Abp Adrian Galbas w szczerej rozmowie z dr Ewą Skrabacz (Radio Doxa) mówił o rolach i relacjach w Kościele. O tym, co jest ważne, a co najważniejsze.
Pod koniec lutego gościem Radia Doxa był abp Adrian Galbas, koadiutor archidiecezji katowickiej, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Apostolstwa Świeckich, koordynujący prace synodu o synodalności w Polsce, pallotyn. Dr Ewa Skrabacz rozmawiała z arcybiskupem m.in. o rolach i relacjach świeckich, duchownych i biskupów, o sposobie docierania do ludzi w dzisiejszym świecie, a nawet i o... bieganiu, które jest pasją księdza biskupa. Była to rozmowa bardzo ciekawa, szczera i warta uwagi. Dlatego wydobywamy z niej kilka ważnych kwestii.
Ciekawy był już sam początek rozmowy, kiedy dziennikarka stwierdziła, że kusi ją troszkę, aby ksiądz biskup powiedział na początku coś „po biskupiemu”. Abp Galbas zapytał: – A jak się mówi „po biskupiemu”? Dziennikarka odpowiedziała, że chyba znamy to ze słyszenia... „Nie wiem, pamiętam za to życzenia, które mi składano wielokrotnie tuż po przyjęciu sakry biskupiej. Były właśnie odwrotne: aby nie „zbiskupieć”. I ciągle się zastanawiam, co to znaczy: czy to właśnie chodzi o sposób mówienia, czy o sposób bycia. Są czasem takie przyśmiewki, że biskup to kroczy, a nie przychodzi, przemawia, a nie mówi... Ale ja tego nie spostrzegam w środowisku księży biskupów, więc nie wiem” – podkreślił abp Galbas.
Tym nieco żartobliwym początkiem dr Skrabacz chciała zaprosić arcybiskupa do rozmowy o „rolach" w Kościele. Dziennikarka przypomniała słynne filmiki adwentowe i świąteczne, które publikował arcybiskup w sieci. Szczególnie zapamiętany był film, kiedy ksiądz biskup był w kuchni, w fartuchu i przygotowywał zaczyn na chleb. Było tam, jak to ujęła pewna osoba, „dużo człowieka w biskupie”.
„Pomysł na te filmy wynikał z potrzeby, aby powiedzieć w prosty sposób o treściach, które są istotne, rozumiejąc odbiorców mediów społecznościowych, bo oni nie są przyzwyczajeni do długich tekstów, długich form. Cieszę się, że ludzie to zauważyli. I myślę, że to jest jedno z najważniejszych dzisiaj zadań, jakie mamy w Kościele: aby stare, a wciąż żywe dla nas prawdy, które są fundamentem naszej wiary, komunikować w taki sposób, w który będą one mogły być przyjęte przez ludzi ukształtowanych już w kulturze rewolucji cyfrowej. I którzy wcale nie są zamknięci na te prawdy, wręcz przeciwnie. Tylko potrzebują, aby usłyszeć je w sposób interesujący, ale... nie banalny” – wyznał arcybiskup.
„Oczywiście to nie jest jedyna forma komunikowania się z ludźmi, bo przede wszystkim zależy mi na tym, aby głosić Słowo Boże i staram się robić to, co jest zadaniem biskupa, ale myślę, że to szukanie coraz to nowszych sposobów docierania do ludzi, nie narzekania, nie marudzenia, że „teraz to wszyscy ze smartfonikami, ekranikami”. No, w takim świecie żyjemy, w takim świecie nas Pan Bóg umieścił... Ale myślę, że to często już fantastycznie Kościół robi, bo mówimy tu o tych moich filmikach, a są już o wiele ciekawsze, interesujące sposoby wykorzystywania tych nowych nośników do głoszenia odwiecznego Słowa” – dodał.
Dziennikarka przystanęła trochę przy tych marudzących osobach, tych, co od razu odrzucają takie pomysły bez przemyślenia, od razu krytykują. „Trochę mnie zaniepokoiło, że bywa to interpretowane jako coś na przekór... Jestem dość wyczulona na taki, jak to nazywam, „fajnoksiężowski styl”, którego bardzo nie lubię, a którego cienia nie wyczuwam u księdza biskupa. Styl, kiedy właśnie wychodzi jakiś duchowny i mówi całym sobą, że jest fajnym księdzem, bo jest inny niż pozostali” – wyznała dr Skrabacz, dodając, że ma na to alergię.
„Zawsze lepiej, żeby o kimś, że jest fajny, cokolwiek znaczy to słowo, mówili inni, niż on sam o sobie. Rzeczywiście jednak, czasami jest taka sytuacja przerostu formy, która jest od razu widoczna i która razi. Jest to wtedy albo niepoważne, albo banalne. Pierwsza musi być treść. Tak jak w obrazie: może być najpiękniejsza rama, ale cóż nam po samej ramie, jeśli nie ma wnętrza – obrazu. Więc treść jest pierwsza, a jeśli uda się opakować w taką formę, która będzie łatwiejsza w przyjęciu przez odbiorców, to dobrze” – podkreślił koadiutor archidiecezji katowickiej.
Następnie padły piękne słowa o budowaniu takiego Kościoła, w którym najważniejsze jest... razem. Razem duchowni, razem świeccy. O budowaniu Kościoła, dla którego fundamentem bycia razem jest sakrament Chrztu świętego. „Chrzest św. daje taką samą godność każdemu” – przypomniał abp Galbas. Każdy ochrzczony ma być odpowiedzialny za Kościół. Każdy jest wezwany do apostolstwa. A nie tylko każdy wyświęcony.
„Cały Kościół to jest Lud Boży. Największą częścią Ludu Bożego są ludzie świeccy, potem są duchowni, Sobór wspomina także i o ludziach konsekrowanych. A my czasem używamy takich sformułowań, że „to księża stoją na czele Ludu Bożego”. Są... częścią Ludu Bożego. To nie jest Lud Boży i księża. Wszyscy jesteśmy w tej samej, wielkiej wspólnocie, na czele której stoi Chrystus” – dodał biskup, pallotyn.
Czasem o tej prawdzie trzeba przypominać, bo prawda ta się gdzieś gubi, kiedy wchodzimy w pewne „role”. Czasem jest takie myślenie: my i oni. Abp Galbas podkreślił, że często mówi, że w kościele nie ma żadnego parawanu oddzielającego prezbiterium od pozostałej części kościoła. „Oczywiście, każdy ma do spełnienia swoje zadania, swoje funkcje, swoje charyzmaty. Ma swoje miejsce, swoją odpowiedzialność za Kościół. Ale jesteśmy w jednym budynku. I to ma być też obraz tego Kościoła przez duże K, jako wspólnoty. Idziemy razem. Każdy ze swoim doświadczeniem, każdy ze swoim powołaniem, każdy ze swoim charyzmatem, ale... razem” – mówił arcybiskup.
Chrystus ma być dla wszystkich w Kościele w centrum życia. Wszystko w Kościele powinno kręcić się wokół Chrystusa. „Ja bardzo lubię tę scenę w Ewangelii, gdy po zmartwychwstaniu Pan Jezus przychodzi i staje pośrodku. Ewangelista ciągle wspomina, jest to zawsze dla mnie ważne, że Chrystus staje pośrodku. Czy to tylko znaczy, że to takie miejsce zajął Pan Jezus w tym pomieszczeniu Wieczernika, czy może jest to jakieś przesłanie dla nas?” – pyta arcybiskup. W centrum ma być Jezus. Wszystko wokół Niego.
Abp Galbas podkreślił też ważną rolę usłyszenia, słuchania i wysłuchania drugiego człowieka. Przypomina o tym często papież Franciszek, który mówi, że usłyszeć, co kto mówi, to dopiero pierwszy etap. Słuchanie wymaga już więcej uwagi, cierpliwości. Natomiast wysłuchanie to przyjęcie tego, co drugi człowiek mówi. To próba analizy, skonfrontowania tego ze swoimi własnymi poglądami. „I to jest początek spotkania...” – mówił arcybiskup koadiutor.
Warto z tego wywiadu wydobyć jeszcze jedno. Zatrzymać się przy... księżach. Dziennikarka wyznała, że ma takie wrażenie, że często „zadaniuje się” księży, a mało się ich pyta, czy daje takie propozycje, które się nimi nieco zajmą, zaopiekują. A czasem potrzeba pytania: a jak Ty sobie radzisz, człowieku?
„Dobrze, że ten temat pojawia się wśród ludzi świeckich, którzy widzą w księdzu... człowieka. Bo to prawda, że czasem ksiądz jest taką mieszaniną instruktora, poradnika, specjalisty od wszystkich możliwych spraw... A w tym wszystkim księża są często bardzo samotni. Często i w przeżywaniu swojego kapłaństwa, swojej drogi. I tutaj to jest element właśnie dobrych relacji w Kościele, dobrze rozumianej odpowiedzialności za siebie, kiedy ludzie świeccy w dobry sposób troszczą się o księdza. Czyli np. potrafią powiedzieć: „Proszę księdza, czy wszystko w porządku?" albo „Proszę księdza, martwię się trochę o księdza". Dają też takie sygnały, że dostrzegają w nim człowieka” – mówił abp Adrian Galbas.
Podkreślił też, że obecnie w formacji poświęca się i wiele czasu pojedynczemu człowiekowi, a nie tylko klerykom jako jakiejś masie. Bardzo dużo uwagi poświęca się jego historii, doświadczeniom, przeżyciom. „I to mam wrażenie jest coraz lepsze. Ale potem jest problem, że ksiądz zostaje wyświęcony i często bywa: „radź sobie sam". Więc na pewno teraz jednym z najważniejszych zadań, jakie mamy teraz w Kościele do zrobienia, to jest troska o formację stanu księży. Jednak nie chodzi o to, by to miało się ograniczyć do jakichś pięknych, wzniosłych dokumentów. Trzeba budowania relacji. Przede wszystkim między biskupem a księdzem. Między ludźmi świeckimi a księżmi” – podkreślił koadiutor archidiecezji katowickiej w wywiadzie radiowym. Sam chce pomagać swoim kapłanom, aby stawali się „mocni", bo jak będą „mocni", będą mieli siłę, aby pomagać ludziom codziennie w pracy.
Abp Galbas zauważył też, jakie trudności mają młodzi kapłani, którzy muszą mierzyć się z nagonkami. Dziennikarka przytoczyła bowiem statystyki, które mówią o tym, że księża coraz częściej żyją w lęku. Ponad 80% miało lęk przed niesłusznymi oskarżeniami. „Młodzi księża są w tym wszystkim bardziej „krusi". Mają delikatniejszą konstrukcję psycho-duchową. Jeden z młodych księży, niedawno wyświęconych, powiedział mi, że to jest dla niego nie do wytrzymania, kiedy idzie ulicą w sutannie i słyszy: pedofilek. To boli” – podkreślił koadiutor. Dodał, że w Polsce wyczuwa się obecnie taki antyklerykalizm. Choć odsetek czynów godnych potępienia jest mały, to wszyscy księża w oczach wielu osób stają się obecnie „podejrzani". Młodych księży bardzo to boli. Dobrze więc jest potrafić zobaczyć w księdzu... człowieka.
Naturalność, normalność na linii świeccy-księża to prawdziwy klejnot. „Nie trzeba się księżom podlizywać, ale i nie trzeba ich opluwać. Nie trzeba księży okadzać kadzidłem komplementów, ale też nie myśleć sobie, że to są jacyś moi wrogowie. Traktujmy się wszyscy jak ludzie. Nie bójmy się rozmów” – podkreśla abp Adrian Galbas.
Całą rozmowę można odsłuchać na stronie doxa.fm.
źródło: Radio Doxa, doxa.fm