Rower jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych środków transportu na całym świecie, a jednocześnie jednym z najpopularniejszych sposobów na aktywne spędzanie czasu. Jazda na rowerze jest jednak związana ze sporym ryzykiem, o czym świadczą statystyki: w Polsce co roku odnotowywane jest około 4 tysiące wypadków z udziałem rowerzystów, w tym ponad 200 ze skutkiem śmiertelnym.
W dużej mierze przyczyną takiego stanu rzeczy jest niewłaściwa infrastruktura – brak wydzielonych ścieżek rowerowych lub nieprzemyślane rozwiązania drogowe, powodujące niepotrzebne przecinanie się ruchu samochodowego i rowerowego. Wiele jednak zależy także od samych rowerzystów. Każdy z nas musi sam zadbać o swoje bezpieczeństwo i wyrobić w sobie właściwe nawyki!
Rower wśród pieszych i samochodów
Pierwszym czynnikiem, mającym olbrzymi wpływ na bezpieczeństwo rowerzystów, jest to, że większość naszych dróg i ulic wybudowana jest z myślą o transporcie samochodowym. Chodniki natomiast są często zbyt wąskie, by wydzielić z nich ścieżkę rowerową, na dodatek kierowcy często wykorzystują je jako miejsca parkingowe, nie zważając na przepisy nakazujące pozostawienie przynajmniej półtora metra chodnika dla ruchu pieszego. Słuszne pomysły, aby oddzielić ruch pieszy, rowerowy i samochodowy natykają się niestety na konkretne przeszkody w terenie: czasem poszczególne pasy komunikacyjne są zbyt wąskie, nieraz przecinają się w niespodziewanych miejscach. W mieście, w którym mieszkam, mógłbym wskazać kilkadziesiąt takich punktów, które są stałym zagrożeniem dla uczestników ruchu, gdy na przykład ścieżka rowerowa co sto kilkadziesiąt metrów przechodzi z jednej strony ulicy na drugą, wymagając od rowerzystów przecinania ulicy, po której stale jadą samochody.
Można narzekać na taki stan rzeczy, można deliberować, jak go zmienić, jednak w trosce o własne bezpieczeństwo trzeba przede wszystkim brać pod uwagę obecne realia i nie wychodzić z błędnego założenia, że każda ścieżka rowerowa jest dobrze przemyślana i bezpieczna. Nawet gdy teoretycznie rower ma pierwszeństwo, trzeba pamiętać, że w starciu z samochodem jest na pozycji przegranej. Dlatego w każdej sytuacji, gdy zachodzi krzyżowanie się kierunków ruchu, nie można jechać „na pamięć”, ale trzeba zwolnić i ocenić sytuację – czy kierowca samochodu, inny rowerzysta lub pieszy widzi mnie i da mi szansę skorzystać z mojego pierwszeństwa przejazdu. Dotyczy to również sytuacji, gdy ścieżka rowerowa przecinana jest wyjazdami z bram czy posesji. Widząc w takim miejscu wyjeżdżający samochód należy się kierować zasadą ograniczonego zaufania i obserwować, czy na pewno udzieli nam pierwszeństwa.
W wielu przypadkach jadąc na rowerze zmuszeni jesteśmy korzystać z jezdni, po której jadą pojazdy samochodowe. Niestety kultura motoryzacyjna w naszym kraju jest ciągle niska, a rowerzystów traktuje się jak zawadę, nie jako pełnoprawnych użytkowników drogi. W takiej sytuacji to sam rowerzysta musi zachować szczególną uwagę i ze swojej strony zrobić wszystko, aby zminimalizować ryzyko. Chodzi po pierwsze o właściwe zachowanie na jezdni, po drugie – o widoczność. Jest oczywiste, że samochody jadące szybciej od roweru będą szukać okazji, aby go wyprzedzić. Co w takiej sytuacji może i powinien zrobić sam rowerzysta? Po pierwsze – musi być świadomy, że kierowcy będą go wyprzedzać. Bardzo pomaga w tym lewe lusterko wsteczne. Nie musi być duże – dostępne są niewielkie lusterka montowane jako przedłużenie kierownicy. Ważne, żeby rowerzysta widział zbliżający się samochód i mógł odpowiednio zareagować, nie skłaniając kierowcy do wykonywania niebezpiecznych manewrów. Na przykład – gdy przy drodze jest pobocze nadające się do jazdy, rowerzysta powinien z niego korzystać lub przynajmniej zjechać na nie, widząc zbliżający się z tyłu pojazd. I odwrotnie – gdy nie ma takiego pobocza, a jezdnia jest w kiepskim stanie, rozsądek nakazuje jazdę nie przy samej prawej krawędzi, ale z zachowaniem kilkunastocentymetrowego dystansu, aby nie ryzykować wpadnięcia w uszczerbek w nawierzchni. Zgodnie z przepisami samochód wyprzedzając pojazd jednośladowy ma obowiązek zachować metrową odległość. Jest to jednak przepis łamany nagminnie. Rowerzysta powinien wziąć to pod uwagę i nie prowokować kierowcy do podejmowania prób wyprzedzania, gdy zachowanie takiego dystansu nie jest możliwe – na przykład, gdy pas ruchu ma szerokość 2,5 m, a z naprzeciwka jadą auta – z całą pewnością nie jest wykonalne, aby na jednym pasie zmieścił się rower (około 70 cm), samochód (190 cm lub więcej) i zachowana był metrowa odległość. W takiej sytuacji zjeżdżanie przez rowerzystę do krawędzi jezdni może się skończyć jego zepchnięciem z drogi.
Bądź widoczny na drodze
Obok zachowania samego rowerzysty najważniejszym czynnikiem wpływającym na jego bezpieczeństwo jest jego widoczność na drodze. Pomimo wielokrotnego podkreślania tego faktu, większość rowerzystów nadal go bagatelizuje. Nawet w pogodny dzień rower jest znacznie gorzej widoczny niż samochód, zwłaszcza jeśli wyjeżdża z zacienionej alei, a kierowca jedzie „pod słońce”. Jeszcze większym problemem dla kierowców jest wystarczająco wczesne dostrzeżenie rowerzysty, gdy warunki pogodowe są niekorzystne lub gdy zapada zmierzch. Piszący te słowa regularnie jeździ zarówno rowerem, jak i samochodem i ma ogląd sytuacji z „obydwu stron kierownicy”. Jadąc rowerem czasem widzę, jak kierowcy w ostatniej chwili wykonują gwałtowne manewry, co świadczy o zbyt późnym dostrzeżeniu rowerzysty, nawet ubranego w odblaskową odzież. Znacznie częściej jednak jako kierowca widzę rowerzystów ubranych w ciemne kolory, jadących wieczorem bez jakiegokolwiek oświetlenia. Jest to skrajna bezmyślność – w takiej sytuacji kwestią jest nie czy zdarzy się wypadek, tylko kiedy. Obecnie w sklepach rowerowych dostępne jest tak wiele rodzajów oświetlenia i tyle różnych typów odzieży czy też elementów odblaskowych, że jest wręcz niepojęte, dlaczego użytkownicy dwóch kółek nie chcą zainwestować kilkunastu złotych, które mogą zdecydować o ich zdrowiu i życiu. W godzinach wieczornych właściwie oświetlony rower widoczny jest z odległości nawet 400 metrów, podczas gdy pozbawiony oświetlenia – z mniej niż 50. To nieraz za mało, aby kierowca miał czas zareagować.
Bardzo często rowerzyści – „batmani” jednocześnie lekceważą inne przepisy ruchu drogowego. Na przykład, przejeżdżają rowerem po przejściu dla pieszych lub niespodziewanie zjeżdżają z chodnika na jezdnię. Takie zachowania to proszenie się o biedę – kierowcy nie spodziewają się tego typu manewrów i ryzyko kolizji jest tu ogromne.
Montując wsteczne oświetlenie roweru warto stanąć za nim w odległości kilkunastu metrów i sprawdzić, czy jest ono faktycznie widoczne. Zdarza się bowiem, że lampki montowane są zbyt nisko lub zasłonięte są przez jakiś element (siodełko, błotnik). Aby lampka spełniała swoją funkcję, musi być widoczna wprost z wysokości oczu kierującego jadącego za rowerem. Ważne jest też, aby światło było wystarczająco jasne – trzeba więc okresowo zmieniać baterie lub ładować akumulator.
Bezpieczeństwo bierne i czynne
W bezpośrednim starciu z pojazdem samochodowym rowerzysta ma bardzo niewielkie szanse. Prawa fizyki są nieubłagane – masa pojazdu i twardość karoserii robią swoje. Nawet przy stosunkowo niewielkiej prędkości siła oddziałująca na rowerzystę przy zderzeniu może spowodować poważne obrażenia lub śmierć. Czy w takiej sytuacji mają sens apele o jazdę w kaskach (która nie jest według obecnych przepisów obowiązkowa)? Wydaje się, że tak, ale z pewnym zastrzeżeniem. W niektórych przypadkach kask faktycznie może uchronić naszą głowę od urazu, dlatego owszem, warto go zakładać, jadąc na rowerze. Znacznie ważniejsze jest jednak „bezpieczeństwo czynne”, czyli zachowania rowerzysty, które pozwolą uniknąć ewentualnej kolizji. Paradoksalnie, wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku może się przyczynić do zmniejszenia bezpieczeństwa rowerzystów, jak dowodzi tego przykład Australii, stwarzając fałszywe poczucie „ochrony” i prowokując do mniej odpowiedzialnego stylu jazdy zarówno samych rowerzystów, jak i kierowców (zob. https://www.icebike.org/bike-helmet-laws). Ochrona, jaką daje kask, jest bardzo ograniczona. Kask prawdopodobnie uratuje głowę rowerzysty, który przewróci się jadąc po śliskim czy kamienistym terenie z prędkością 20 km/h, ale nie – gdy zostanie bezpośrednio uderzony przez samochód jadący z prędkością 50 km/h lub więcej.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo rowerzysty, głowa jest najważniejsza. Jednak nie kask, który ją chroni, tylko sama głowa – umiejętność przewidywania różnych sytuacji, obserwacja tego, co dzieje się na drodze, dostosowanie stylu jazdy do bieżących warunków oraz zadbanie o odpowiednie wyposażenie i stan roweru. Innymi słowy – w przypadku rowerzysty bezpieczeństwo czynne (zmniejszające prawdopodobieństwo wypadku) jest znacznie istotniejsze niż bierne (niwelujące skutki zderzenia).
Jaki rower dla ciebie?
Rower, na którym jeździmy, musi być dobrany zarówno do nas samych, jak i do konkretnego zastosowania. Istnieją podstawowe cztery typy rowerów: miejski, turystyczny, szosowy oraz górski, a także kilka typów służących do celów specjalnych (np. BMX, downhill, enduro). Rower miejski ma być wygodny, umożliwiać łatwe wsiadanie, nie brudzić odzieży (dlatego przerzutki przeważnie wbudowane są w piastę tylnego koła), zazwyczaj posiada też bagażnik. Jego koła zazwyczaj mają rozmiar 28”. Rower turystyczny (trekkingowy) musi umożliwiać długotrwałą jazdę zarówno po drodze, jak i w terenie, jest to więc rower względnie uniwersalny, którym możemy jeździć również po mieście. Podobnie jak w rowerze miejskim, typowe koła są tu w rozmiarze 28”. Rower szosowy, czyli sportowy, jest rowerem wyczynowym – tu priorytetem jest lekkość i niskie opory toczenia. Taki rower zupełnie nie nadaje się do jazdy w terenie, a słabo – do jazdy w mieście (brak błotników i elementów zabezpieczających odzież, mocno pochylona pozycja za kierownicą). Do jazdy w terenie stworzony jest natomiast rower górski (MTB), który zazwyczaj ma mniejsze koła (26”), mocniejszą ramę i inny zestaw przerzutek. Tak więc kupując rower, musimy się zastanowić, do jakiego celu ma nam głównie służyć. Jeśli potrzebujemy roweru uniwersalnego, najlepszym wyborem będzie rower turystyczny. Można też się ewentualnie zastanowić nad zakupem tzw. „składaka”, który dobrze sprawdzi się w jeździe miejskiej lub na krótkich wycieczkach, a po złożeniu zajmuje bardzo niewiele miejsca – zmieści się więc w bagażniku samochodu czy w kącie pokoju.
Oprócz typu, ważny jest także rozmiar. Każdy rower dostać możemy w różnych rozmiarach ramy. Powinna ona być dopasowana do naszego wzrostu, tak aby móc lekko ugiętymi nogami swobodnie dotknąć ziemi. Pomocą w dobraniu właściwego rozmiaru służą tabele, można też poprosić o pomoc sprzedawcę w sklepie sportowym. Można też posłużyć się następującym wyliczeniem: zmierzyć długość nogi od krocza do stopy, a wynik (w cm) pomnożyć przez 0,57 (rower górski), 0,67 (szosowy) lub 0,63 (turystyczny) – w ten sposób uzyskamy właściwy rozmiar ramy w cm, które trzeba przeliczyć na cale (dzieląc przez 2,54) – rozmiary ramy są bowiem zazwyczaj podawane w calach.
Zadbaj o swój sprzęt!
Jeszcze jedna kwestią, która ma wpływ zarówno na bezpieczeństwo, jak i na komfort jazdy na rowerze, jest dbałość o jego stan techniczny. Dobry rower to nie tylko rower „wypasiony”, ale przede wszystkim – zadbany. Kupowanie drogiego i specjalistycznego sprzętu nie ma sensu, jeśli nie potrafimy o niego zadbać. Można powiedzieć, że im droższy rower lub osprzęt – tym więcej wymaga dbałości i konserwacji. Proste rowery miejskie wymagają od użytkownika niewiele zabiegów, poza okresowym napompowaniem kół i ewentualnie oczyszczeniem łańcucha. Rowery wyczynowe i górskie wykorzystywane intensywnie w terenie wymagają znacznie więcej uwagi – ich elementy znacznie szybciej też się zużywają. Do systematycznych czynności należą kontrola stanu ogumienia i hamulców, właściwe wycentrowanie kół, regulacja przerzutek, czyszczenie i smarowanie łańcucha i zębatek oraz sprawdzanie całego roweru pod kątem ewentualnego poluzowania czy uszkodzenia elementów.
Niezależnie od typu roweru, dwie najważniejsze rzeczy, na które trzeba zwracać uwagę to ogumienie i hamulce. Jeśli chodzi o opony – powinny być dobrane do typu roweru i stylu jazdy. W terenie stosujemy szerokie opony o znacznie grubszym bieżniku, na szosie – wąskie i o bieżniku płytszym, a nawet tzw. „slicki”, niemal zupełnie pozbawione bieżnika. W mieście – różne rozwiązania pośrednie. Właściwe ciśnienie podane jest zazwyczaj z boku opony i należy tych wartości przestrzegać. Zbyt słabo napompowane opony będą oznaczać większe ryzyko przebicia, mniejszą żywotność, a także większe opory toczenia, niepotrzebnie nas męcząc. Z kolei zbyt wysokie ciśnienie oznacza słabą przyczepność i szybsze zużycie opony. Typowe zalecane ciśnienie to 2-4,5 bar (30-65 PSI).
Hamulce muszą zapewniać sprawne zatrzymanie roweru na możliwie najkrótszym dystansie, ale jednocześnie nie być tak sztywne, żeby naciśnięcie na klamkę hamulca zrzucało nas z siodełka. Jeśli nie umiemy sami wyregulować hamulców, poprośmy o instruktaż w sklepie rowerowym. Zazwyczaj regulacji dokonuje się w dwóch miejscach – przy samych klockach hamulcowych lub tarczy oraz przy klamce. Ta pierwsza opcja służy właściwemu ustawieniu hamulców, ta druga – bieżącej regulacji w miarę zużywania się klocków.
Na koniec warto jeszcze przypomnieć o jednym, drobnym, lecz w niektórych przypadkach bardzo przydatnym elemencie wyposażenia roweru. Chodzi o dzwonek, który umożliwia ostrzeżenie innych uczestników ruchu o naszej obecności. Nie należy go nadużywać – jego celem nie jest straszenie pieszych czy kierowców, ale właśnie ostrzeżenie – zwłaszcza w sytuacji, gdy podejrzewamy, że nie jesteśmy widziani, na przykład gdy na ścieżkę rowerową wjeżdża z bramy samochód czy niespodziewanie wchodzi pieszy.
* * *
Trudno w jednym artykule wyczerpać wszelkie zagadnienia związane z bezpieczeństwem i komfortem jazdy na rowerze. Mam nadzieję, że udało mi się zwrócić uwagę na najważniejsze problemy, dzięki czemu jazda na rowerze nie będzie wiązać się ze stresem, dyskomfortem i stałym poczuciem zagrożenia. Warto też swoją wiedzę na temat jazdy rowerem – czy to rekreacyjnej, czy codziennej – wzbogacić sięgając do doświadczenia innych użytkowników dwóch kółek, czyli korzystając z internetowych forów i grup dyskusyjnych, których jest całkiem sporo.
Maciej Górnicki, opoka.org.pl
Partnerem akcji „Zawsze bezpieczny” jest PZU SA.