reklama

Maria Okońska – kobieta, która swoje życie ofiarowała w służbie Kościołowi i Maryi Jasnogórskiej

„Mamy jedno życie, którego nie wolno zmarnować” – głosiła jej dewiza. Co dzisiaj może powiedzieć współczesnej kobiecie Maria Okońska, uczestniczka powstania warszawskiego, niestrudzona apostołka w trudnych czasach reżimu komunistycznego, bliska współpracownica Prymasa Tysiąclecia? Zastanawiano się nad tym podczas odbywającej się na Jasnej Górze konferencji.

KAI

dodane 11.05.2024 20:40

Poświęcona jest ona życiu, duchowości, dziełu założycielki Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, który od początku swojej działalności jest związany z Jasną Góra. Spotkanie zatytułowane „Kobieta mężna i ofiarna w służbie Kościołowi” zorganizowane zostało przez Instytut Prymasa Wyszyńskiego i Klasztor OO. Paulinów na Jasnej Górze.

W swoich wspomnieniach Maria Okońska tak napisała:

„8 grudnia 1954 roku o godzinie 23.00, wyszłam na wały [Jasnej Góry – przyp. red]; były tej nocy otwarte. Stanęłam przy IV stacji drogi krzyżowej i objęłam wzrokiem Jasną Górę; była cudownie oświetlona, a wieża wyglądała jak zjawisko na tle roziskrzonego gwiazdami nieba. Miałam poczucie, że zbliża się jakiś wielki cud w Narodzie. Jakiś cud Boga przez Matkę Najświętszą, i to Jasnogórską, że jestem z tym cudem związana bardzo osobiście, bardzo ściśle. […]„Maryjo, Królowo Polski – wołało moje serce – użyj mnie, jak chcesz, bylebym tylko mogła w Tobie i przez Ciebie pomóc Ojcu [Prymasowi Wyszyńskiemu – przy. red], którego wybrałaś dla ratowania wolności Kościoła w Polsce! […] Te słowa streszczają życie i dzieło Marii Okońskiej, która całe swoje życie ofiarowała w służbie Kościołowi i Maryi Jasnogórskiej.


W 1942 r. zainicjowała budowę „Miasta Kobiet”, którego celem formacja wśród kobiet w myśl wartości chrześcijańskie. Okońska uważała, że po wojnie jej podopieczne będą prowadziły działalność misyjną w swoich środowiskach społecznych oraz stworzą własne instytucje, niezależne od państwa. Latem 1942 r. do idei Okońskiej przyłączyło się siedem innych członkiń Sodalicji Mariańskiej. 26 sierpnia w domu Sióstr Niepokalanek w Szymanowie odbyły się ich pierwsze rekolekcje „Ósemki”.

W sierpniu 1943 r. Okońska listownie poprosiła ks. Stefana Wyszyńskiego, wówczas kapelana w ośrodku dla niewidomych w Laskach pod Warszawą i Armii Krajowej, o opiekę duchową nad Miastem Kobiet. „Idę z Wami łowić ryby boże” – odpisał przyszły prymas. Od tego czasu Okońska nazywała ks. Wyszyńskiego „naszym ojcem”.

Urodzona warszawianka w czasie powstania pomagała z koleżankami powstańcom. Prowadziły także misję ewangelizacyjną. „Ósemka” zainicjowała „Nową Mobilizację Walczącej Warszawy”.

„W rocznicę Cudu nad Wisłą (15 sierpnia) i w przeddzień święta Królowej z Jasnej Góry (26 sierpnia) – Warszawa – wierne macierzyńskie serce Polski krwią i męką rodzące wolność Ojczyzny, wzywa swych synów i cały naród do nowej mobilizacji, do walki o wewnętrzne przemienienie narodu w duchu Bożej i braterskiej miłości, do szturmu już nie tylko o wolną, ale i świętą Polskę” – pisały w wydrukowanym w kilku tysiącach egzemplarzy wezwaniu do modlitwy i nawrócenia. Ich wysiłek wspierali harcerze, którzy rozplakatowali apel i przenosili do piwnic, w których ukrywali się mieszkańcy walczącego miasta.

„Rozmodliła Warszawę” – mówi jedna z prelegentek jasnogórskiej konferencji Beata Mackiewicz z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Za działalność podczas powstania, podtrzymywanie ducha mieszkańców stolicy Maria Okońska  w 2009 r. otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. W roku 1948 została aresztowana przez UB za działalność duszpasterską i organizowanie obozów wakacyjnych dla dziewcząt z całej Polski.

Gdy Prymas został aresztowany, organizowała czuwania modlitewne na Jasnej Górze, a od 1954 r. nie opuszczała tego miejsca, modląc się o jego wolność i zwycięstwo Matki Bożej w Polsce. Była inicjatorką Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego. W dniu ich złożenia 26 sierpnia 1956 r. była jedynym świadkiem momentu, gdy Prymas Polski w odosobnieniu czytał tekst składanych ślubów. Historyczną zasługą Marii Okońskiej jest ocalenie od zapomnienia kazań Prymasa Tysiąclecia. Jest też autorką około dziesięciu tysięcy jego zdjęć. Do końca życia kardynała Wyszyńskiego pracowała w Sekretariacie Prymasa Polski, była członkiem Komisji Maryjnej Episkopatu Polski.
 
Oprócz prelekcji przybliżającej życie i dzieło Okońskiej podczas jasnogórskiej konferencji jest też czas na spotkanie ze świadkami jej życia. „Podziwialiśmy w niej niesamowity żar wiary” – mówią członkinie Instytutu, ale i osoby, które miały okazję ją poznać. Nazywają ją najczęściej „Marysią”.

O tym, że dopiero po latach dowiedziała się, że Marysia wypatrzyła ją, kiedy jako jeszcze uczennica klęczała któregoś dnia przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej w kościółku księży pallotynów przy Skaryszewskiej w Warszawie i tak się pomodliła „Matko Boża daj mi to dziecko”– opowiadała Anna Rastawicka, urodzona na Pradze w czasie wojny, pierwsza po Okońskiej przełożona generalna Instytutu. Z Marysią spotkała się w grupie wspólnoty Rodzina Rodzin, która wyrosła m.in. z prowadzonych przez nią w czasie okupacji spotkań dla kilkuset dziewcząt, które przygotowywały się do Sodalicji Mariańskiej. Po wojnie przyszły już z mężami i dziećmi i tak się zrodziła Rodzina Rodzin.   

„Od pierwszego spotkania, spojrzenia uderzała jej wielka troskliwość o drugiego człowieka” – mówi z kolei Helena Pyz i opowiada, jak któregoś dnia modląc się w Kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze Marysia, zobaczyła ją klęczącą na posadzce, podeszła podając jej szal. Kiedy Helena jako lekarka postanowiła jechać do Indii leczyć trędowatych – i w tej sprawie Marysia otoczyła ją troską.

Helena Pyz także jest warszawianką. W 10. roku życia przeszła chorobę Heinego-Medina, wskutek czego przez wiele lat posługiwała się w chodzeniu kulami łokciowymi, a od 2011 r. porusza się na wózku inwalidzkim. Jeszcze jako studentka, w 1971 r. wstąpiła do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Do Indii wyjechała w 1989 roku – jak zaznacza – z potrzeby serca i dzięki właśnie wsparciu Okońskiej.

„To co Marysia mówiła o Matce Bożej zawsze było inspirujące, zachwycało mnie i powodowało, że serce rosło” – opowiadała Helena Pyz i podkreśliła, że to, co wciąż jest dla niej niezwykle żywe z przesłania, które jej zostawiła, to zachęta, by nie poddawała się żadnemu złu, smutkowi, niczemu, co mogłoby zniszczyć szczęście, bo jest ono w Bogu, w pełnieniu Jego woli i takim szczęściem trzeba promieniować na innych.
 

 

1 / 1

reklama