„Fala porwała mnie i niosła”. Wikariusz z Lądka-Zdroju stoczył dramatyczną walkę o życie

Wikariusz parafii Narodzenia NMP, ks. Wiktor Bednarczyk, właśnie zamykał kościół, kiedy nagle porwała go potężna fala. Nie miał szans na ucieczkę. Proboszcz parafii ks. Aleksander Trojan powiedział wprost, że wikariusz „był blisko śmierci”.

Była niedziele 15 września księża w parafii Narodzenia NMP odprawili Msze święte. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała nadejść tuż po południu. Wielka fala nadeszła nagle z ogromną siłą. „Nikt nie przypuszczał, że tama w Stroniu Śląskim nie wytrzyma naporu wody” – mówi ksiądz kanonik Aleksander Trojan – lądecki proboszcz.

Wikariusz ks. Wiktor Bednarczyk, który wyszedł zamknąć kościół, został niespodziewanie porwany przez wodę.

„Zamykałem świątynię, kiedy nagle zobaczyłem falę. Woda była tak silna, że ledwo utrzymałem równowagę. Porwała mnie i niosła, walczyłem o życie. Gdyby nie parapet pobliskiego budynku, na którym się schroniłem, woda pociągnęłaby mnie dalej” – wspomina ks. Bednarczyk. „Stałem w wodzie przez kilkadziesiąt minut, próbując utrzymać się przy parapecie, a fale wciąż napierały. To było przerażające doświadczenie” – powiedział kapłan w rozmowie z „Niedzielą Świdnicką” w dobę po traumatycznym wydarzeniu.

Ks. Bednarczyk dodał, że szok i adrenalina sprawiły, że nie pamięta dokładnie szczegółów, co się działo w tych dramatycznych chwilach. Dopiero po opadnięciu wody z pomocą kapłanowi ruszył ks. proboszcz Trojan.

„Nie mogliśmy go uratować, bo wszędzie kłębiły się fale. Musieliśmy półtora godziny poczekać, aż woda opadnie i dopiero weszliśmy do pomieszczenia, żeby wyciągnąć go przez okno. Był wychłodzony. Był blisko śmierci” – opowiadał proboszcz.

Proboszcz parafii Narodzenia NMP powiedział, że wielu duchownych nie spodziewało się tak ogromnej fali, dlatego nie wszyscy zdążyli zabezpieczyć najcenniejsze rzeczy i dokumenty.

„Kiedy wiedzieliśmy, że powódź jest duża, zaczęliśmy wynosić z kancelarii dokumenty, ale nie zdążyliśmy, bo wybiło okna, drzwi. Woda zalała całą plebanię, kancelarię, jadalnię, kuchnię i kotłownię. Wszystko zostało zniszczone. Woda wdarła się również do kościoła parafialnego Narodzenia NMP, który jest perełką baroku. Woda, która dostała się do podziemi wysadziła część posadzki” – mówił ks. Trojan.

Proboszcz opowiedział także o zniszczeniach dokonanych przez powódź.

„Całe miasto jest zniszczone. Zerwało wszystkie mosty, w tym piękny, zabytkowy most św. Jana z XVI wieku. Jeden wiadukt został. Byłem na takim spotkaniu w liceum, które organizował burmistrz. Tam przyszło około 200 osób. Nie mieli się gdzie podziać. Wszystkie domy zostały zalane i zniszczone. Też naszej pani gospodyni, która u nas pracuje, zniszczyło całkowicie dom. W ostatniej chwili przybiegła na plebanię i zamieszkała na drugim piętrze (…). Obecnie nie mamy ani światła, ani gazu, ani wody – mówił.

 

Źródło: TV Trwam, niedziela.pl, goniec.pl, x.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama