„Kardynał Wojtyła był wstrząśnięty”. Ujawniono nowe dokumenty na temat rzekomego ukrywania pedofila

Dokumenty, do których dotarli Tomasz Krzyżak i Piotr Litka z „Rzeczpospolitej”, wskazują, że postawa kard. Wojtyły wobec księży pedofilów była diametralnie różna od tego, co wcześniej insynuowali Gutowski i Overbeek.

Zrealizowany w duchu sensacji materiał „Franciszkańska 3” Gutowskiego i książka Overbeeka „Maxima culpa” znalazły zapewne swoich odbiorców, z góry przekonanych o winie Kościoła, a w szczególności kard. Karola Wojtyły, jeśli chodzi o ukrywanie księży-pedofilów. Szukanie sensacji nie jest jednak tym samym, co rzetelne śledztwo dziennikarskie, czego dowodzą kolejne dokumenty odnajdywane przez tych, którym zależy bardziej na dotarciu do prawdy niż wzbudzaniu zamętu i kontrowersji.

Akta, które odkryli dziennikarze Rzeczpospolitej Tomasz Krzyżak i Piotr Litka wskazują, że Wojtyła traktował sprawę ks. Józefa Loranca niezwykle poważnie. Świadczą o tym raporty funkcjonariuszy SB, którzy rozmawiali w latach 1970-tych z księżmi pracującymi w kurii i parafiach powiatu żywieckiego. „Kard. Wojtyła był wstrząśnięty i w obecności świadków płakał” – taka była reakcja krakowskiego metropolity, gdy dowiedział się o wykorzystaniu seksualnym kilku dziewczynek przez ks. Józefa Loranca, wikarego z Jeleśni.

Dokumentów tych nie odkryli wcześniej dziennikarze, którym spieszno było wyciągać daleko idące wnioski zamiast cierpliwie prowadzić kwerendę w IPN. Łatwo im było stawiać tezę, że kard. Wojtyła usiłował kryć sprawcę przestępstwa seksualnego. Zapisy SB, która z pewnością nie miała interesu w tym, aby chronić metropolitę, przeczą jednak tym insynuacjom.

O przypadku ks. Loranca Rzeczpospolita pisała już w grudniu zeszłego roku. Teraz jej dziennikarze powrócili do tematu, w obliczu nowych dokumentów. Fakty, które wyłaniają się z tych zapisów są następujące: Ks. Józef Loranc na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wykorzystywał seksualnie uczennice szkoły podstawowej. Reakcja metropolity krakowskiego, gdy dotarły do niego informacje o tych przestępstwach, była natychmiastowa. Loranc, wezwany do kardynała 1 marca 1970 r., przyznał się do swoich czynów i został natychmiast odwołany z parafii odwołany oraz zawieszony w czynnościach kapłańskich. Najpierw miał udać się do domu rodzinnego, wkrótce jednak otrzymał polecenie skierowania się do klasztoru cystersów w Mogile na czas pokuty. Tam też ks. Loranc został aresztowany 18 marca 1970 r.

Dokumenty odnalezione przez dziennikarzy Rzeczpospolitej ukazują, jak na postępki reagował Wojtyła, rzucają też światło na zachowanie ks. Loranca w okresie pokuty oraz uwięzienia. Informacje pochodzą z zeznań kapłanów z terenu żywiecczyzny, tajnych współpracowników w kurii krakowskiej oraz współpracownika SB, który siedział z Lorancem w więzieniu.

Już wcześniejsze dokumenty wskazywały na to, że Wojtyła po rozmowie z proboszczem z Jeleśni oraz samym Lorancem „był wstrząśnięty”. Obecnie odkryte akta dodają, że „w obecności świadków płakał”. Z raportów płynących od informatora więziennego wynika, że kardynał rozmawiał z Lorancem „po ojcowsku”, ale sam kapłan nie chciał wiele mówić na ten temat, zasłaniając się tajemnicą.

Jeśli chodzi o pokutę, którą ks. Loranc miał odbyć w klasztorze cystersów, dokumenty mówią, że kard. Wojtyła przedstawił jasno całą sprawę opatowi, o. Bogumiłowi Kalwińskiemu, który przekazał informacje przeorowi klasztoru oraz zwolnił z wyjazdu na rekolekcje o. Jacka Stożka, polecając mu, by odprawił dla ks. Loranca specjalne rekolekcje pokutne. „Z tych też powodów Jacek Stożek odwiedzał dwa razy dziennie żyjącego w całkowitej izolacji ks. Loranca i prowadził mu wykłady przy pomocy księgi soboru” – informuje notatka SB. Funkcjonariusz wskazywał także, że informacja o przyczynach, dla których Loranc odbywał pokutę, dotarła do innych mogilskich zakonników dopiero po jego aresztowaniu. Mnisi postulowali wówczas, by „nie brać więcej na rekolekcje żadnych księży i unikać tego typu kłopotów”.

Jak wskazują nowo odkryte dokumenty SB, duchowni archidiecezji krakowskiej uważali, że sprawa ks. Loranca podlega władzy państwowej, która powinna osądzić winowajcę. Ostatecznie we wrześniu 1970 r. ksiądz-pedofil otrzymał wyrok dwóch lat więzienia. Po opuszczeniu zakładu karnego w połowie 1971 r. sprawą zajął się sąd kościelny. Uznano, że wyrok państwowy był adekwatny do przestępstwa i nie wymierzono mu kolejnej kary, jednak ograniczono jego działalność duszpasterską. Przez co najmniej dwa lata mieszkał w klasztorze w Zakopanem, przepisując księgi liturgiczne, był kontrolowany przez miejscowego proboszcza i nie pozwolono mu już nigdy więcej uczyć religii.

O. Adam Żak, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży zwraca uwagę na to, że wyznaczenie „kuratorów” dla ks. Loranca – najpierw mogilskiego zakonnika, a potem proboszcza z Zakopanego wskazuje na poważne potraktowanie sprawy przez kard. Wojtyłę. Nie chodziło tylko o izolację czy tym bardziej ukrywanie, ale rzeczywistą pokutę odbywaną pod nadzorem.

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama