Projekt ustawy o związkach partnerskich przygotowany przez „ministrę” ds. równości niepokoi inne ministerstwa. Widzą w nim szeroko otwartą furtkę do nadużyć – optymalizacji podatkowej, obchodzenia przepisów prawnych i uzyskania ochrony międzynarodowej na terytorium RP.
Jak wskazuje „Dziennik Gazeta Prawna”, kolejni ministrowie, a także Rzecznik Praw Obywatelskich, zgłaszają krytyczne uwagi do projektu ustawy o związkach partnerskich. Wskazują, że tego rodzaju przepisy łatwo mogą stać się furtką do nadużyć. Zamiast budować relacje międzyludzkie, „będą służyły innym celom” – zauważa MSWiA oraz Rzecznik Praw Obywatelskich.
Te inne cele to m.in. optymalizacja podatkowa, obchodzenie zaostrzeń związanych z zakupem nieruchomości rolnych przez cudzoziemców lub osoby nieprowadzące działalności rolniczej, a także uzyskanie ochrony międzynarodowej na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej.
To tylko kilka z wielu możliwości. W rzeczywistości nietrwałe, łatwo zawiązywalne i rozwiązywalne związki mogą służyć dowolnym celom. Jak podkreśla Ministerstwo Sprawiedliwości, ustawa „może skutkować sytuacjami, w których partnerzy wykorzystują preferencje w sposób krótkoterminowy”, co „może podważać założenia leżące u podstaw przyznawania preferencji prawnych zarezerwowanych dla instytucji małżeństwa” i będzie także wiązać się ze stratami dla Skarbu Państwa.
Poniewczasie więc nawet liberalni ministrowie odkrywają podstawową prawdę: trwałość małżeństwa jest korzystna dla społeczeństwa i stąd biorą się różne przywileje, które państwo wiąże z instytucją małżeństwa. Tworzenie zaś instytucji „para-małżeńskich”, takich jak związki partnerskie, nie wiąże się z żadną społeczną korzyścią, a wręcz może być dla społeczeństwa i państwa obciążeniem. Ministerstwo Sprawiedliwości pisze więc:
Projektodawca powinien rozważyć, czy wprowadzenie takich samych preferencji dla osób pozostających w związku partnerskim, jakie przysługują małżonkom, nie będzie prowadzić do nadużyć.
Wypadałoby dodać: nie tylko „powinien rozważyć, czy...”, ale powinien pójść po rozum do głowy i zacząć przewidywać skutki ideologicznie motywowanych pomysłów, zamiast zajmować się postmodernistyczną „dekonstrukcją” społeczeństwa i systemu prawnego.
Źródło: DGP, wp.pl, interia.pl