Reżyser „Powstańca 1863”: chciałem zbudować historyczną świadomość. Od tego jest ambitne kino

Ten film po prostu jest dobry. Trzeba go zobaczyć, choćby dlatego, że jest to nasza powinność względem tych, którzy walczyli o tę wolność, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji na Ukrainie – wyjaśnia Tadeusz Syka, reżyser, scenarzysta oraz producent filmu fabularnego „Powstaniec 1863”, który właśnie wchodzi do kin.

Wchodzący w przededniu 161. rocznicy powstania styczniowego na ekrany film „Powstaniec 1863”, opowiada o losach kapłana i generała Stanisława Brzóski. W dniu wybuchu narodowego zrywu, jakim było powstanie styczniowe, staje na czele oddziału. Atak na rosyjski garnizon wojskowy kończy się sukcesem, a Brzóska zostaje mianowany oficerem i naczelnym kapelanem. Tropem kapelana podąża jednak pułkownik Manukin, zwany „Katem Podlasia”. W główną rolę kapłana, zwanego „duchem Podlasia”, wcielił się Sebastian Fabijański. Ksiądz Generał Brzóska zginął z ręki władz rosyjskich na szubienicy, jako ostatni powstaniec.

„Ten film to wartka, dynamiczna akcja, która opowiada o drodze skromnego człowieka księdza Stanisława Brzóski. W wyniku splotu wydarzeń, w noc wybuchu powstania styczniowego, przychodzi mu nagle dowodzić trzystu powstańcom w ataku na garnizon rosyjski. Okazuje się, że bez strat własnych on ten garnizon zdobywa, co natychmiast dostrzegają władze powstańcze, i mianują go generałem oraz naczelnym kapelanem powiatu łukowskiego w województwie podlaskim. Myślę, że jest to też film o odkrywaniu własnego powołania” – wyjaśnia w wywiadzie dla KAI Tadeusz Syka, reżyser, scenarzysta oraz producent filmu fabularnego „Powstaniec 1863”.

Tadeusz Syka przyznał, że film zrodził się z zagłębiania się w historie księży walczących o Polskę.

„Zwróciłem uwagę, że tak naprawdę w polskiej kinematografii bardzo mało wybrzmiewa powstanie styczniowe. W XX wieku powstały tylko cztery filmy o tymże powstaniu, z czego ostatni 30 lat temu. Był to dramat wojenny „Szwadron” w reżyserii Juliusza Machulskiego z 1992 roku. Kiedy zestawimy to z tematyką powstania warszawskiego czy II wojny światowej, to takie filmy powstają cztery, ale rocznie! To był jeden z pierwszych argumentów za powstaniem filmu” – wyjaśnił.

Natomiast drugim – ważniejszym powodem – były fotografie księdza Stanisława Brzóski. „Pierwsza przedstawiała skromnego wikarego z parafii w Łukowie, druga natomiast zrobiona kilka lata później w 1865 roku, ukazywała człowieka, który ma już długie włosy, podbite oczy, przedziurawioną czamarę i przestrzeloną rękę. Wydawałoby się, że są to dwie różne osoby, ale tak naprawdę, to jest jeden i ten sam mężczyzna. To wszystko pchało mnie do tego, żeby spróbować podjąć rękawicę i zrealizować ten film z doskonałymi twórcami i w arcytrudnych warunkach” – wspomina.

„Ten film po prostu jest dobry. Trzeba go zobaczyć, choćby dlatego, że jest to nasza powinność względem tych, którzy walczyli o tę wolność, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji na Ukrainie” – dodaje reżyser. „Zachęcam, ponieważ pamięć o najdłuższym polskim powstaniu – styczniowym – jest bardzo słaba. Tworząc ten film, nie miałem na celu łopatologicznej edukacji, ale zbudowanie świadomości. Od tego jest ambitne kino. Niestety wielu bez solidnych podstaw dziennikarskich, intelektualnych i wiedzy będzie ten film zwyczajnie wyśmiewać” – dodał.

Główną rolę, czyli postać księdza generała Stanisława Brzóski zagrał Sebastian Fabijański. Ale mamy jeszcze Ksawerego Szlenkiera, w postaci sierżanta Franciszka Wilczyńskiego, czy Olgierda Łukaszewicza w roli biskupa Szymańskiego. A także znakomici: Daniel Olbrychski, Robert Czebotar, Marcin Kwaśny, czy Karolina Szymczak jako hrabina Antonina. Ponadto Ewa Szykulska, Mariusz Drężek i Eryk Biedunkiewicz, a także Cezary Pazura jako książę Władimir Czerkasski.

Jak wyjaśnia reżyser, osadzony wokół ks. Brzóski scenariusz, pokazuje, że „kapłani, zwłaszcza kapelani, mieli i wciąż mają ogromny wpływ na kształtowanie się postaw patriotycznych i przede wszystkim na budowanie odwagi.

„To oni w trudnych momentach zwątpienia – zarówno wtedy, jak i w obecnych czasach – ciągnęli do boju i podnosili moralne. To jest kluczowe, aby zwyciężać, i to się udało księdzu Brzósce. Niestety był osamotniony” – mówił.

Reżyser zwraca uwagę, że obecnie w kinematografii trwa walka z wartościami.

„Wynika to przede wszystkim z komercji, ponieważ tematy dotyczące losów naszej Ojczyzny są niesprzedajne. Budowanie świadomości ludzi w obecnym kinie nie jest najważniejsze, a dla mnie to ma niezwykłą wartość. Jeżeli nie ma świadomości w społeczeństwie, to nikt po nas już takich filmów nie zrobi” – mówi w wywiadzie.

Wypowiadając się o planach na przyszłość, reżyser podkreślił, że kinematografia buduje świadomość i jest bardzo mocnym narzędziem, ale dla wielu niebezpiecznym, gdyż „pewne rzeczy są blokowane”.

„Z tym należy walczyć. Dzisiaj trzeba bardziej przekazywać podprogowo, niż mówić o czymś wprost. Mam nadzieję, że wielu wspaniałych ludzi nam pomoże i razem z nami w jednym rzędzie będą budować świadomość, bo dzisiaj trzeba dać przykład, taki jak dał Brzóska – być z ludźmi” - podsumowuje.

 

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama