Zorganizowana 13 września na stadionie w Łodzi Arena Młodych RESET – wydarzenie ewangelizacyjne dla młodzieży – wzbudziła liczne kontrowersje. Powodem była forma celebracji Eucharystii niezgodna z przepisami liturgicznymi.
Chodziło przede wszystkim o pierwszą część – liturgię słowa. Była ona bardzo rozciągnięta w czasie, pojawiły się też w niej elementy nie należące do liturgii, takie jak nabożeństwo pokutne, uwielbienie Boga czy modlitwa wstawiennicza uczestników za siebie nawzajem. Msza celebrowana była przez wielu kapłanów, w tym przez abp Grzegorza Rysia i to głównie na niego spadły w internecie gromy za złamanie przepisów liturgicznych.
W istocie, słowo „gromy”, nie oddaje skali personalnych ataków na łódzkiego Arcypasterza. Wśród oskarżeń o nieprzestrzeganie przepisów liturgicznych pojawiały się tak drastyczne określenia, jak „rzeźnicy Chrystusa”.
Wśród fali internetowego hejtu znalazło się też kilka głosów broniących takiego formatu Eucharystii przyjętego przez duszpasterzy. Należą do nich wpisy na Facebooku ks. prof. Tomasza Szałandy oraz materiały zamieszczone na Youtube przez o. Remigiusza Recława SJ oraz prof. Aleksandra Bańkę. Ci pierwsi podkreślali zwłaszcza niestandardową sytuację duszpasterską: było to spotkanie ewangelizacyjne, na którym udało się zgromadzić około 6 tysięcy młodych, którzy w większości raczej nie chodzą do kościoła i nie uczestniczą w liturgii. Według obrońców abpa Rysia to, jak wyglądała pierwsza część spotkania, było swoistym „miękkim” wprowadzeniem tych osób w liturgię.
Najbardziej chyba zrównoważony głos przedstawił na swoim profilu Youtube prof. Aleksander Bańka, polski delegat na otwarcie Synodu Biskupów. Podkreślając wartość liturgii sprawowanej w zgodzie z przepisami zwraca jednocześnie uwagę na sytuację wielu osób, zwłaszcza młodych, które nie są odpowiednio wprowadzone w jej przeżywanie. „Dla człowieka, który liturgii nie rozumie (...) albo nigdy w liturgii nie uczestniczył może być ona pustym i nużącym zbiorem dziwnych rytuałów. Taką stała się dla wielu «statystycznych» katolików, uczestniczących w niej z poczucia powinności i lęku przed karą za złamane przykazanie, z przyzwyczajenia, czy po prostu z szacunku do tradycji. Spora grupa takich ludzi przyznaje się do tego, spora grupa nie przyznaje się – nawet sama przed sobą, a do tych, którzy liturgię otwarcie kontestują, należy zazwyczaj młodzież”. Stąd pojawia się pytanie, jak wprowadzić takie osoby w głąb misterium Eucharystii. To wobec tego pytania stanął abp Grzegorz Ryś. „Próbując zorganizować przestrzeń modlitwy, a także liturgii, ksiądz arcybiskup zdecydował się zmodyfikować pierwszą część celebracji eucharystycznej po to, aby nadać jej charakter bardziej przystępny dla młodego człowieka, bardziej przeżyciowy. Pojawiły się tam więc elementy modlitwy wstawienniczej, stworzono oprawę, która na pierwszy rzut oka nie przypominała klasycznej liturgii. Dalsze części sprawowane były zgodnie z przepisami”. Aleksander Bańka nie ma wątpliwości, że podczas pierwszej części liturgii przepisy nie były należycie zachowane. Według niego to, co się wydarzyło, było „co najmniej niefortunne” i można było znaleźć inne rozwiązanie. Przyznaje jednak, że wyczuwa dobrą wolę i szczere intencje abp Rysia. Zwraca także uwagę na wielki trud związany z organizacją takich wydarzeń, aby faktycznie przyciągnęły osoby młode i osiągnęły cel ewangelizacyjny. Jak mówi, „za błąd uważam naruszenie przepisów liturgicznych, natomiast z całego serca dziękuję Bogu za abp Rysia, za jego gorliwość, otwarte serce, za jego charyzmat i zapał do głoszenia Jezusa”.
Istotne jest jednak pytanie, czy niezgoda na nieprzestrzeganie przepisów liturgicznych uprawnia do wylewania na biskupa takiego potoku hejtu i posługiwania się słowami, które nie powinny się nigdy znaleźć w ustach chrześcijanina? Jak mówi Bańka, „każde uwagi krytyczne można przekazać w sposób przyjazny, życzliwy, z poszanowaniem ich adresata, zwłaszcza, że RESET – docierają do mnie takie świadectwa – jako całość przyniósł wielkie duchowe dobro. Natomiast media społecznościowe zostały zalane falą wulgarnego, nienawistnego hejtu. Uważający się za katolików ludzie religijni nie przebierają często w słowach, wylewają na arcybiskupa wiadro pomyj polukrowanych pobożną nowomową. Czytam to i nie wierzę własnym oczom (...) Wiem jedno, zdecydowanie bardziej gorszące i wołające o pomstę do nieba jest nie to, co wydarzyło się na łódzkim stadionie, ale to, co wycieka z ust sporej części chrześcijan, moich braci i sióstr w wierze. To jest dla mnie prawdziwy stadion zgorszenia. Zastanawiam się, jak osoby, które coś takiego wpuszczają w sieć mogą potem ze spokojnym sumieniem jednoczyć się z Jezusem w Eucharystii. Nie chodzi o merytoryczne podstawy krytyki, ale o styl. Jestem przekonany, że to nie ma nic wspólnego z dbałością o liturgię, a jest raczej przejawem choroby duszy”.
Na czym polega ta choroba? „Chcemy często odnawiać Kościół poza sobą, nie widząc brudu w sobie. Chcemy prostować nadużycia innych, a nie dostrzegamy, jak bardzo sami depczemy fundamentalne przykazanie wzajemnej miłości, które zostawił nam Pan Jezus. Pozwalamy, aby naszymi myślami i ustami rządziły siły, które nie mają nic wspólnego z owocem Ducha Świętego. Są przejawem głębokiego duchowego nieuporządkowania. Zamiast budować Ciało Jezusa, dzielimy je. Pielęgnujemy formalną stronę eucharystycznej ofiary, ale profanujemy jej ducha – przez agresję, nienawiść, złość. Skoro liturgia jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego, to na tyle ją autentycznie celebrujemy, na ile faktycznie nią żyjemy. A na tyle nią żyjemy, w jaki sposób się zachowujemy. Efekt smuci i napawa niepokojem, bo świadczy o tym, że między przejawami naszej pobożności a stylem życia istnieje często przepaść”.
Koniec końców, podejmowanie merytorycznej krytyki cudzych błędów w żaden sposób nie usprawiedliwia agresji, obrażania drugich czy odbierania im czci i wiary. Taki styl dyskusji jest wielkim zgorszeniem dla osób, które przyglądają się jej z zewnątrz i dostrzegając wśród chrześcijan brak wzajemnej miłości, czy choćby poszanowania drugiej osoby, odsuwają się od Kościoła. Zanim więc zaczniemy doszukiwać się błędów u innych, być może warto zwrócić uwagę na swoje własne serce – czy jest w nim szczera miłość do drugich, czy raczej frustracja, złość i nienawiść, która tylko czeka na to, aby znaleźć sobie upust.
Cała wypowiedź prof. Bańki: