Uświadomiłem sobie, że mój zawód jest przede wszystkim służbą. Przed każdym spektaklem klęczę, modlę się i proszę Boga, żeby jak najlepiej wykonać swoją pracę – mówi aktor Michał Koterski.
W programie „Nawróceni” w Telewizji Republika podzielił się swoją historią.
Podkreślił, że w jego życiu Bóg był zawsze obecny. Kiedy był dzieckiem, czuł się samotny, od najmłodszych lat doświadczał problemów związanych z uzależnieniem ojca i już w tamtym czasie zwracał się do Boga.
„Myślę, że w świadomości człowieka wiara w Boga jest czymś naturalnym. Dopiero później ludzie na swojej drodze to odrzucają i rzeczywiście niektórzy się nawracają, a niektórzy, jak to dzisiaj jest w modzie, wypisują się z Kościoła” – mówił.
Jak zaznaczył, sam przeżył zmianę w relacji w Bogiem.
„Nigdy nie byłem odwrócony, więc nie mogę być nawrócony. Bóg w moim życiu zawsze był, tylko ta relacja była może płytsza, może inna, może opierała się na jakimś zakłamaniu, nieszczerości. Teraz opiera się na szczerości, większej intymności, większej świadomości”.
Aktor podkreślił, że całe życie zwracał się do Boga w trudnych sytuacjach. Tak też zrobił 8 lat temu, kiedy poprosił Go o pomoc w walce z nałogami i jak mówi, wydarzył się cud.
„8 lat temu uklęknąłem i po 23 latach obsesji, uzależnienia, codziennego zniewolenia przez takie substancje jak narkotyki czy alkohol i niemożności uwolnienia się, [poprosiłem o pomoc]. Niektórzy starają się podkreślać: to wszystko dzięki Bogu. Ale Bóg dał nam wolną wolę i może podać ci rękę, ale ty musisz wykonać ciężką pracę. Wielu ludzi dostępuje pewnej łaski, ale ją roztrwania i potem np. zdradzają partnera czy wracają do uzależnienia. Nie ma tak łatwo. Na wszystko trzeba ciężko zapracować. Oczywiście wierzę w to, że Bóg zawsze poda ci rękę, jeśli się do Niego zwrócisz w czystości serca, ale to trzeba pielęgnować, trzeba poświęcić czas, trzeba to ochraniać. Kiedy 8 lat temu poprosiłem, żeby Bóg odebrał mi tę obsesję picia i brania i ten cud się stał, to włożyłem ogrom ciężkiej pracy. Chodziłem na meetingi, na terapie, zrobiłem 90 meetingów w 90 dni, czyli chodziłem na nie codziennie. Wtedy w jakiś sposób ewangelizowałem swoją postawą, tym, że nigdy nie wstydziłem się o tym mówić” – opowiadał.
Jak zaznaczył, czuł, że został otoczony łaską. Wielu jego znajomych, których spotkał w ośrodkach, umarło, a on przeżył i czuł, że mówienie o tym cudzie to jego obowiązek.
„To nie wynika z odwagi, tylko z obowiązku, że mi się udało, że jest szansa dla każdego, że wystarczy chcieć. Tu się nie ma co nad sobą użalać, tylko trzeba się na coś zdecydować. Jestem święcie przekonany, że jeśli w szczerości i czystości serca zwrócisz się do Boga w dobrej intencji walki o swoje życie, to Bóg na pewno nie zostawi cię w tym samego” – mówił aktor.
Niedawno napisał książkę „To już moje ostatnie życie”, w której opisał swoją historię. Zaproponowany przez wydawnictwo tytuł początkowo mu się nie podobał, ale przekonał się do niego. Zrozumiał, że to określenie pasuje do jego życia.
„Kiedy sobie uświadomiłem, że te wszystkie szczęśliwe losy z kapelusza zostały wyciągnięte, zacząłem doceniać, co w życiu jest naprawdę ważne, czyli relacja z Bogiem, z którą idzie relacja z samym sobą, bo pijąc czy zażywając, nie lubiłem samego siebie. W czasie terapii dowiedziałem się, że to nie jest choroba substancji, tylko choroba emocji, nieradzenia sobie z emocjami. Ja rzeczywiście sobie z tymi emocjami nie radziłem. Świadomość tego ostatniego życia dała mi poczucie, że ważne są relacje z ludźmi, że najważniejsza jest rodzina, zapragnąłem mieć dziecko, być w związku, a wcześniej takich pragnień nie miałem” – mówił.
Podkreślił również, że zaczął inaczej patrzeć na swoją pracę. Teraz uważa ją za służbę drugiemu człowiekowi.
„Po jakimś czasie zrozumiałem, że moje życie to nie jest tylko życie dla siebie, że nieważne, jaki zawód wykonujemy, bo każdy z nas jest powołany do jakiejś służby drugiemu człowiekowi. Wcześniej mi się wydawało, że jestem wyjątkowy i uprawiam taki wyjątkowy zawód. Wychodzę na scenę i wszyscy powinni mnie podziwiać. Ale kiedyś jeden ksiądz mnie zapytał, czy się modlę przed spektaklami czy innymi zawodowymi wydarzeniami. Powiedziałem, że nie; po co mam się modlić? Modlę się rano i wieczorem. A on mówi: «zobacz, jak ci najwięksi piłkarze, kiedy cały świat na nich patrzy, przed wejściem na boisko czynią znak krzyża i dziękują za to, że mogą wykonywać taki zawód i służyć drugiemu człowiekowi». Ja sobie uświadomiłem, że mój zawód jest przede wszystkim służbą. Przed każdym spektaklem klęczę, modlę się i proszę Boga, żeby jak najlepiej wykonać swoją pracę, bo wiem, że ludzie ciężko pracowali na bilet, który nie jest tani, żeby przyjść, odetchnąć, oderwać się od problemów, a ja jestem powołany nie do tego, żeby tam błyszczeć, tylko żeby dać mi tę radość. Zupełnie inaczej zaczęło mi się pracować. Każdy z nas powinien żyć w poczuciu służby, bo wtedy żyje się lepiej” – opowiadał.
Źródło: TV Republika
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.