SLD z PD i odejście SdPl, dał początek kolejnym przegrupowaniom. Mizerne notowania lewicy sprawiają, że sporo osób ulega przeświadczeniu o rychłym zgonie tej formacji. Obawiam się jednak, zacni utracjusze raju, że to tylko marzenie.

Rozpad LiD jest swoistym paradoksem historii, bo to Sławomir Sierakowski, nadzieja lewicy, wbił nóż w projekt „historycznego" sojuszu, promowanego swego czasu przez duet Cimoszewicz - Michnik. A miała to być, jak powiadają Amerykanie, iście „kawiorowa lewica", skupiająca szeroki front miłośników luksusowych samochodów, dobrych cygar i wykwintnych trunków. Tacy chętnie jeszcze głoszą frazesy socjalistyczne, ale sami nie jadają w barach mlecznych ani nie jeżdżą tramwajami. A jednak Olejniczak, walcząc o przetrwanie, poszedł za głosem Sierakowskiego.

Tymczasem Celiński i Balicki przymierzają się do stworzenia nowej formacji lewicowej, której sztandarowym wizerunkiem miałby zostać „żubr białowieski", czyli Włodzimierz Cimoszewicz. Ale i w samym SLD nie ustaje ferment: buńczuczny Napieralski zapowiada, że - w ramach przebudowy polskiej lewicy - zamierza w czerwcu oficjalnie stanąć w konkury z Olejniczakiem o przywództwo w partii. Może jednak niewiele zdziałać, bo dzięki zręcznemu manewrowi z rozbiciem LiD Olejniczak pozbył się jednocześnie obu niewiele znaczących, acz kłopotliwych sojuszników. Wiadomo, że ani PD, ani SdPl żadnych szans w wyborach nie mają, toteż SLD zyskał szansę samodzielnego zagospodarowania pola na lewicy.

W tej sytuacji, już bez „hamulcowych", pójdzie - zgodnie z zapowiedziami - „drogą hiszpańską", naśladując poczynania premiera Zapatero. Ów wiceprzewodniczący Międzynarodówki Socjalistycznej pozuje na obrońcę praw człowieka, co zupełnie mu nie przeszkadza w solidaryzowaniu się z takimi „obrońcami praw", jak Castro czy Chavez. A wsławił się m.in. legalizacją w Hiszpanii związków homoseksualnych, nazywanych przewrotnie „małżeństwami". To samo marzy się SLD, toteż wkrótce możemy spodziewać się i u nas hałaśliwej kampanii na rzecz homozwiązków czy liberalizacji prawa do aborcji. Bój to będzie ich ostatni? Chyba jednak nie, bo widzimy i słyszymy, w jakim kierunku podąża cały Eurosojuz.

Ale trwa również reaktywacja starych, wypróbowanych towarzyszy, którzy uczestniczyli jeszcze w niejednym plenum piekłoszczki PZPR. Choćby Józef Oleksy - ten co to powiada, że „ostry jest jak brzytwa" - nie ukrywa, że marzy mu się Parlament Europejski. Ciekawe, czy po okresie kwarantanny, spowodowanej „chorobą filipińską", nie zechce uaktywnić się również Kwaśniewski?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama