Jezus tłumaczy dziś, że upadek świątyni to wstęp i obraz tego, co stanie się ze świątynią naszego ciała, jeśli nie rozpoznamy czasu naszego nawiedzenia. Nawet najwspanialsze dzieło rąk ludzkich nie przerwa bez Bożej łaski.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami. Świątynia jerozolimska była naprawdę wspaniała. Uważano ją za jeden z cudów świata. Imponowała majestatem, bogactwem i pięknem, dlatego każdy Żyd był z niej dumny. Uczniowie Jezusa również.
Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu. Zaledwie pięć lat po zakończeniu budowy, świątynia jerozolimska została spalona. Był rok 70 po narodzeniu Chrystusa. Mając świeżo w pamięci płonącą katedrę Notre Dame w Paryżu, możemy sobie wyobrazić, co czuli pobożni Żydzi, gdy ich chluba i duma dogorywała przez pięć dni w płomieniach. Wielu z nich z pewnością wtedy myślało, że to początek końca świata.
Nie zaraz nastąpi koniec. Pan Jezus tłumaczy więc swoim uczniom, że upadek świątyni, to wstęp, preludium i obraz tego, co stanie się ze świątynią naszego ciała, jeśli nie rozpoznamy, jak mieszkańcy Jerozolimy, czasu naszego nawiedzenia (por. Łk 19, 44). Każdy z nas jest bowiem żywą świątynią Boga, stokroć piękniejszą i cenniejszą od świątyni jerozolimskiej: nad tamtą Jezus wylał łzy, za naszą wylał krew. Oby nie nadaremnie.
Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Zwróćmy uwagę, że w dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus nie każe nam się obawiać wojen, trzęsień ziemi, głodu, zarazy i strasznych zjawisk, a jedynie pójścia za fałszywymi prorokami i odstąpienia od Jego nauki, bo to gorsza dla nas śmierć, śmierć wieczna.
Na każdego z nas przyjdzie bowiem kiedyś „rok 70” i wtedy okaże się czy świątynia, którą jesteśmy przetrwa, głosząc na wieki chwałę Pana, czy też zostanie z niej tylko „ściana płaczu”.