Od dnia św. Łucji do wigilii Bożego Narodzenia beskidzcy górale zapisywali swoje obserwacje pogodowe, by na ich podstawie przewidywać, jaka będzie pogoda na przyszły rok.
Jeszcze do niedawna w dniu św. Łucji po wsiach beskidzkich na pograniczu polsko-czesko-słowackim chodziły „Lucki”, czyli kobiety ubrane na biało, które gęsim skrzydłem wymiatały z czterech kątów izby śmieci, zabezpieczając w ten sposób domostwa przed działaniem sił nieprzychylnych ludziom. „Lucki” po oczyszczeniu domostwa otrzymywały drobną zapłatę i gościnę. Zwyczaj ten miał związek z czasem przesilenia zimowego, które w obrzędowości ludowej zawsze nacechowane było dramatyzmem – podkreślają etnografowie.
Od dnia św. Łucji do wigilii Bożego Narodzenia beskidzcy górale zapisywali też swoje obserwacje pogodowe, by na ich podstawie przewidywać, jaka będzie pogoda na przyszły rok. Każdy z 12 dni miał odpowiadać kolejnemu miesiącowi w roku nadchodzącym. Niektórzy górale do dziś kontynuują ten zwyczaj i prowadzą skrupulatne obserwacje pogody od 13 do 24 grudnia.
Według Małgorzaty Kiereś, etnografki z Istebnej, do wspólnych elementów obyczajowości tego dnia należą wszelkie działania dla ochrony domu przed działaniem sił nadprzyrodzonych. „Prognostyki meteorologiczne mają swój ścisły związek z agrarno-wegetacyjnym aspektem obrzędowości” – zauważa Kiereś.
Do dziś zwyczaj wróżenia pogody od św. Łucji do wigilii kontynuują górale z Koniakowa, Istebnej czy Jaworzynki.
Przepowiadano też niegdyś pogodę z 12 plastrów cebuli. Każdy z plastrów symbolizował jeden miesiąc następnego roku. Od dnia św. Łucji odkładano również 12 kawałków drewna, by rankiem w wigilię zapalić nimi w piecu. Dym ze spalonego w ten sposób drzewa miał chronić przed złem.
rk / Istebna