Zadziwia mnie hojność i oddanie osób pomagających Kościołowi na Wschodzie

Od lat zadziwiam się oddaniem i hojnością wielu kapłanów, sióstr i braci zakonnych, a także osób świeckich, pomagających Kościołowi na Wschodzie – powiedział w rozmowie z KAI ks. Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.

Od lat zadziwiam się oddaniem i hojnością wielu kapłanów, sióstr i braci zakonnych, a także osób świeckich, pomagającym Kościołowi na Wschodzie – powiedział w rozmowie z KAI ks. Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.

Dorota Abdelmoula (KAI): W najbliższą niedzielę będziemy obchodzić XXI Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi na Wschodzie. O co modli się Ksiądz w tym roku dla mieszkańców krajów byłego Związku Radzieckiego? Czy te intencje zmieniają się z biegiem lat?

Ks. Leszek Kryża TChr: Dziękuję za pytanie właśnie o modlitwę, bo to ona jest fundamentem. Dzięki niej każdy z nas uświadamia sobie swoją niewystarczalność i potęgę Bożego działania za sprawą innych ludzi. Nieprzypadkowo wydarzenie, które obchodzimy w drugą niedzielę Adwentu jest dniem najpierw modlitwy, a potem pomocy materialnej.

A co do intencji, te na przestrzeni lat – mam na myśli okres od pierestrojki – ewoluowały. Na początku było to wielkie dziękczynienie i radość z odzyskiwanych, choć zrujnowanych kościołów, z przybywających kapłanów i sióstr zakonnych, z powstających na nowo wspólnot i wreszcie: z możliwości swobodnej modlitwy. Potem była to modlitwa troski, szczególnie o młodych i o tych, którzy – już jako dorośli – stawiali pierwsze kroki na drodze wiary, a którzy wobec wielkiego wyboru dróg życiowych, jaki przyniosła wolność, łatwo mogli się pogubić. Obecnie w modlitwach przebija się wołanie o zgodę, pokój, jedność i poszanowanie wartości, za które taki wielu cierpiało, płacąc niekiedy nawet najwyższą cenę – cenę życia.

A jeśli chodzi o materialny aspekt, czy są jakieś regiony albo projekty, które najbardziej chcecie wspomóc przy okazji tegorocznej zbiórki?

Tak, jak czynimy to od 21 lat, najpierw będziemy starali się realizować nadsyłane do nas projekty, które dotyczą spraw niezbędnych. Mam tu na myśli pomoc w funkcjonowaniu domu seniorów, domów samotnej matki, domów dziecka, świetlic oraz opieki nad ubogimi. A także różne inicjatywy duszpasterskie.

Wyznaczyliśmy też dwa w pewien sposób priorytetowe kierunki: Białoruś i Armenię, oczywiście ze względu na to, co obecnie się dzieje w tych krajach. Białoruś od ponad 100 dni przeżywa bardzo trudny czas. Trwające protesty mają też swoje konsekwencje, dotykające wielu ludzi tracących pracę albo pozbawianych wolności.

Kościół zawsze staje po stronie pokrzywdzonych, po stronie prawdy, czyli: po stronie Ewangelii. Tak jest też w przypadku Białorusi i to również ma swoje konsekwencje czego przykładem jest niewpuszczenie na Białoruś abp. Tadeusza Kondrusiewicza. Chcemy więc o tym Kościele szczególnie pamiętać.

Drugim krajem jest Armenia. Tamtejszy Ormiański Kościół Katolicki bardzo potrzebuje wsparcia w obliczu nowych wyzwań, związanych z niedawnym konfliktem zbrojnym w Górskim Karabachu. Oczywiście skala pomocy zależy od sumy pieniędzy, jaką będziemy dysponować.

Ostatnio wrócił Ksiądz z wizyty właśnie w Armenii. Jak wspomniany konflikt wpłynął na tamtejszy Kościół?

Obecnie głównym polem działalności Kościoła katolickiego w Armenii, oprócz duszpasterstwa parafialnego, jest pomoc uchodźcom z Górskiego Karabachu. Kiedy mieszkańcy tego regionu zaczęli uciekać, władze państwowe zaczęły szukać dla nich miejsca – a chodzi tu o dziesiątki tysięcy uchodźców! I wówczas ten „niewielki” Ormiański Kościół Katolicki wziął pod swoje skrzydła ok. 8 tys. osób – często rodziny z małymi dziećmi, a w zasadzie: matki z dziećmi, bo ojcowie albo są w wojsku, albo nie powrócili... Wszystkie ośrodki, jakimi dysponuje Kościół, nawet klasztory sióstr, zostały przeznaczone dla uchodźców. Wielu straciło wszystko, co mieli, albo uciekając, nie zdołali nic ze sobą zabrać! Tam na miejscu, jedna z pań pokazała mi Biblię – jedyną rzecz, jaką wzięła ze swego domu.

Teraz tych ludzi trzeba zakwaterować, nakarmić, ubrać – zwłaszcza na zimę. Fakt, że to właśnie kobiety z małymi dziećmi stanowią dużą część uchodźców, też rodzi specyficzne potrzeby. Wśród nich spotkałem np. matkę, która uciekła z siódemką swoich dzieci! Ale zapewnienie bytu, to nie wszystko. Wolontariusze wraz z kapłanami i siostrami dbają też o duchowy i intelektualny rozwój tych osób. Wiem np. że odbyły się tam już pierwsze chrzty.

Skutki konfliktu w Górskim Karabachu widać tam wszędzie i jeszcze długo będą obecne w rozmowach prowadzonych często ze łzami w oczach, w modlitwach, we wspomnieniach czy choćby za sprawą banerów, rozwieszonych w każdej wiosce czy mieście z wypisanym imieniem i wiekiem żołnierza, który tam zginął. W rozmowach z tamtejszymi mieszkańcami obok tęsknoty za tym, co bezpowrotnie utracone, obok żalu i bólu z powodu tylu młodych ofiar pojawia się nuta zaufania Bogu. Kiedy rozmawiałem z uchodźcami, słyszałem jak szczerze dziękują Bogu za ocalenie, a Jego Kościołowi za to, że pomaga, by byli bezpieczni. To ogromne dzieło trzeba wspierać, a solidarność Polaków jest dla mieszkańców Armenii bardzo ważna.

Kończący się rok upływa pod znakiem pandemii. Czy pomimo niej udało się zrealizować cele, na które prowadzona była ubiegłoroczna zbiórka Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie?

Mimo ograniczeń, które towarzyszą nam praktycznie od początku tego roku, udało się nam zrealizować ponad 300 projektów na sumę 2,5 mln zł. Dotyczyły one różnych dziedzin działalności Kościoła na Wschodzie: od prac remontowo-budowlanych, przez duszpasterstwo i formację, aż do imponującej pomocy charytatywnej.

Z ogromną radością i poczuciem dobrze wypełnionej misji czytamy wszystkie podziękowania napływające ze Wschodu. A jest ich bardzo dużo! Są znakiem, że to, co robimy dzięki ofiarności Polaków, ma sens! Np. siostry franciszkanki służebniczki krzyża ze Starego Skałatu na Ukrainie piszą nam, że dzięki tym ofiarom mogą prowadzić taki z prawdziwego zdarzenia ośrodek dla niewidomych dzieci na Ukrainie. Siostry Albertynki ze Lwowa dziękują za wsparcie, dzięki któremu służą najuboższym, bezdomnym i schorowanym. Ksiądz z Pawłodaru w Kazachstanie jest wdzięczny za ogrom pracy wykonanej przez wolontariuszy z naszego „Wolontariatu syberyjskiego”. Inny kapłan, z Białorusi, za pomoc w zorganizowaniu wczasów dla dzieci z trudnych rodzin, dla których były to jedyne dni spędzone w miłym domu i z posiłkami. Mogę tak wyliczać jeszcze długo. Oprócz pomocy w realizacji projektów ze Wschodu, prowadzimy też własne inicjatywy.

Jedną z nich jest „Wolontariat syberyjski”?

Tak, choć nie jedyną. Wolontariat ma już swoją historię, obecnie trwa jego czwarta edycja, choć spotkania formacyjne odbywają się niestety online. Cieszy nas fakt, że pomimo ograniczeń nie brakuje chętnych, którzy swój czas wolny, wakacje czy urlop chcą poświęcić na wyjazd na Syberię, w stepy Kazachstanu czy na Ukrainę. Dotychczas wzięło w nim udział ponad 60 osób, w różnym wieku, z różnymi zawodami i wykształceniem, także przedstawiciele Polonii. Te osoby po powrocie ze Wschodu stają się jego „ambasadorami”, a kontakty, które nawiązali przy tej okazji trwają i owocują.

To bardzo ważne, bo dzięki temu nasz wolontariat staje się kolejnym „mostem” łączącym ludzi. Mało tego, ci wolontariusze podejmują potem własne inicjatywy, aby wesprzeć tych, których poznali na Wschodzie. Dość wspomnieć projekt sfinansowania zakupu kajaków dla młodzieży z Pawłodaru.

Podejmujemy też inne działania, np. wydawnicze. Na ukończeniu jest pierwszy tom leksykonu kapłanów, sióstr i braci zakonnych, posługujących na przestrzeni lat w Kościele na Wschodzie. To publikacja, która spotyka się z przepięknym odzewem. Wiele osób dziękuje za ocalenie od zapomnienia historii, często dramatycznej, służby Kościołowi za naszą wschodnią granicą. Także w tym roku wydaliśmy „Nomenclator Bibliographicus Episcoporum Poloniae” – zbiór biografii biskupów z lat 1320–2020, unikatowe dzieło Krzysztofa Prokopa.

Przeprowadziliśmy m.in. zbiórkę strojów pierwszokomunijnych, które zawiezione z Polski na Ukrainę, otrzymały tam drugie życie – ku radości dzieci. Zbieraliśmy też różańce – i zainteresowanie obiema tymi akcjami przeszło nasze wszelkie oczekiwania.

Przy tej okazji wspomnę o nadal trwającej akcji „100 litrów krwi na 100-lecie urodzin Jana Pawła II w 100 dni”. Choć nie mamy pełnej dokumentacji, to na podstawie przesyłanych potwierdzeń wiemy, że uzbierało się już wiele litrów krwi, a chętni krwiodawcy wciąż mogą dołączać.

Kiedy słucham i czytam o całej Waszej działalności, zastanawiam się, co Ksiądz czuje i myśli, słysząc ostatnie coraz częstsze komentarze, że Kościół, mówiąc kolokwialnie, „śpi na pieniądzach”, że nikomu nie pomaga, że trzeba przestać wspierać go finansowo.

Kiedy słyszę tego typu wypowiedzi, jest mi tak po ludzku przykro. Oczywiście to nie znaczy, że wszystko jest idealnie, tam, gdzie są ludzie, tam też są ludzkie słabości. A Kościół to rzeczywistość bosko-ludzka ze wszystkimi tego konsekwencjami. Takie jednoznaczne podejście przekreśla wysiłek, poświęcenie i bezinteresowną pomoc bardzo wielu ludzi tworzących Kościół.

Św. Jan Paweł II powiedział, że jeżeli człowiek przestaje się zadziwiać, to przestaje się rozwijać! Ja ciągle, od lat, zadziwiam się oddaniem i hojnością wielu kapłanów, sióstr i braci zakonnych, osób świeckich, poświęcających się sprawie, której służą, pomagając Kościołowi na Wschodzie. Kapłani organizujący pomoc potrzebującym, docierający do tych o których nikt nie pamięta. Siostry zakonne opiekujące się dziećmi ulicy, pomagające sierotom czy dzieciom niewidomym. Domy seniora, domy samotnej matki, świetlice środowiskowe, pełne ciepła i dobra, których tak często brak w domu i wiele, wiele innych inicjatyw. Jak choćby nieustanna modlitwa za każdego z nas! Czy robią to dla kariery, dla pieniędzy? Na pewno nie. Często nikt o nich nawet nie wspomni. A każdy grosz przekłada się na pomoc! Pomoc, która jest nie tylko dawaniem, ale też która wymaga wysiłku tych, którym się pomaga. Obyśmy potrafili zadziwiać się dobrocią człowieka i cieszyli się nawet drobnymi sprawami!

Najpiękniejsze jest to, że zawsze znajdują się ludzie chętni do pomocy, podjęcia tej czy innej inicjatywy, podpowiedzenie nowego projektu – na co jesteśmy otwarci – czy przekazanie ofiary. Nieustannie dziękuję za to i Panu Bogu, i tym osobom. Zaczęliśmy naszą rozmowę od modlitwy, więc i nią zakończmy: za wschodnią granicą druga niedziela Adwentu obchodzona jest jako „Dzień wdzięczności za tych, którzy pomagają”, a ta wdzięczność wyraża się w wielkiej modlitwie. To pokazuje, że od lat nasze relacje z Kościołem na Wschodzie to wielka wymiana darów duchowych i materialnych.

Rozmawiała Dorota Abdelmoula (KAI) / Warszawa

Więcej ważnych i ciekawych artykułów na stronie opoka.org.pl >>

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama