Odwiedzają bezdomnych, organizują żywność dla głodnych, wspomagają wdowy i sieroty. Posługę mariańskich misjonarzy można zobaczyć od kuchni. Film pt. „Zachód Słońca” jest dostępny w sieci.
„Zachód Słońca” to niezwykły 53-minutowy dokument Pawła Jeża, pokazujący Brazylię od znacznie mniej popularnej strony niż to zazwyczaj czyni się w mediach . Ani słowa o sambie, ani słowa o caipirinhi, ani słowa o cudnych plażach. Zamiast tego znacznie więcej o problemach codziennych życia na faweli, o porachunkach mafijnych gangów, o głodzie ludzi mieszkających pod bogatą Kurytybą.
Twórcom filmu udało dostać się do najbardziej ubogich regionów kraju. Począwszy od północno-wschodnich terenów okolic Crateús, przez sławną i uznawaną za najniebezpieczniejszą fawelę Rio: Dendê, po rozbite bezrobociem osiedle pod Mongaguá. Wszędzie tam autorzy poszukują śladów po posługujących tu polskich misjonarzach mariańskich. W filmie wypowiadają się więc także sami bohaterowie: misjonarze, z których większość spędziła na tym kontynencie kilkadziesiąt lat. Dopiero w filmie widać, że ich sposób postrzegania rzeczywistości jest diametralnie różny od tego, jaki cechuje ich współbraci posługujących w Polsce. Wszędzie tam zajmują się najbardziej ubogimi i potrzebującymi. Odwiedzają bezdomnych, organizują żywność dla głodnych, wspomagają wdowy i sieroty. W najnowszym dokumencie nagranym dla Telewizji Polskiej pt. „Zachód Słońca” po raz pierwszy pokazano ich pracę od kuchni. Kapłańską posługę zza kulis. Dokument dostępny jest w internecie >>
Dokument „Zachód Słońca” to cały kalejdoskop codziennych przygód, z jakimi zmagają się misjonarze. To opowieść o kradzieży kapłańskiego telefonu komórkowego. O uprowadzeniu panny młodej. O organizowanych na groźnej faweli Mszach św. O posłudze i ewangelicznej działalności, gdy w tle słychać wystrzały z karabinu. Gdy wkoło przestępcze gangi i porachunki mafijne. To jednak także opowieść o nadziei. I nawróconych gangsterach, którzy każdego dnia biorą udział w celebrowanych przez marianów liturgiach. O duszpasterstwach dzieci. O konkurujących z Kościołem sektach wykorzystujących ubogich, naiwnych i poszukujących lepszego życia mieszkańców.
Z dokumentu wyłania się także ponury obraz brazylijskiej rzeczywistości: społeczeństwo nie jest wykształcone, większość ma tylko edukację podstawową i to często niepełną. Nie przykłada się wagi do edukacji. Dzieci wychowują głównie samotne matki, brakuje także kursów, które przyuczałyby ludzi do zawodu. Wiele osób czuje się zagubionych także w kwestiach wiary. Dlatego posługa misjonarzy jest tu tak niezbędna:
„Niestety tutaj ludzie bardzo szybko wchodzą w relacje, które kończą się przygodnym seksem. Spotkałem wiele osób, które bardzo cierpią z tego powodu, wiele młodych dziewczyn, które zostały z dziećmi bez ojców. Staram się pomagać im jak mogę, przede wszystkim modlitwą, moją obecnością przy nich czasem także finansowo. Wiele osób wpada w jakieś depresje, ma lęki, czują się zagubione w życiu i samotne. Taka forma życia bardzo niszczy rodziny, są one niepełne, dysfunkcyjne, a ja chcę im pokazać, że jest inna droga: że można być w Kościele, budować zdrowe relacje. Jest to może wymagające, ale warte swojej ceny. Wiem, co mówię, bo mnie Chrystus także uzdrowił, naprawiłem relacje z rodzicami, nawróciłem się, a dziś mam na sobie koszulkę wspólnoty «Sarados» czyli «Uzdrowieni przez Chrystusa»” – mówi Paulo Gabrieli Marques Florindo, świecki misjonarz z parafii Matki Bożej z Aparecidy.
Pierwsi misjonarze mariańscy przybyli do Brazylii w wyniku postanowień na Soborze Watykańskim II. Warunki, w jakich zaczynali pracę były diametralnie różne od obecnych. Dziś posługujący w Brazylii mariańscy misjonarze obsługują często nawet do 40 kaplic, odległych od siebie o dobre 100-200 km.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.