„Bezczelnie i hardo poczynają sobie bandy”. 81 lat temu pod Arsenałem odbito „Rudego”

„Nie myślałem, że to zrobicie” – zdołał powiedzieć Jan Bytnar, kiedy wyniesiono go z niemieckiej więźniarki. Oprócz niego podczas Akcji pod Arsenałem odbito 20 innych więźniów Pawiaka.

To była jedna z najsłynniejszych operacji bojowych polskiego podziemia

Bytnar wpadł w nocy z 22 na 23 marca 1943 r. Kilka dni wcześniej na warszawskim Grochowie Gestapo aresztowało Henryka Ostrowskiego „Heńka”, dowódcę hufca-plutonu „Praga” Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Wśród znalezionych u niego materiałów była notatka z adresem „Rudego”. W mieszkaniu Bytnara na Mokotowie znaleziono z kolei zapalnik zaciskowy i inne przedmioty świadczące o działalności dywersyjnej. „Rudy” trafił na Pawiak, czyli do osnutego złą sławą więzienia, z którego dodatkowo przewożono go na sadystyczne przesłuchania w siedzibie Gestapo przy Alei Szucha.

W Grupach Szturmowych natychmiast oczyszczono lokalne konspiracyjne, a przyjaciel i przełożony „Rudego” Tadeusz Zawadzki „Zośka” pełniący funkcję zastępcy dowódcy warszawskich Grup Szturmowych i komendanta hufca „Centrum” zaczął przygotowywać plan odbicia kolegi. Operacji nadano kryptonim „Meksyk”. Ustalono trasę, którą przewożono więźniów z Pawiaka na Szucha i wyznaczono miejsce ataku.

Początkowo akcja miała się odbyć 23 kwietnia. Jednak w Warszawie nie było wtedy dowódcy, którego zgoda była konieczna do przeprowadzenia operacji. 26 kwietnia zgody nadal nie było, ale ok. godz. 14:00 uzyskano potwierdzenie, że „Rudy” będzie w więźniarce, zatem „Zośka” rozstawił swoich ludzi na trasie przejazdu – w okolicach budynku Arsenału Królewskiego (obok dzisiejszej stacji metra Ratusz-Arsenał). Samochodu spodziewano się o 17:30. Mjr Jan Kiwerski „Lipiński”, który był władny wydać zgodę zrobił to o 17:00.

Akcja mogła się nie udać przez policjanta, który niespodziewanie pojawił się w miejscu zdarzenia. „Zośka” pogroził mu bronią i kazał oddać broń, ale ten stawił opór, więc został postrzelony. W tym samym czasie Maciej Dawidowski „Alek” zastrzelił oficera SS idącego ulicą. Kierowca więziennej „budy” prawdopodobnie zorientował się, że coś się dzieje, ale nie zdążył już zawrócić. Samochód został trafiony butelkami z benzyną i stanął w płomieniach. Z szoferki wypadli Niemcy, na których paliły się mundury, ale auto jechało dalej. Z tyłu samochodu strzelali gestapowcy. Jeden został trafiony, drugi dłuższą chwilę skutecznie się bronił, ale w końcu spróbował ucieczki. Żołnierze Grup Szturmowych dopadli do więźniarki i wypuścili 21 przewożonych osób. Wśród uwolnionych był „Rudy”.

„Ogolona głowa, twarz zielono-żółta, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy – opisywał go później Zawadzki. – Wielkie oczy szeroko otwarte, patrzące na nas. Porwaliśmy go na ręce. Każde dotknięcie go przez nas wywoływało krzyk bólu”. „Nie myślałem, że to zrobicie” – zdołał powiedzieć „Rudy”.

W grupie uwolnionych znalazł się też „Heniek”, a także Maria Schiffers, agentka brytyjskiego wywiadu. Nie udało się uratować Haliny Siemieńskiej, ciotki Jana Bytnara, która także znajdowała się w „budzie”, ale zginęła podczas akcji odbicia.  

Akcja trwała 10-15 minut, czyli stosunkowo długo.

Zrobiła wrażenie na okupantach. „Jak bezczelnie i hardo poczynają sobie bandy świadczy też niedawny napad w Warszawie na transport więźniów” – zapisał w swoim dzienniku gubernator Hans Frank.

Pewna jest śmierć 7 Niemców, ale zabitych po stronie wroga mogło być więcej. Wśród Polaków nikt nie zginął na miejscu, ale mimo to straty okazały się wysokie. Śmiertelne rany odnieśli Tadeusz Krzyżewicz „Buzdygan”, który zmarł 2 kwietnia i „Alek”, który mimo postrzału brzucha rzucał jeszcze granatami, chroniąc kolegów. Dawidowski umarł 30 marca, podobnie jak „Rudy”, dla którego śmiertelne okazały się rany odniesione podczas przesłuchań na Szucha. Wpadł także Hubert Lenk „Hubert”, później brutalnie przesłuchiwany i wreszcie rozstrzelany. W śledztwie nikogo nie wydał, Niemcy nie wiedzieli nawet, kogo mordują. Okupanci odnaleźli też w jednym ze szpitali Marię Schiffers i zabili ją. Dzień po akcji rozstrzelali zaś w odwecie 140 Polaków.

Polskie podziemie zlikwidowało w późniejszym czasie dwóch oprawców z Alei Szucha.

Źródła: dzieje.pl, polska-zbrojna.pl, hit.policja.gov.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama