Kobiecy świat nie był niczym obcym dla kard. Stefana Wyszyńskiego. Niewiasty odegrały ważną rolę w życiu Prymasa, a ich los nie był mu obojętny. Apelował o przywrócenie należnego im miejsca i docenienie roli jaką pełnią. Dbał o ich formację duchową i intelektualną.
Od najmłodszych lat Stefan Wyszyński otoczony był towarzystwem kobiet. Przede wszystkim w swoim domu rodzinnym. Wychowywał się bowiem w otoczeniu sióstr – Anastazji, Janiny, Stanisławy, a później także przyrodniej Julii. Miał również jednego przyrodniego brata – Tadeusza, jednak to właśnie przewaga dam nadawała kobiecy klimat całego domu. Przyszły Prymas wcześnie stracił matkę, bo już w wieku dziewięciu lat. Później w jego życiu pojawiła się druga żona jego ojca – Eugenia Godlewska.
„Najważniejszą osobą w życiu Stefana Wyszyńskiego była jednak mama Julianna, zmarła w 1910 roku, gdy miał dziewięć lat. W przestrzeni serca, zarezerwowanej tylko dla niej, był zawsze małym Stefankiem, który za matką tęsknił i pragnął jej miłości” - pisze Ewa Czaczkowska w książce „Prymas Wyszyński – wiara, nadzieja, miłość”. Duchowny przyznał, że trudno opisać smutek, pustkę i żal, kiedy po pogrzebie matki wrócił z ojcem do pustego domu. Jak podkreśliła dr Czaczkowska, zawsze towarzyszyło mu jej zdjęcie oraz pamięć o niej. Do końca życia czuł duchową bliskość i opiekę rodzicielki. Godzinami potrafił siedzieć przy grobie Julianny, modląc się i rozmawiając z nią.
Wczesna utrata matki zaowocowała niezwykłą więzią kard. Wyszyńskiego z Maryją, na którą przeniósł swoją miłość, co sam wielokrotnie podkreślał. „Matka z Zuzeli jakoś przedziwnie pomogła mi do ułożenia należytego stosunku do Matki z Nazaretu” - czytamy zapiski kapłana opublikowane w „Pro Memoria”.
Kolejnymi kobietami z jakim łączyła go silna więź były „Ósemki”, nazywane często duchowymi córkami Prymasa. W 1942 roku powstał zespół dziewcząt założony z inicjatywy Marii Okońskiej, wywodzących się z Sodalicji Mariańskiej, który po latach przekształcił się w Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, Matki Kościoła (obecnie Instytut Prymasa Wyszyńskiego). Pełnił on funkcję instytucji wychowawczej, przygotowującej dziewczęta do misji apostolskiej we własnym środowisku. 6 sierpnia 1942 roku w Szymanowie, podczas konspiracyjnego obozu u sióstr niepokalanek, miało miejsce pierwsze spotkanie wspominanego kręgu dziewcząt. Było ich osiem, zatem nazwały się "Ósemką" i tak już pozostało. Ich ideą było dokonanie odrodzenia moralnego Polski przez kobiety. Dziewczęta poprosiły Wyszyńskiego o kierownictwo duchowe, na co on z chęcią przystał.
W jednym z wywiadów dla KAI Maria Okońska stwierdziła: „Prymas Wyszyński traktował nas jak córki duchowe, miał do nas olbrzymie zaufanie”. W sekretariacie Prymasa pomagały cztery panie, każda pełniła inną funkcję. M. Okońska była polonistką, zajmowała się więc adiustacją kazań Prymasa Wyszyńskiego. „Ósemki” nagrywały prymasowskie homilie, a potem je spisywały, nanosiły poprawki i dawały duchownemu do autoryzacji, trudno o wyraz większego zaufania.
Stefan Wyszyński podsumowując swoje relacje z „Ósemkami” napisał: „Ludzie często dziwią się temu, co mnie łączy z tą gromadką dziewcząt. Niektórzy tłumaczą to 'po swojemu'. A tymczasem to jest bardzo proste. One interpretują mi – każda w swoim wymiarze – Matkę. I każda w swoim wymiarze uzupełnia obraz Matki, każda ciągle coś przypomina z Matki. Jest to niekiedy aż narzucające się mi, aż niepokojące, a jednak – prawdziwie i bardzo zdrowe, bardzo pożądane i czyste” - można przeczytać w „Pro memoria” pod datą 12 V 1976 r.
Prymas dbał o wykształcenie dziewcząt, obowiązkowe były studia wyższe, jednak zawsze najbardziej troszczył się o formację duchową. Prowadził dla „Ósemek” dni skupienia, rekolekcje, konferencje, a także spotkania świąteczne. Kilka z nich zajmowało się pracą w strukturach kościelnych, np. jako katechetki lub w dwóch komisjach Episkopatu: duszpasterskiej i maryjnej bądź w sekretariacie Prymasa. Niektóre pracowały zawodowo jako lekarki, pielęgniarki, nauczycielki, jeszcze inne archiwizowały dokumentację w Instytucie Prymasowskim Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
Jak podkreślił ks. Bronisław Piasecki w książce „Prymas Wyszyński nieznany. Ojciec duchowy widziany z bliska”, Kardynał czuł się ze środowiskiem Instytutu bardzo związany. „Kiedy został biskupem lubelskim, pytał kard. Augusta Hlonda, co ma z tym zespołem zrobić. Może oddalić? Ówczesny Prymas polecił zatrzymać Instytut, mówiąc: 'Ludzie świeccy wykształceni, przygotowani do pracy w Kościele będą Księdzu Biskupowi bardzo potrzebni. Przecież to też jest jakaś cząstka Kościoła'” - czytamy.
Niewątpliwy wpływ na relację Prymasa Tysiąclecia z Instytutem miał czas jego uwięzienia. Maria Okońska zdecydowała się wówczas wyjechać na stałe na Jasną Górę. Postanowiła też nie wracać do chwili uwolnienia kard. Wyszyńskiego. „To było więzienie z wyboru, wyraz solidarności. Cały Instytut podejmował wielkie modlitwy, nocne czuwania, posty i umartwienia. Leżenie krzyżem na posadzce w kaplicy przed Matką Boską na Jasnej Górze było codziennością. A potem wyjazdy do Komańczy z misją łączności z Jasną Górą przed uroczystością Ślubów Narodu. To było wielkie misterium Kościoła” – wyjaśnił ks. Piasecki.
To właśnie Maria Okońska jako emisariuszka paulinów przekazała Prymasowi prośbę o napisanie tekstu Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, których idea narodziła się w nawiązaniu do 300-lecia lwowskich ślubów króla Jana Kazimierza. Prymas napisał je w Komańczy, a „Ósemki” w maju 1956 r. przemyciły tekst nielegalnie na Jasną Górę. 26 sierpnia tego roku zostały ona oficjalnie złożone przez Episkopat w obecności niemal miliona wiernych, a Prymas składał je równolegle w Komańczy.
Swoją wrażliwość wobec kobiet Prymas ujawnił także w relacji z siostrami ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Jego założycielką była matka Elżbieta Czacka, doświadczona utratą wzroku, powołała w Laskach pod Warszawą zakład opieki nad ociemniałymi, popularny i cieszący się dobrą sławą do dziś.
Posługiwała tam także siostra Teresa - Zofia Landy, doktorantka słynnego personalisty Jacques’a Maritaina. „Czterdziestokilkuletni ksiądz doktor Wyszyński musiał być pod dużym urokiem tej postaci. O bliskiej relacji z siostrą Teresą świadczy fakt, że często ją wspominał przy różnych okazjach, odwoływał się do jej przemyśleń i opinii” – tłumaczył ks. Piasecki.
Kolejną kobietą, o której Prymas mówił z wielkim uznaniem była siostra Katarzyna, Zofia Steinberg – energiczna lekarka popularna w Warszawie, podczas okupacji zdobywała od Niemców leki, dla szpitala powstańczego, co wydawało się niemożliwością w tamtych czasach. Kobieta ta, długo po wojnie, cieszyła się uznaniem nawet wśród ludzi aparatu partyjnego. Ujęła kard. Wyszyńskiego swoim poświęceniem w służbie dzieciom i zakładowi w Laskach.
Prymas Wyszyński cenił również hrabinę Jadwigę Zamoyską. Nazwisko kardynała podczas wojny znajdowało się na liście gestapo, dlatego musiał on uciekać do Niemiec. Udał się do Żułowa. W pobliskiej miejscowości – Kozłówce, znajdował się majątek Zamoyskich. Hrabina przyjęła do siebie grupę niewidomych dzieci z Lasek. Wyszyński, będący ich opiekunem osiedlił się w tamtejszej oficynie, ale zawsze był goszczony przy stole w pałacu. Zamoyska lubiła jego towarzystwo. „To wywarło duży wpływ na jego osobowość. Doświadczenie arystokratycznego stylu pałacu w Kozłówce nałożyło się zresztą na subtelność i wrażliwość, które wyniósł z rodzinnego domu. Do końca życia, gdy do jego pokoju wchodziła kobieta, z szacunkiem wstawał od biurka” – wyjaśnił ks. Piasecki.
Istotną kobietą w życiu kard. Wyszyńskiego była również Maria Winowska, prowadząca w Paryżu nieformalne biuro Prymasa, odpowiadała za zagraniczną korespondencję, ułatwiała mu kontakty w katolickich kołach Francji, Niemiec, Włoch... Była niezwykle inteligentna, wszechstronnie wykształcona oraz oddana Bogu i Kościołowi. Prymasa poznała w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”. Jako osoba znająca języki, miała doskonały kontakt z episkopatem francuskim i niemieckim, a także m.in. z kapelanem Pawła VI. Prymas wykorzystywał te koneksje do załatwienia wielu spraw. „Zasługi Marii Winowskiej są olbrzymie, trudno o tym mówić” - napisał w swoich notatkach.
Duchowny wyjątkowo szanował kobiety. „Nie było w jego postawie wobec kobiet protekcjonalizmu, z którym kobiety czasami w Kościele się spotykają. Podkreślał równość kobiet i mężczyzn wynikającą z natury i z faktu, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.” - powiedziała KAI dr Ewa Czaczkowska. Autorka biografii Prymasa dodała, że zdaniem Wyszyńskiego największą chwałą jest rodzić życie, ale jednocześnie nie negował on awansu społecznego kobiet, wiedział, że jest to nieunikniony proces społeczny i nie sprzeciwiał się temu. „Podkreślał, że nie wszystkie kobiety mają powołanie do życia rodzinnego i trzeba to uszanować. Mówił o tym, że aspiracje społeczne współczesnych kobiet muszą być przez Kościół i duchowieństwo właściwie rozumiane i oceniane. I nie może być to elementem żartu i dowcipu czy też, jak mówił, jakiejś przewagi władczej instynktu męskiego” - wyjaśniła.
W swej homilii do kobiet wygłoszonej w 1957 roku mówił, że Kościół nie może sprzeciwiać się awansowi społecznemu kobiet. Widział w tym wielki proces cywilizacyjny, społeczny, który ma swoje przyczyny i konsekwencje. Podkreślał równość kobiet i mężczyzn i wzajemną komplementarność płci. Mówił o kobiecie nie tylko w jednym, najważniejszym aspekcie płci, czyli w macierzyństwie, ale jednocześnie, i to bardzo mocno, o różnych rolach kobiety. Prymas uczył, że kobiety należy traktować poważnie i ich prawo do równości także.
A szczególna rolę kobiet postrzegał na polu wychowania i kultury. Uważał, że współczesna zmaskulinizowana kultura może odrodzić się dzięki specyfice kobiecego geniuszu. „Zmaskulinizowana a przez to wynaturzona cywilizacja współczesna, o formalnie zboczonych przejawach życia, nie jest zdrową cywilizacją. Abyśmy mogli osiągnąć w świecie współczesnym prawdziwą kulturę, bardziej ludzką, a przez to bardziej Bożą, potrzeba harmonijnego współdziałania w życiu i całej duchowości współczesnej, elementów męskich i kobiecych […]. Nadzieja odrodzenia kultury – aby była bardziej ludzka – już się […] kształtuje, bo świat kobiecy dochodzi do głosu w różnych dziedzinach życia: w wychowaniu, w medycynie, w kulturze twórczej i literackiej, a nawet w architekturze itp.” - pisał w książce „O godności kobiety”.
Prymas uznając konieczność pracy wykształconych kobiet, postulował by kobiety wychowujące dzieci pracowały na pół etatu z wynagrodzeniem za cały etat, ponieważ jego zdaniem praca wychowawcza w rodzinie ma olbrzymi wkład w życie społeczne i narodowe.
Dzięki decyzji kard. Wyszyńskiego kobiety mogły studiować teologię – najpierw siostry zakonne, a później również świeckie. Natomiast na Soborze Watykańskim II postulował on by mogły również robić doktoraty z tej dziedziny. Prymas Tysiąclecia zaprosił też kobiety do różnych gremiów episkopatu. „Znamienne jest, że w czasie gdy był przewodniczącym KEP, w różnych komisjach episkopatu pracowało tam więcej kobiet niż obecnie” - zaznaczyła dr Czaczkowska.
Z jego inicjatywy od połowy lat siedemdziesiątych XX w. działała Komisja Episkopatu ds. Duszpasterstwa Kobiet, która organizowała zjazdy i sympozja, wydawała Biuletyn.
Kardynał wielokrotnie apelował o poważne traktowanie płci pięknej, jak mówił: „bez przekąsów, których tak niekiedy pełna jest nasza praktyka duszpasterska”. Podkreślał on, że takie podejście pozbawia Kościół wielkiej wartości. „Trzeba uznać miejsce kobiety w Kościele, w pracy apostolskiej i wybrać to miejsce dla pracy apostolskiej kobiet” - akcentował Prymas Tysiąclecia.
Anna Rasińska / Warszawa