Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP bp Wojciech Osial zwraca uwagę w rozmowie z PAP, że proponowane przez MEN zmiany naruszają prawo rodziców i dzieci do wychowania zgodnie z wiarą, a także – prawo do sprawiedliwego traktowania.
We wtorek projekt rozporządzenia MEN dotyczący jednej godziny lekcji religii tygodniowo trafił do konsultacji. Jak pokazują wcześniejsze posunięcia ministerstwa pod rządami Barbary Nowackiej, trudno spodziewać się, żeby „konsultacje” oznaczały cokolwiek innego niż przedstawienie drugiej stronie stanowiska rządu, bez uwzględniania tego, co sądzi o zmianach Kościół. Tymczasem bp Osial zwraca uwagę na zasadnicze problemy związane z ministerialnym rozporządzeniem.
„Proponowane przez MEN zmiany dotyczące lekcji religii naruszają prawo rodziców i dzieci do wychowania zgodnie z wyznawaną wiarą.”
To zasadniczy problem: dlaczego ministerstwo edukacji forsuje zmiany wbrew woli rodziców? Odpowiedź jest oczywista – nie chodzi tu o dobro dzieci, o racje pedagogiczne, ale o ideologiczne zacietrzewienie „ministry”.
Zredukowanie liczby godzin lekcji religii to nie jedyny kontrowersyjny pomysł. Dochodzi do tego kuriozalne z punktu widzenia pedagogiki zalecenie, aby łączyć ze sobą klasy, tak że dzieci w różnym wieku i na różnym poziomie rozwoju miałyby uczestniczyć w tych samych zajęciach.
Jak podkreśla bp Osial, krzywdzące jest także przenoszenie lekcji religii na czas przed lub po innych zajęciach. Rzekomy problem „wymuszonej przerwy” dla uczniów, którzy nie uczestniczą ani w lekcjach religii, ani etyki można było przecież rozwiązać zupełnie inaczej, a nie przenosząc katechezę na koniec lub początek zajęć. Jeśli faktycznie „przerwa” jest tak wielkim problemem w oczach ministerstwa, można było przecież wprowadzić dłuższą listę przedmiotów do wyboru, albo zarządzić obowiązkowy udział w lekcjach etyki dla tych, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii. To jednak nie przyszło władzom oświatowym do głowy.
„Umieszczanie zajęć na pierwszej i ostatniej godzinie jest szczególnie krzywdzące, gdyż poważnie utrudnia uczniowi udział w lekcji religii i narusza jego prawo do sprawiedliwego traktowania” – mówi bp Osial.
W praktyce taka marginalizacja lekcji religii i przesuwanie jej poza normalną siatkę lekcyjną oznacza nieraz, że uczniowie – zwłaszcza dojeżdżający do szkoły z odległej miejscowości, nie mają możliwości uczestniczenia w lekcji religii, bo spóźniliby się na autobus. Dla gmin organizujących transport do szkoły sytuacja, gdy lekcje szkolne zaczynają się i kończą o różnych godzinach dla różnych grup uczniów jest także dodatkową uciążliwością. Oznacza to w praktyce, że trzeba zamawiać kolejny autobus, co wiąże się z kosztami albo kazać uczniom przyjeżdżać do szkoły wcześniej i odjeżdżać później, tak aby wszyscy zdążyli na zajęcia rozpoczynające się i kończące o różnych godzinach dla różnych grup uczniów. W dużych miastach być może nie stanowi to problemu, jest bowiem wiele alternatywnych możliwości komunikacyjnych, w mniejszych miejscowościach może to być jednak istotna kwestia.