Zagadnienie prawdy chrystianizmu

Fragmenty książki "Nauczanie Rabbiego Jeshuy"

Zagadnienie prawdy chrystianizmu

Claude Tresmontant

Nauczanie Rabbiego Jeshuy

ISBN: 978-83-60335-18-5

wyd.: Fronda 2008


Rozdział XXIV ZAGADNIENIE PRAWDY CHRYSTIANIZMU

To samo pytanie, które narzucało się rodakom Jezusa i ludziom Mu współczesnym, narzuca się również nam, którzy żyjemy w XX wieku po narodzeniu Rabbiego.

Skoro nauka Jeszuy jest taka, jaka jest, trzeba sobie postawić pytanie, jakie jest źródło tej nauki?

Na to pytanie można odpowiedzieć dopiero wtedy, kiedy z bliska przyjrzało się nauce Rabbiego i sformułowało się najpierw sąd na temat wartości tej nauki. Ten, kto po zbadaniu tej nauki uważa, że nie ma ona żadnej wartości albo też ma wartość bardzo przeciętną, będzie mógł bez żadnej trudności odpowiedzieć: „Jeszua z Nazaretu? To prorok żydowski, niewątpliwie cudotwórca, który potrafił uzdrawiać. Głosił On jakąś naukę, która nie wydaje się nam szczególnie interesująca. Ten rabbi żydowski nie stanowi większego problemu niż filozof stoicki Chryzyp czy Epikur. Jedna z wielu doktryn, tyle że mniej ważna i mniej interesująca niż inne”.

Taka będzie odpowiedź niektórych ludzi. W ich oczach problem jest rozwiązany.

Ale ci, którzy po bliższym badaniu nauki żydowskiego Rabbiego będą mieli poczucie, że ta nauka jest wyjątkowa przez swoją głębię, bogactwo i prawdę, ci będą musieli postawić sobie pytanie: „Kim więc jest ten człowiek zdolny głosić naukę, która naszym zdaniem nie może być porównywana do żadnej innej spośród znanych nam z rozmaitych książek doktryn?” Ci ludzie zareagują jak słudzy wysłani przez Arcykapłanów, żeby pojmać Jezusa. Wracają oni nie pojmawszy Jezusa i mówią: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” ( J 7, 46).

Zanim zacznie się rozpatrywać zagadnienie: Kim jest Jeszua? Czy to prawda, że, jak sam mówi, został posłany przez Boga? — trzeba najpierw dokonać analizy nauki palestyńskiego Rabbiego, stawiając sobie nieustannie pytanie, czy ta nauka jest prawdziwa.

Jeżeli ta nauka przedstawia się nam jako prawda integralna i o takiej głębi, że nie dosięgamy ciągle jej dna, to nasunie się pytanie: Czy wobec tego Jeszua mówił nieprawdę twierdząc, że jest wysłannikiem Boga i że Jego nauka pochodzi od Boga?

W takim wypadku Jego nauka ukaże się jako to, co z woli Boga­Stwórcy ma posłużyć do dopełnienia dzieła stworzenia i przebóstwienia człowieka.

Powinna więc istnieć pewna zgodność między prawdami, jakie rozum może na drodze analizy wydobyć ze stworzenia, które wciąż trwa, a doktryną wykładaną przez Jeszuę.To znaczy,że nauka Rabbiego powinna być normalnie sprawdzalna.

Nie postępujemy w sposób arbitralny, dziś zresztą całkowicie nieskuteczny, podobnie jak i wczoraj. Nie wysuwamy a priori tezy o bóstwie Jezusa, żeby w oparciu o nią przyznawać — od zewnątrz — najwyższy autorytet Jego nauczaniu. Dla współczesnego umysłu całe zagadnienie polega na tym, jak odpowiedzieć na pytanie o bóstw. Jezusa. Wychodzimy tu od danych, które są dostępne dla wszystkich, i proponujemy analizę indukcyjną, żeby w oparciu o te dane odpowiedzieć może na to ostateczne pytanie dotyczące Jeszuy.

Co oznacza zagadnienie prawdy, stawiane w związku z tą nauką?

Próbowaliśmy kolejno badać pewną liczbę nauk, paradoksalnych twierdzeń, dotyczących ubóstwa, potęgi łagodności, nieodpowiadania agresją na agresję, przywileju dziecięctwa z punktu widzenia rozumu, a następnie praw, które nazwaliśmy ontogenetycznymi. W odniesieniu do każdego z tych twierdzeń trzeba nam postawić pytanie: Czy to jest prawdziwe? Czy jest prawdą, że jak naucza rabbi Jeszua, dobrowolne ubóstwo jest wyzwalające, uczłowieczające i pozwala wejść w ekonomię Bożego życia? Czy jest prawdą, że prawdziwa moc jest łagodna? Czy polecana przez Rabbiego metoda postępowania wobec agresji jest dobra, skuteczna i mądra, czy, przeciwnie, utopijna? Jednym słowem, w odniesieniu do każdego elementu tej nauki trzeba nam postawić pytanie, czy to jest prawda. Trzeba sprawdzić tę naukę. To można zrobić. Mówił już o tym Rabbi. Mówił On, że już na tym świecie — co można doskonale sprawdzić — ten, kto opuści dla Niego matkę, ojca, siostry, dom itd., otrzyma sto razy tyle — pośród prześladowań. Można sprawdzić już teraz, w obecnym życiu, prawdę tego, co nazwaliśmy podstawowym prawem ontogenezy. Cała Ewangelia jest sprawdzalna. Nie zwraca się ona do ludzi, którzy potrafiliby uczynić ślepy „akt wiary” w niezrozumiałe dla siebie twierdzenia. Zwraca się ona do ludzi normalnych, rolników, robotników, rybaków, do których trzeba mówić językiem normalnym, pozytywnym i racjonalnym.

Chcąc sprawdzić ewangeliczną naukę, należy odwołać się do psychologa, antropologa, historyka, do tych wszystkich, którzy w takiej czy innej dziedzinie mają do czynienia z rzeczywistością ludzką i potrafią zweryfikować prawdę czy skonstatować nieścisłość podstawowych twierdzeń tej nauki.

Całość zagadnienia prawdy chrystianizmu powinna być rozpatrywana na różnych płaszczyznach.

Należy najpierw rozważyć wspólne judaizmowi, chrystianizmowi i islamowi zagadnienie prawdy monoteizmu. Czy to prawda, że świat nie jest jedynym Bytem, ale że istnieje inny Byt, od którego świat zależy w swoim istnieniu i we wszystkim, co zawiera? Czy to prawda, że Byt absolutny jest inny niż świat, różny od świata, że jest Stwórcą świata?

To wstępne pytanie nasuwa się w związku z monoteizmem w ogóle, monoteizmem jako takim. Nie jest ono typowe specjalnie dla chrześcijaństwa. Ponieważ jednak chrystianizm jest monoteizmem, trzeba rozważyć prawdę monoteizmu, jeśli chcemy rozważać prawdę chrześcijaństwa.

Chrystianizm jest jedną z form monoteizmu. Należy on do grupy religii monoteistycznych. Jeśli monoteizm jest fałszywy, to i chrystianizm jest fałszywy. Jeśli monoteizm jest prawdziwy, to nie dowodzi jeszcze prawdziwości całego chrystianizmu, ponieważ chrystianizm zawiera elementy, które nie znajdują się w całokształcie elementów określających takie religie monoteistyczne, jak judaizm i islam.

Należy więc najpierw zbadać, czy monoteizm jest prawdziwy, a następnie zbadać, czy prawdziwe są również elementy właściwe chrystianizmowi.

Musimy więc zacząć od tego, co bardziej ogólne, od monoteizmu, aby pójść dalej do tego, co bardziej szczegółowe, do nauki właściwej chrystianizmowi.

W jednej z poprzednich prac próbowaliśmy zobaczyć, jak dzisiaj w związku z tym, co wiemy o świecie i wszystkim, co on zawiera, rysuje się problem istnienia Boga.

Mogliśmy, jak sądzimy, sformułować wniosek, że de facto czysty ateizm jest sprzecznością nie do pomyślenia, że nie można ujmować świata jako jedynego istniejącego Bytu. Jeśli próbuje się ujmować wszechświat jako jedyny Byt istniejący, to po nitce do kłębka dochodzi się do tego, że przypisuje się mu wszystkie cechy bóstwa, a to ubóstwienie świata fizycznego prowadzi do absurdalnych wniosków. Z tego wynika, że ujmowanie świata jako jedynego Bytu istniejącego jest rzeczą niemożliwą i że dla poprawnego ujmowania świata trzeba koniecznie przyjąć istnienie Bytu, który udziela światu istnienia, informacji, życia, myśli i wszystkiego, co się w świecie zawiera, wszystkiego, co go charakteryzuje.

Analiza problemu istnienia Boga wychodzi od bardzo prostego stwierdzenia, które jest jednocześnie bardzo szerokie i niepodważalne: w ciągu wieków historii wszechświata informacja stale rośnie. Innymi słowy, znaczy to, że tworzenie nowych bytów, nowych struktur, nowych organizmów nieustannie trwa od miliardów lat. Byty istniejące poprzednio nie mogą wytłumaczyć genezy tej nowej informacji, która się dokonuje. W określonym momencie historii wszechświata istniejące byty i istniejący porządek rzeczy nie mogą wytłumaczyć genezy nowych bytów i nowego porządku naturalnego. Od miliardów lat ciągle dokonuje się stwarzanie. Materia sprzed dziesięciu miliardów lat nie wynajduje sama z siebie informacji genetycznej, która ukazała się przed trzema miliardami lat. Geny mikroorganizmów, które zaludniały morza przed miliardem czy miliardami lat, nie mogą wytłumaczyć zjawiska stworzenia informacji genetycznej, zdolnej pokierować genezą takiego organizmu, jak organizm ludzki.

Prąd stwórczy przepływa przez materię i byty w ciągu miliardów lat, do których docieramy dzięki nauce. Ten stwórczy prąd, stwórczy gest informuje materię i komponuje coraz to bardziej złożone struktury. Wychodząc od tego, co jest dane, na drodze analizy indukcyjnej docieramy do źródła organizującej i twórczej informacji i nazywamy to — podobnie jak Arystoteles nazwał pierwszy Akt — „Bogiem”. Jest On tym, który udziela informacji, nawet jeżeli chwilowo odłożymy na bok nierozwiązany jeszcze problem wieczności czy niewieczności świata. Na drodze analizy współczesnych danych odnajdujemy w ten sposób to, co można nazwać prima via.

Kiedy już rozważyło się zagadnienie prawdy monoteizmu w ogóle, to należy jeszcze dla rozważenia kwestii prawdy chrześcijaństwa zająć się sprawą mniej ogólną, ale również wspólną judaizmowi, chrystianizmowi i islamowi, a mianowicie sprawą objawienia Boga w Izraelu. Zarówno judaizm, jak chrystianizm oraz islam przyjmują, że od czasów Abrahama Bóg objawiał się w Izraelu. Należy zobaczyć, czy to jest, czy nie jest prawdziwe. I znowu, jeżeli to jest fałszywe, to chrystianizm jest również fałszywy, ponieważ zakłada prawdę objawienia udzielonego izraelskim prorokom od Abrahama aż do Jana Chrzciciela. Jeżeli jednak jest prawdą, że Bóg objawił się w Izraelu od Abrahama aż do Jana, nie znaczy to jeszcze, że cały chrystianizm jest prawdziwy, ponieważ pozostaje jeszcze do zbadania prawda doktryny i osoby rabbiego Jeszuy z Nazaretu.

Próbowaliśmy w poprzedniej pracy zbadać zagadnienie prawdy objawienia dokonanego w Izraelu od Abrahama aż do ostatnich wielkich proroków Izraela, odkładając na bok zagadnienie rabbiego Jeszuy.

Jeżeli to prawda, że w Izraelu Bóg żywy objawił się za pośrednictwem swoich sług, proroków, to w judaizmie, chrystianizmie i islamie istnieje wspólny grunt, wspólny trzon prawdy.

Nie dowodzi to jednak, że cały chrystianizm jest prawdziwy, ponieważ istnieją elementy doktryny specyficznie chrześcijańskie, których nie ma w judaizmie ani w islamie.

Pozostaje więc zbadanie prawdy nauki rabbiego Jeszuy.

Jak widać, nasze zamierzenie i nasza metoda są krańcowo różne od powszechnie przyjętego dziś wśród chrześcijan punktu widzenia, a zwłaszcza od doktryny wielkiego teologa protestanckiego Karola Bartha.

Karol Barth uważa, że poznanie Boga możliwe jest jedynie „w Jezusie Chrystusie”. Co do nas, to uważamy, że istnieje autentyczne poznanie Boga, możliwe w oparciu o rozważania na temat świata i wszystkiego, co on zawiera. Nazywa się to właśnie ,,teologią naturalną”, która dzisiaj jest negatywnie oceniana i którą Karol Barth gwałtownie atakuje. Nie sądzimy, żeby teologia naturalna była wystarczająca, ale sądzimy że jest ona możliwa i konieczna.

Sądzimy, że jest ona możliwa wbrew wyznawcom Kanta, pozytywistom czy niepozytywistom, którzy w imię określonej teorii poznania twierdzą, że umysł ludzki, wychodząc od świata, nie może dojść z całą pewnością do poznania istnienia Bytu odrębnego od świata, będącego Stwórcą świata.

Jest to problem dotyczący krytyki poznania i metafizyki; problem możliwości metafizyki jako nauki. Nie będziemy tu do niego powracać.

Przypomnijmy tylko jedno szeroko rozpowszechnione nieporozumienie. Jeśli przez „metafizykę” rozumiemy spekulację czy system spekulacji nieoparty na doświadczeniu i budowany a priori na drodze dedukcji, to podzielamy sceptycyzm krytyków metafizyki. Ale w historii filozofii nie istnieją tylko metafizyki tego typu, budowane a priori. Nie istnieje wyłącznie metoda dedukcyjna a priori. Istnieją również wysiłki analizy metafizycznej oparte na obiektywnej, badanej naukowo rzeczywistości; nie konstrukcja i dedukcja a priori, ale cierpliwa, powolna analiza indukcyjna. Taka była metoda naturalisty Arystotelesa, taka była niedawno metoda wielkiego Bergsona, który przez całe życie pilnie studiował biologię. Taka metoda, jak się nam zdaje, nie upada pod ciosem krytyki kantyzmu, pozytywizmu i neopozytywizmu, wymierzonym przeciwko „metafizyce” takiej, jak ją te kierunki rozumieją. Kant bowiem zawsze rozumiał przez „metafizykę” wyłącznie postępowanie analogiczne do metody Wolffa, a więc właśnie postępowanie dedukcyjne a priori, zwykłą konstrukcję pojęciową, a nie analizę indukcyjną wychodzącą od doświadczenia. Kant nieustannie powtarza, że metafizyka, tak jak on ją rozumie, jest czystą konstrukcją pojęciową, zbudowaną a priori, bez opierania się o doświadczenie. Pozostawiamy więc chętnie w jego rękach trupa tak rozumianej metafizyki. To nas nie dotyczy.

Sądzimy, że teologia naturalna jest konieczna i dobra, wbrew teologom, którzy jak Karol Barth uważają, że jest ona nie tylko niepotrzebna, ale wręcz szkodliwa i zła, ponieważ, jak mówi nam Barth, bóg, do którego ona dochodzi, może być jedynie bożkiem. Jest to bóg filozofów, a nie Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba.

Wiemy dobrze, że bóg, czy raczej rozmaici bogowie Platona, Arystotelesa, Plotyna, Awicenny, Awerroesa, Spinozy i Hegla — to nie jest Bóg Abrahama i hebrajskich proroków. O tym mówią fakty.

Nie sądzimy jednak, żeby Istota, do której dociera po omacku umysł ludzki zastanawiając się nad światem, była kimś innym niż Bóg, który objawił się w Izraelu. Uważamy, że Absolut jest jedyny. Jest On stwórcą nieba i ziemi — uciekających galaktyk i wszystkiego, co zawiera nasza malutka planeta. Jest On poznawalny na podstawie swego stworzenia, ponieważ objawia Go Jego stworzenie. Jest poznawalny na podstawie Izraela, ponieważ objawił się w Izraelu. Nie ma jednak dwóch bogów: jeden Bóg stworzenia, a drugi objawiający się w Izraelu i w Jezusie.

Nasza metoda, w przeciwieństwie do metody Bartha, polega więc na uszeregowaniu zagadnień. Sądzimy, że możliwe jest posiadanie jakiegoś poznania Boga, oczywiście niepełnego, ale autentycznego, które zdobyło się przez zwykłe zastanowienie się nad światem. Sądzimy, że w judaizmie istnieje autentyczne poznanie Boga, jeszcze niepełne, uzyskane za pośrednictwem wielkich proroków izraelskich, niezależnie od ostatniego z nich, Jeszuy. Nie sądzimy, że jeśli ktoś przestaje być chrześcijaninem, to musi koniecznie przestać być monoteistą, że od chrześcijaństwa można przejść tylko do ateizmu, ponieważ sądzimy, że istnieją różne piętra w konstrukcji stanowiącej całokształt chrystianizmu. Istnieje wspólny grunt wszystkich monoteizmów: przekonanie o istnieniu Bytu absolutnego, odrębnego od świata i stwarzającego świat. Istnieje wspólny grunt judaizmu, chrześcijaństwa i islamu: przekonanie, że w Izraelu za pośrednictwem proroków objawił się Bóg. A potem istnieje to, co jest właściwe jedynie chrystianizmowi, co nie zostało przyjęte przez judaizm, coś, co jest specyficznie chrześcijańskie: osoba i nauka rabbiego Jeszuy.

Wbrew poglądom większości naszych współczesnych nie sądzimy, żeby zagadnienie prawdy chrystianizmu było zagadnieniem „wiary” w tym znaczeniu, w jakim rozumiany jest wyraz „wiara” w języku współczesnym, jako ślepe, irracjonalne przylgnięcie będące wyrazem „wyboru” mniej lub bardziej dowolnego i uczuciowego. Sądzimy, że kwestia prawdy chrystianizmu na wszystkich płaszczyznach i wszystkich poziomach jest kwestią analizy rozumu i doświadczenia.

Marana-tha. Paryż, maj 1969 r.

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama