Skoro Pan Jezus połączył przykazanie miłości Boga i przykazanie miłości bliźniego w jedno podwójne przykazanie, to chciał przez to powiedzieć, że ten kto będzie szczerze wierny miłości Boga, będzie w sposób właściwy realizował ludzkie miłości, także te bardzo trudne.
Dzisiaj Pan Jezus wskazuje w Ewangelii na dwa najważniejsze przykazania. Jedno wywodzi z Księgi Powtórzonego Prawa: „będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”; drugie – z Księgi Kapłańskiej: „będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.
Miłość to nie uczucie
Rodzą się od razu pytania: Czy miłość może być treścią przykazania? Czy miłość można przykazać? Czy można ją nakazać? Wątpliwości te wypływają u wielu ludzi z rozumienia miłości jako jedynie stanu emocjonalnego. Przecież – powiedzą – miłość to „piękne uczucie”. Owszem ładnie brzmi taka definicja miłości, ale pokazuje ona, że miłość rozumiana jest tu jako coś co pojawia się w człowieku niezależnie od niego samego. Owszem prawdą jest, że człowieka pociąga piękno i dobro i wówczas rodzi się zachwyt, który ma swoje źródło zewnętrzne. Jednak reakcja na dobro i piękno, jeśli ma być w pełni ludzka, winna być oparta na zaangażowaniu woli człowieka. Miłość bowiem jest zawsze wyborem osobowym: rozumnym i wolnym. Wszystkie inne postawy, które można nawet nazywać miłością, bez tego osobowego wyboru są tylko zafałszowaniem miłości. Wolna wola ma swój udział nie tylko w narodzinach miłości, ale także w momencie, gdy człowiek kochający widzi przeszkody na drodze swojej miłości. Wolna wola człowieka ostatecznie decyduje o stałości miłości, czyli o dochowaniu wierności. Decydujący jest tu właśnie akt woli. Zależność miłości od woli ludzkiej sprawia, że możemy realnie mówić o miłości jako o przykazaniu.
Miłość a przykazania
Wróćmy zatem do przykazania miłości Boga. W Starym Testamencie realizacja tego przykazania była odpowiedzią Izraelitów na przymierze, jakie Bóg z nimi zawarł. W Nowym Testamencie jest podobnie. Wypełnianie tego przykazania jest wyrazem wierności przymierzu, jakie Bóg z nami zawarł w chrzcie świętym. A zatem przykazanie miłości Boga decyduje o zbawieniu człowieka. Jeśli bowiem Bóg objawił się człowiekowi jako Miłość i obdarzył go miłością, to odpowiedzią człowieka może być tylko miłość względem Boga. Kto odrzuca jedność z Bogiem poprzez miłość ten jednocześnie zatraca szansę zbawienia, czyli wiecznie trwałej jedności z Nim. I dodajmy: choć w relacji do Boga ważną rolę odgrywają uczucia, jednak głębia więzi z Bogiem nie zależy od wzniosłości uczuć. Na pewno pozytywne uczucia ułatwiają jedność z Bogiem, jednak prawdziwym sprawdzianem miłości do Boga jest trwanie w jedność z Nim w obliczu trudności, przeciwności i rodzących się czasem negatywnych uczuć.
A teraz przykazanie miłości bliźniego. Oczywiście reguluje ono całość odniesień między ludźmi, jednak zatrzymajmy się tu na jednym aspekcie tej miłości, na szacunku wobec ludzkiego życia i zdrowia. „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Co to znaczy: „jak siebie samego”? Otóż człowiek troszczy się o swoje życie i zdrowie. Wydaje nieraz wiele pieniędzy na lekarstwa, by odzyskać zdrowie. Czas epidemii jeszcze bardziej spotęgował troskę o własne bezpieczeństwo zdrowotne. Z kolei działania władz publicznych (czasem wyrażające się w konkretnych obostrzeniach i ograniczeniach) związane są ze zdrowiem publicznym, a szczególnie z troską o ludzi, szczególnie zagrożonych niebezpiecznymi skutkami zakażenia wirusem. Chodzi o osoby starsze, schorowane. Mimo, że obostrzenia dla nikogo nie są czymś przyjemnym, tej jednak ich przestrzeganie jest praktyczną realizacją przykazania: „będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.
Trudny wymiar miłości
W ostatnich dniach Trybunał Konstytucyjny uznał aborcję dzieci chorych i upośledzonych za niezgodną z Konstytucją. Wzmocnił w ten sposób prawną ochronę dzieci nienarodzonych. Tak jak chronimy przed epidemią najsłabszych, tak też jesteśmy wezwani do ochrony „naj-najsłabszych”, czyli dzieci nienarodzonych i to chorych nienarodzonych. „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. W przypadku chorego dziecka nienarodzonego to bardzo trudna miłość. Dziecko, które miało być źródłem pozytywnych emocji: radości i satysfakcji rodziców, staje się w kontekście niepomyślnych wyników badań prenatalnych źródłem cierpienia, lęku, a nawet złości na Pana Boga. Właśnie w tego typu sytuacjach widać, jak realizacja przykazania miłości jest (i powinna być) niezależna od stanów emocjonalnych. Oczywiście, rodzicom, którzy doświadczają tak wielkiego bólu, nie należy jedynie przypominać o przykazaniu miłości bliźniego. Ich samych trzeba otoczyć wielką miłością, zaproponować konkretną formę wsparcia. Winni poczuć, że nie są z tym ciężkim problemem sami, ale że mają wielu ludzi życzliwych gotowych do pomocy.
I już całkiem na koniec: jeśli Pan Jezus połączył przykazanie miłości Boga i przykazanie miłości bliźniego w jedno podwójne przykazanie, to chciał przez to powiedzieć, że ten kto będzie szczerze wierny miłości Boga, będzie w sposób właściwy realizował ludzkie miłości, także te bardzo trudne.