Nie ma sprzeczności między wolnością, miłością i posłuszeństwem Bogu. Bóg stworzył nas wolnymi i zdolnymi do kochania, to jest najważniejsza cecha naszego człowieczeństwa. Jednak gdy odrzucimy Boga i Jego plan, na próżno szukamy własnego szczęścia
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
PRZYJACIELE BOGA
W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus podsumowuje całe swoje dotychczasowe nauczanie i daje uczniom jasne wskazówki, jaką drogą powinni iść. Następnego dnia nada pełny sens wszystkiemu, co powiedział, „oddając swoje życie za przyjaciół swoich”. W tym podsumowaniu nie może zabraknąć przykazania miłości bliźniego. Czy można jednak nakazać miłość? Przecież jest ona ze swej istoty aktem wolnej woli, nie da się jej wymusić.
Nie ma sprzeczności między wolnością, miłością i posłuszeństwem Bogu. Bóg stworzył nas wolnymi i zdolnymi do kochania, to jest najważniejsza cecha naszego człowieczeństwa. Człowiek tylko w miłości może odnaleźć spełnienie i szczęście wieczne. Wolność, którą dał mi Bóg, służy miłości. Pozwala mi ona również odrzucić Boży plan i żyć niezgodnie z moją naturą. Wówczas jednak nie będę szczęśliwy, a w skrajnej sytuacji mogę odrzucić szczęście na zawsze.
Pan Jezus traktuje swych uczniów i każdego z nas jako ludzi wolnych. Dlatego tłumaczy im sens nakazu miłości bliźniego. Jest ona konieczną konsekwencją przyjaźni z Panem Jezusem. Bóg jest miłością, więc kto jest Jego przyjacielem, będzie stawał się do Niego podobny. Będzie kochał.
Przykazanie miłości bliźniego trzeba przyjąć dobrowolnie. Jak prośbę przyjaciela. Równocześnie miłość bliźniego nie jest warunkiem wstępnym przyjaźni z Jezusem. Pan Jezus nie stawia żadnych warunków wstępnych. „Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem”
Może mi się wydawać, że to ja szukam Boga. W rzeczywistości, najpierw On poruszył moje serce. Wybrał mnie (jak każdego człowieka) i oddał za mnie życie, jak za swojego przyjaciela. Kiedy czynię dobro moim bliźnim, czuję że jestem bliżej Boga. Bardzo dobrze, ale muszę pamiętać, że Bóg nie sprawdza jak się zachowuję i dopiero wtedy obdarza mnie Swoją miłością albo odrzuca. Sięgając po porównanie z życia zawodowego: nie muszę Bogu przestawiać dokumentacji mojego wykształcenia i dotychczasowej ścieżki profesjonalnej, nie muszę też odbywać żadnego okresu kandydackiego. Sam mi proponuje pracę. Obdarza mnie zaufaniem. Czy umiem na to zaufanie odpowiedzieć?
„Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” Pan Jezus wtajemnicza uczniów i każdego z nas w sprawy swego Ojca. Nie potrzebuje naszej rady czy opinii. Robi to tylko po to, aby pokazać nam swoje zaufanie. Jakby dawał klucze do mieszkania: „przyjeżdżajcie kiedy chcecie”. Równocześnie, i to jest jeszcze ważniejsze, chce nas wprowadzić do Swej rodziny, Rodziny Trójjedynego Boga. Idąc za wcześniejszym porównaniem, chce abyśmy poznali od środka jak działa ta „rodzinna firma”, dzięki której powstał i istnieje świat. Dzięki temu będziemy mogli się w nią zaangażować, „aby iść i owoc przynosić, i aby owoc trwał”.