Dwóch papieży

Film "Dwóch papieży" jest przykładem na to, jak dalece może twórców ponieść wyobraźnia

Sytuacja, w której mamy w Kościele dwóch żyjących papieży (jednego seniora) jest w oczywisty sposób niezwykła. Film „Dwóch papieży” z końca ubiegłego roku jest doskonałym przykładem na to, jak dalece może twórców ponieść wyobraźnia i jak bardzo ostrożny oraz krytyczny powinien być widz.

Nie jestem zwolennikiem poglądu, że należy taki film odrzucić już w przedbiegach, tylko dlatego, że producentem jest platforma filmowa, która nie ma nic wspólnego z wartościami chrześcijańskimi. To - z punktu widzenia sztuki filmowej - dobra robota, zarówno pod względem fabularnym, technicznym, jak i aktorskim (szczególnie aktorskim, bo dobrani odtwórcy po prostu bardzo do swoich ról pasują, nawet fizycznością i urodą - Anthony Hopkins jako Benedykt XVI i Johnathan Pryce jako kard. Bergoglio). Także sam fakt poruszenia tematu istoty Kościoła powinien zostać doceniony. Warto go obejrzeć, żeby przekonać się i poczuć, że Głowa Kościoła to również grzeszny człowiek, który ma wątpliwości, błądzi i czasami staje w sytuacji bez wyjścia, a bardzo często pozostaje samotny i pozbawiony wsparcia kogokolwiek z ludzi, kto by go rozumiał. Oglądając ten film, warto jednak mieć na uwadze, że reżyser i scenarzysta zbyt daleko i zbyt pochopnie posunęli się w budowaniu tej historii i jej głównych postaci. Natomiast podstawowe założenie filmu, jakoby kardynał Jorge Begoglio był zawsze antagonistą, krytykiem i przeciwstawną postacią do papieża Benedykta XVI, jest z gruntu fałszywe. Podobnie jak przedstawianie Benedykta XVI jako zatwardziałego konserwatysty, a przyszłego papieża Franciszka jako rewolucjonisty i liberała.

Nie do końca prawdziwe

Film w reżyserii Fernanda Meirellesa od początku deklaruje, że jest obrazem opartym na prawdziwych wydarzeniach. Dla wielu widzów może to być zwodnicze. Nie należy rozumieć tego dosłownie, raczej w ten sposób, że pewne wydarzenia w filmie z dużym prawdopodobieństwem mogły się wydarzyć lub wydarzyły się naprawdę. Są jednak też takie (i wcale nie jest ich mało), które z całą pewnością nie miały miejsca. Film jednak robi wiele, żeby wzmocnić swoją autentyczność. Dowodem na to są choćby archiwalne zdjęcia, te najważniejsze pochodzą z kwietnia 2005 roku i pogrzebu papieża Jana Pawła II. Fabuła filmu obejmuje także konklawe, podczas którego został wybrany papież Benedykt XVI i to, podczas którego papieżem został kard. Jorge Bergoglio. Przebieg tych wydarzeń, łącznie z postaciami prawdopodobnych kandydatów na papieża, zostały oddane zgodnie z rzeczywistością.

Wiele emocji mogą budzić liczne retrospekcje odnoszące się do wczesnej młodości kardynała Jorge Bergoglio. Wątki dotyczące sympatii, z którą na stałe chciał się związać Jorge, jeszcze przed rozpoznaniem powołania, samego usłyszenia Bożego głosu czy pracy w laboratorium chemicznym, zostały zauważone choćby w biografii „Franciszek. Życie i rewolucja” Elisabetty Pique. W filmie można zobaczyć, jak Bergoglio pomaga ukryć się swojej przełożonej z laboratorium, Esther Ballestrino, będącej ofiarą dyktatury wojskowej generała Jorge Videli, rządzącego Argentyną w połowie lat 70. XX wueku. Prawdopodobna jest scena, w której przyszły papież pomaga jej ukryć lewicową literaturę, za której posiadanie groziły represje. Prawdziwe niestety są losy tej kobiety zamordowanej przez reżim. Natomiast całkowicie zmyślone, nieprawdziwe i oszczercze są sceny, w których padają zarzuty, jakoby przyszły papież Franciszek jako biskup miał udzielić Komunii Świętej wojskowemu dyktatorowi Argentyny. Kłamstwa na ten temat przez długi czas powtarzały media. Artykuł Łukasza Kobeszko „Co jest prawdą, a co fikcją w filmie ‚Dwóch papieży'?” porusza jeszcze kwestię dotyczącą działalności Bergoglio jako prowincjała jezuitów: „Motywy związane z argentyńską „brudną wojną” (masowymi represjami dyktatury wojskowej wobec opozycji i studentów) stanowią ważną część retrospekcyjnej części fabuły. Twórcy pokazali, że mogły one być źródłem wyrzutów sumienia kard. Bergoglio jeszcze w 2012 roku. W filmowej rozmowie z Benedyktem XVI przyznał on, że jako prowincjał argentyńskich jezuitów (w latach 1973-1979) mógł podjąć niewystarczające działania na rzecz obrony kilku członków zgromadzenia zakonnego, którzy znaleźli się na celowniku junty wojskowej. Chodzi o ukazane w filmie rzeczywiste postacie ojców Orlando Yorio i Franza Jalicsa, prowadzących misje jezuickie w favelach pod Buenos Aires. Zostali oni uprowadzeni przez wojskowe szwadrony śmierci i torturowani. W scenariuszu znajduje się sugestia, że o. Bergoglio nakazał zamknąć misję, a obydwu jezuitów wydalił ze zgromadzenia. Prawdziwa sekwencja wydarzeń, pokazana w szeregu źródeł biograficznych, potwierdza, że duchowni zostali najpierw aresztowani, a dopiero później zmuszeni do emigracji i wydaleni z zakonu, co w ostatecznym rozrachunku uratowało im życie. Film zgodnie z prawdą pokazuje starania, które o. Bergoglio podejmował w sprawie ocalenia duchownych i wszystkich prześladowanych, kontaktując się w tej sprawie z członkami junty wojskowej. Nie przeczy rzeczywistości scena, jak o. Jalics po wielu latach celebruje wraz z przyszłym papieżem Mszę św. i obydwaj przekazują sobie znak pokoju. Autentyczne jest również to, o czym wspomina filmowy kard. Bergoglio Benedyktowi XVI, że drugi z tych jezuitów, który ostatecznie opuścił zgromadzenie, do końca życia oskarżał Bergoglio, że ten niewystarczająco uchronił go przed represjami” - pisze Kobeszko na katolickim portalu Aleteia.pl i zaleca ostrożność podczas oglądania filmu. Słusznie, bo to jeszcze nie wszystkie modyfikacje rzeczywistości w tym obrazie kinowym. W filmie pada sugestia, że Bergoglio został odwołany z funkcji prowincjała jezuitów za rzekomą współpracę z reżimem. Nie jest to prawdą, bo wraz z przewidzianym końcem kadencji prowincjała ojciec Jorge został rektorem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu w San Miguel, a potem podróżował też do Irlandii i RFN.

Spowiedzi papieży

Głównym założeniem filmu „Dwóch papieży” wydaje się być przedstawienie obecnych hierarchów jako ludzi słabych, grzesznych i błądzących, ale także żałujących i pragnących zrozumienia oraz przebaczenia. Kiedy Benedykt XVI prosi kard. Bergoglio o spowiedź, porusza w niej temat ks. Marciala Maciela Degollado, założyciela zgromadzenia Legion Chrystusa, który dopuszczał się molestowania swoich podopiecznych oraz miał związki z wieloma kobietami. Miało to być dręczące jego sumienie zaniedbanie, jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Watykan już wiele lat wcześniej wiedział o wątpliwościach dotyczących duchownego i za Jana Pawła II rozpoczeło się śledztwo. Natomiast papież Benedykt XVI odsunął Maciela od posługi sakramentalnej i skierował na dożywotnią pokutę.

Z gruntu nieprawdziwe (nie ma żadnych dokumentów potwierdzających takie wydarzenia) jest także spotkanie papieża Benedykta XVI z kard. Bergoglio w letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo. Nie było też potrzeby, jak sugeruje film, żeby kard. Bergoglio w sprawie przejścia na emeryturę musiał udać się do samego papieża, ani także papież nie wzywałby argentyńskiego Kardynała w tej właśnie sprawie do Watykanu. Kolejne oczywiste kłamstwo to rzekome „namaszczenie” kard. Bergoglio na przyszłego papieża przez abdykującego Benedykta XVI. Sceny, w których jeden namawia drugiego do wstąpienia na Piotrowy Tron są oczywiście absurdalne. Benedykt XVI jeszcze przed konklawe w 2013 roku odleciał do Castel Gandolfo i nie miał na jego przebieg żadnego wpływu.

Dla większości widzów z pewnością motywem budującym wiarygodność filmu może być wspomnienie o aferze Vatileaks z początku 2012 roku (wyciek tajnych dokumentów z otoczenia papieża, ujawniających nieprawidłowości w działaniu urzędów watykańskich) i aresztowaniu papieskiego kamerdynera Paolo Gabriele. Tyle jednak, jeśli chodzi o fakty. Sugestia bowiem, że to mógł być jeden z powodów rezygnacji Benedykta XVI z kierowania Kościołem, nie znajduje żadnego potwierdzenia, a bazuje jedynie na próbie wywołania sensacji.

Zasadniczo jest to obraz filmowy, który za wszelką cenę chce zrobić z papieży zwykłych, bliskich nam ludzi, z pasjami, jak każdy inny świecki, do tego stopnia, że wspomniane zostaje tu nagranie płyty z udziałem Benedykta XVI w studiu Abbey Road. Na płycie Music from the Vatican pojawia się jednak papież recytujący fragmenty modlitw i litanii w kilku językach, a nie grający na pianinie. Nieprawdopodobne jest także wspólne oglądanie przez duchownych meczu podczas Mundialu w 2014 roku.

***

Prawda jest taka, że obejrzenie tego filmu przez szerszą rzeszę osób może doprowadzić do większego zainteresowania nauczaniem obu papieży. Dla myślącego i wierzącego widza konkluzja po seansie powinna być oczywista - nic nie jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaje i nikt nie powinien być pochopnym sędzią. Chciałabym wierzyć, że ten film zachęci do szukania prawdy, ale niestety nie mam takiej pewności. Znajdą się z pewnością osoby, które przyjmą za dobrą monetę wszystkie filmowe fakty, razem z fikcją i mitami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama