Antek ma Zespół TAR, który objawia się niewykształconymi rękoma. W czasie ciąży lekarze proponowali aborcję, a po narodzinach nie dawali żadnych nadziei na uzyskanie przez niego choć częściowej sprawności. Rodzice zawierzyli Antka Matce Bożej i z wielką determinacją walczyli o jego zdrowie.
Jak wspominali rodzice, na ekranie komputera zobaczyli dziecko, „które miało przylepione do tułowia tak naprawdę dwie kulki.”. Lekarze proponowali aborcje, ale rodzice jej nie chcieli, mimo strachu, jaki towarzyszył trudnej diagnozie. Zdecydowali się walczyć o życie syna.
Polecieli do Lourdes, aby poprosić Matkę Bożą o opiekę.
„Tyle mieliśmy tam takich znaków, przez które Bóg pokazywał, że sobie poradzimy. Uspokoiłam się po tym wyjeździe. Przyjechałam zupełnie inna: pełna pokoju” – wspomina mama Antka.
Zaczęło się szukanie lekarzy i walka o zdrowie. Wielu mówiło, że nie da się leczyć Antka. Rodzice konsultowali się z lekarzami także za granicą. Udali się do Aten do lekarza Paleya, który leczył chłopca z podobną wadą.
Jak podkreślają rodzice, cały czas czuli opiekę Matki Bożej.
„Nikt nam nie dawał nadziei. Wszyscy mówili, że nie będzie możliwości. A pan doktor mówi po konsultacji: «Tak, będę go leczył. Jest szansa». Antek przeszedł cztery skomplikowane zabiegi. Dzięki temu Antkowi udało się trafić do szkoły muzycznej, bo okazuje się, że Antoni bardzo ładnie śpiewa i ma bardzo dobry słuch. Ale widocznie to też był Boży palec, że Antek miał iść do szkoły muzycznej”.
Dziś Antek ma 11 lat i cały czas jest w trakcie leczenia. Pierwsze operacje, które przeszedł, sprawiły, że zrekonstruowano ręce i chłopiec może samodzielnie wykonywać wiele czynności. Jak mówi:
„Teraz mam piękne proste rączki, które funkcjonują. Mogą podnosić rzeczy, opuszczać rzeczy, mogą składać i rozkładać. Mogą ściskać, mogą odściskiwać. Mogę rzucać, mogę łapać i wiele, wiele innych rzeczy związanych z rękoma”.
Antek ma też starszą siostrę, z którą ma wspaniałą relację.
„Kiedy patrzę na nasze dzieci, wiem, że one mają wielką wolę życia. Są naszą radością, pociechą spełnieniem. Są cementem dla naszego małżeństwa” – podkreśla mama.
„Kiedy przychodzą, przytulają się, śmieją i mówią: «Kocham», to są najpiękniejsze chwile w życiu, dla których warto kochać, warto być. Gdyby ktoś dał mi wybór, nie zamieniłabym Antoniego na nikogo innego. Kocham go takiego, jaki jest. Kocham nasze dzieci takie, jakie są, bo kocham życie takie, jakie jest. Wypełnione po brzegi różnymi wydarzeniami, czasem niełatwymi, ale przede wszystkim wypełnione uśmiechami i miłością” – mówi mama.
Rodzice bardzo ufanie patrzą w przyszłość, bo powierzyli ją Bogu.
„Wierzymy, że skoro Antoni jest powierzony Matce Bożej, to nie stanie mu się krzywda. Pan Bóg stawia na naszej drodze wiele życzliwych, dobrych osób, przez które czyni w naszym życiu małe i większe cuda. Dlatego staramy się odważnie kroczyć i się nie bać”.
Antoni bardzo dobrze funkcjonuje mimo wad fizycznych. Jest uzdolniony muzycznie, ale także interesuje się robotyką. Jest też bardzo wrażliwym i wesołym chłopcem.
„Antoni niczym się nie różni od zwykłych dzieci. A może właśnie się różni tym, że jest niezwykły i wyjątkowy. Jest wspaniałym, pogodnym dzieckiem. To on mnie pociesza, kiedy jestem smutna, kiedy coś się nie układa. To on przybiega do mnie i mówi: «Mamo, ty się nic nie martw. Ja jestem przy tobie. Damy radę»” – opowiada mama.
Jak dodaje tata chłopca: „Warto jest dawać życie i to życie chronić do ostatniego momentu, ponieważ my tak naprawdę nie jesteśmy dysponentami tego życia”.
Antoni ma już plany na przyszłość:
„Wiecie jaką bym chciał mieć przyszłość? Rodzinę będę miał na pewno bardzo dużą i będę miał bardzo dobrą żonę i dzieci. Zamierzam mieć siedmioro dzieci, jak 7 Eskadra, którą bardzo lubię” – mówi chłopiec.
Swoim życiem udowadnia, że ograniczenia istnieją przede wszystkim w naszych głowach, a Bóg nie pozostawia nas samych, gdy prosimy Go o wsparcie.
Źródło: proelio.pl