Abp Galbas: Kościół istnieje nie po to, aby nam było miło, ale aby głosić Chrystusa!

Kościół to nie duchowe SPA, Kościół jest dla ewangelizacji ‒ mówił w Piekarach Śląskich abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki podczas dorocznej pielgrzymki kobiet i dziewcząt do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej wygłosił słowo, w którym odniósł się do hasła pielgrzymki: „Jestem w Kościele, więc idę”, wzywając kobiety do odważnego głoszenia Chrystusa słowem i świadectwem życia.

Arcybiskup z radością przywitał kobiety na Piekarskim Wzgórzu. Pozdrowił wszystkich, którzy łączyli się z pątnikami za pośrednictwem mediów. ‒ Wszyscy jesteśmy dziś pątniczkami i pątnikami ‒ dodał. Zachęcał obecnych do skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania oraz z Pielgrzymkowego Punktu Pierwszej Pomocy Duchowej.

Jak przypomniał, tematem, który gromadzi nas w tym roku wokół piekarskiego szczytu, zarówno w maju, jak i teraz, jest Kościół. ‒ Razem z Maryją, Matką Kościoła oraz Matką Sprawiedliwości i Miłości Społecznej dziękujemy za Kościół, naszą Matkę, a jednocześnie prosimy Maryję, by modliła się za nami i z nami, byśmy w Kościele byli bardziej, głębiej i lepiej ‒ zaznaczył. ‒ Miejsce i rola kobiety w Kościele to jeden z najważniejszych tematów, podejmowanych na trwającym obecnie synodzie ‒ dodał.

Wskazywał, że druga sesja synodu ma zająć się między innymi promowaniem lepszego i pełnego wykorzystania kobiecych darów w parafiach, diecezjach i innych rzeczywistościach kościelnych raz daniem im możliwości szerszego udziału w procesach kościelnego rozeznawania i decydowania. Abp Galbas podkreślał, że to bardzo ważne postulaty, które muszą być wzięte pod uwagę także w Kościele w Polsce i w naszej archidiecezji.

Hierarcha przypomniał hasło pielgrzymki: „Jestem w  Kościele, więc idę” wskazując, że wiele kobiet w ten poranek zrealizowało to hasło dosłownie. ‒ Zerwałyście się bladym świtem i przyszłyście tu, w pielgrzymkowych grupach, lub indywidualnie, dając w ten sposób świadectwo o waszej wierze. (…) To jest obraz Kościoła ‒ mówił.

Kościół „nie ma stać w miejscu, nie ma być ukryty jak lampa schowana pod korcem, lecz ma jaśnieć innym.” ‒ Kościół to nie duchowe SPA, które istniałoby tylko po to, by nam było miło, to nie popołudniowe sympatyczne party przy herbatce, podczas którego bez końca rozmawiamy o niczym lub niewiele znaczących ideach, by zabić czas i usprawiedliwić własną niemoc. Ale Kościół to także nie bunkier, w którym mamy chronić się przed złym światem. Kościół jest dla ewangelizacji ‒ przekonywał.

Jak wskazywał, ewangelizacja jest jedynym zadaniem Kościoła, któremu wszystko inne musi być podporządkowane.

I kościelne struktury, (…) i działalność charytatywna, i formacyjna, i każda inna. Kościół, który zamiast głosić Chrystusa, skupiałby się na samym sobie, zajmował się sobą i siebie uwielbiał, nie miałby Bożego błogosławieństwa. Byłby po prostu niepotrzebny ‒ podkreślał. Za św. Matką Teresą z Kalkuty tłumaczył, że „ewangelizować to mieć Chrystusa w sercu i sprawić by On urodził się w sercu jeszcze kogoś”.

Odwoływał się do Soboru, który uczy, że każdy na mocy chrztu świętego jest apostołem, odpowiedzialnym za wiarę drugiego.

Nie tylko każdy wyświęcony, nie tylko ten, komu dano sakrę biskupią, nie zakonnie konsekrowany, czy konsekrowana, ale ochrzczony i to każdy ‒ przypomniał hierarcha. ‒ Uczeń-misjonarz to jedno. Jakby jedno słowo. Nie można być prawdziwym uczniem Chrystusa, nie będąc misjonarzem i nie można być misjonarzem, nie będąc uczniem ‒ wskazywał.

Za papieżem Franciszkiem powtarzał, że pierwszą motywacją do ewangelizacji jest miłość Jezusa, jaką przyjęliśmy, doświadczenie bycia zbawionym przez Niego i troska o drugiego człowieka. Wspaniały przykład takiej ewangelizacji znajdujemy w Maryi, szczególnie wtedy, gdy idzie do Elżbiety.  ‒ Być może jednak Elżbieta bardziej potrzebowała prostej obecności Maryi, rozmowy z Nią i modlitwy, a nie fizycznej pracy ‒ tłumaczył. Zachęcał do takiego życia poddanego Chrystusowi i przyznawania się do Niego przed bliźnim.

Arcybiskup dziękował kobietom za ich codzienne świadectwo.

Dziękuję wam: matkom, żonom, kobietom żyjącym w pojedynkę, wdowom, siostrom zakonnym, dziewicom konsekrowanym. Kobietom po prostu. Niezależnie od stanu, wieku, zawodu, adresu ‒ mówił.

Zauważał, że często spotykają się one z obojętnością, czyli tzw. apateizmem, jak nazywał to ks. Tomasz Halik, czeski teolog i filozof. ‒ Często nie chodzi więc o to, że duchowe potrawy, które Kościół dziś oferuje są niesmaczne, lub niekaloryczne. Wcale nie. Problem w tym, że ludzie, którym je oferujemy, często po prostu nie mają dziś na nie apetytu ‒ diagnozował. ‒ Nie załamujmy się tym jednak! Przede wszystkim bądźmy przekonani o zwycięstwie, które jest w Chrystusie ‒ zachęcał.

Źródło: KAI

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama