„Dziecko, odpuszczone są Twoje grzechy” (Mk 2,5)

Jezus wrócił do Kafarnaum i zaczął głosić naukę gromadzącym się ludziom. Było ich tak wielu, „że nawet przed drzwiami nie było miejsca” (Mk 2,2). To właśnie wtedy „przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech” (Mk 2,3). Tak, trzeba było czterech osób, aby móc doprowadzić do Jezusa jednego człowieka chorego. Można przypuszczać, że byli to jego przyjaciele, może krewni, może jedni i drudzy. Po ich wysiłkach widać wyraźnie jak bardzo im zależało, aby chory mógł zbliżyć się do Jezusa.

Pierwsza refleksja, jaka spontanicznie narzuca się nam w tym miejscu, łączy się z troską o innych ludzi: niewierzących, wątpiących, przeżywających różnego rodzaju kryzysy; mamy próbować doprowadzać ich do Jezusa. Niekiedy trzeba wspólnego wysiłku, we „czworo”, a może i w większej wspólnocie, żeby ułatwić komuś autentyczne spotkanie z Jezusem. Być może przeżyliśmy już taką sytuację i udało nam się pomóc komuś innemu uwierzyć albo powrócić do wiary, albo pokonać jakieś trudności na drodze wiary. Jakaż była nasza radość… W rzeczywistości to było także dla nas niezwykle głębokie i cenne przeżycie.  

„Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2,5). Słowa te zaskoczyły chyba wszystkich, bo spodziewano się przede wszystkim uzdrowienia fizycznego, a tu mowa o przebaczeniu grzechów. Niektórzy zaczęli powątpiewać, bo przecież łatwo jest takie słowa wypowiedzieć, a trudno sprawdzić ich wiarygodność. Jeszcze inni zaczęli otwarcie mówić: „On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?” (Mk 2,7). Powstała dla wszystkich, z wyjątkiem Jezusa, trochę niezręczna sytuacja. On zaś „poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą” (Mk 2,8). Próbował zatem przez stawianie pytań zachęcić ich do refleksji, a później zwrócił się do chorego: „«Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!» On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich” (Mk 2,11-12).

Jezus przyszedł na świat, aby nas uzdrowić; z punktu widzenia duchowego wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze „paralitykami”. W czasie każdej spowiedzi następuje uzdrowienie duchowe podobne do tego, które miało miejsce w Kafarnaum. Jeśli uwierzymy w Boską moc odpuszczającą grzechy, wszystko w naszym życiu będzie łatwiejsze. Wszak tylko Bóg może nas oczyścić, tylko On może sprawić, że zaczniemy nasze życie od nowa, z czystym kontem, i po usłyszeniu słów: „Dziecko, odpuszczone są Twoje grzechy” (Mk 2,5) możemy mieć „noc cichą”, jak swego czasu pisał ks. Jan Twardowski: „Tylko mali grzesznicy spowiadają się długo / w niepokoju gorących warg – / potem niebo ich  goni spadających gwiazd smugą, / jak pożary Joannę d’Arc / Ale wielcy grzesznicy na błysk mały przyklękną / i wypłaczą się jednym tchem – / potem noc mają cichą i jak doby łotr świętą – / byłem z nimi, klękałem, wiem”.
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama