Epidemia koronawirusa dość szybko dotarła do sfery ducha. Włosi właśnie zamknęli na jeden miesiąc kościoły w Rzymie. Rozważamy, w jakiej formie przyjmować Eucharystię i czy w ogóle pójść do kościoła. Czy to wszystko nie pokazuje, w jakiej kondycji duchowej jest dziś i Polak, i Europejczyk?
Czy Bóg zsyła kary?
W Polsce, za sprawą salezjanina z Wrocławia, rozgorzała dyskusja czy epidemia nie jest kar za grzechy i czy w ogóle Bóg mógłby chcieć nas karać. Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Za dobre wynagradza, a za złe karze. O tym zapewne chciał przypomnieć salezjanin, który w epidemii koronawirusa widzi „gniew Boży”. Z pewnością Bóg nie błogosławi relacjom homoseksualnym, ani też aborcji. Jednak zagadką pozostaje to, skąd ów zakonnik czerpie pewność, że istnieje związek między obecną epidemią, a tymi akurat dwoma szczególnymi występkami wobec Boga. Obrażamy Go przecież na wiele różnych sposobów.
Czy Bóg karze? Jeśli się dobrze zastanowić to sam grzech i występek przeciw Bożym prawom jest już wystarczającą karą dla człowieka. Sprawia, że cierpi, oddala go od zbawienia i Bożego królestwa. Tak, oczywiście: Bóg za zło karze. Ale jeśli okazuje swój gniew to po to, byśmy zawrócili ze złej drogi. To nie kaprys Wszechmogącego. To rodzaj znaku, który Bóg nam zostawia, gdy wszystko inne zawodzi. Znaków wielokrotnie niechcianych, bo związanych bólem, cierpieniem i nieszczęściem, ale koniecznych, by wreszcie widzieć Jego prawa.
W tym sensie Bóg nie karze człowieka, lecz wybawia go od kary. Kary, którą jest wieczne potępienie.
Znaki, znaki, wszędzie znaki
„Człowiekowi w jego życiu zawsze towarzyszą znaki. Znajdujemy je w podróży jako znaki ruchu drogowego. Znajdujemy je w sklepach, jako informacje ułatwiające poruszanie się po dużych powierzchniach sklepowych. Znajdujemy je w liturgii, która ma przemawiać przez znaki mówiące o niewidzialnej rzeczywistości. Znajdujemy je wreszcie na niebie, kiedy zastanawiamy się nad pogodą w czasie wymarzonych wakacji czy odpoczynku. Czy jednak umiemy je do końca odczytać?” – pytał o. Robert Wawrzeniecki OMI w tekście zamieszczonym na portalu opoka.org.pl:
Znak od Boga można porównać do znaku drogowego – wszystko w życiu ma jakieś znaczenie i poprzez wszystkie wydarzenia Bóg do człowieka przemawia – wskazuje mu drogę. Nie czyni wszystkiego, lecz poprzez wszystko przemawia, dodaje jezuita Wojciech Żmudziński SJ.
Więc może ten wrocławski salezjanin nawoływał, aby znaki dostrzec i nie lekceważyć wszechmocy Boga, który gotowy jest wkroczyć na „arenę dziejów”? Wszak w oświadczeniu, jakie wydali jego współbracia nie potwierdziły się sformułowania o tym, żeby powiązał bezpośrednio grzech sodomii i aborcji z epidemią koronawirusa, a jedynie tematy te pojawiły się wśród wielu luźnych wątków.
Czy Bóg jest realistą?
Jako Boże stworzenie mamy ciało i ducha. Bóg dobrze o tym wie. To on nas stworzył. Stworzył cały świat, także prawa nim rządzące. Jest największym realistą. Ale działa nie tylko sam, ale i przez swojego Syna. Jezus nigdy nie ocenia tłumu. Zawsze jego osąd, rada, uwaga dotyczy konkretnej osoby, a nie tłumu.
Patrzy na kondycję człowieka, uwzględnia jego stan duchowy człowieka i bierze pod uwagę przyczyny grzechu. Zna życie oraz intencje każdej osoby. Czy choroba, która przybiera charakter epidemii, ma być znakiem dla jednej konkretnej osoby, czy znakiem dla ludzkości? Czy w swoich działaniach martwić się o swoje zbawienie czy los całej ludzkości? A co wtedy, gdy zwykła ludzka roztropność, jak mycie rąk, wpływa na los całej ludzkości?
Jezus akceptuje człowieka, ale nie akceptuje zła. Toleruje nie grzech, lecz grzeszność, czyli naszą skłonność do upadków. W Jezusie nie ma zgody na zło, ale jest zgoda na człowieka, którego zło spętało, oraz na kolejną dla niego szansę. Dlatego najczęściej odsyła wydobytych z grzechu ludzi słowami: „Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8, 11), co potwierdza Jego troskę o dalszy rozwój człowieka – jak pisaliśmy w tekście ks. Tomasza Podlewskiego na opoka.org.pl:
BÓG AKCEPTUJĄCY CZY TOLERUJĄCY?
Dlatego troszczyć musimy się na równi o zdrowie ciała, ale nie możemy zapominać też o duchu. Jeśli wierzysz, to i ufasz.
Dariusz Stępień, opoka.org.pl