„Wygodnie było zrobić kryminalistę z księdza”. Mec. Wąsowski o sprawie ks. Olszewskiego

Kościół ta władza identyfikuje jako wroga cywilizacyjnego i politycznego. Obiecała opiłować katolików. Mają się bać. To wszystko. Polityka – mówi mec. Krzysztof Wąsowski, adwokat ks. Michała Olszewskiego i dwóch kobiet aresztowanych w ramach tej samej sprawy.

Krzysztof Wąsowski rozmawiał z Wiktorem Świetlikiem. Na łamach portalu Nowy Świat 24 obrońca księdza i dwóch oskarżonych razem z nim urzędniczek z Ministerstwa Sprawiedliwości informuje, że ksiądz nadal znajduje się w pojedynczej celi.

„Nie ma towarzystwa, ponieważ jest zakwalifikowany przez prokuratorów, jako więzień niebezpieczny. Tak zwana «N-ka» – tłumaczy. – W efekcie tego, jest szczególnie izolowany. Jest to – wedle prokuratury – sposób na to, by nic mu się nie stało. Może i tak jest, ale dolegliwości dla «N-ek» są dużo większe. Cela ma może dwanaście metrów kwadratowych, może dziesięć. Jest w niej toaleta, czyli sedes z jakąś umywalką, mały stolik z jednym krzesłem i betonowa prycza, na której ostatnio wymieniono siennik”.

Prawnik zaznacza, że pracownicy aresztu śledczego zachowują się profesjonalnie, za to inni osadzeni starają się dokuczyć ks. Olszewskiemu.

„Najtrudniejsze było to, że ksiądz Michał jest góralem z Limanowej. Lubi przestrzeń. Zamknięty w takiej klitce dostał klaustrofobii. Nawet raz zażartowałem, że gdyby był z warszawskich blokowisk, to wiedziałby, co to jest ciemna kuchnia. Ale na początku nie było do śmiechu. Organizm zareagował bardzo źle. Depresją” – opowiada mec. Wąsowski. Dodaje, że duchowny stopniowo dopasowuje się do warunków.

„To nie jest pogodzenie się z sytuacją, w jakiej on się znalazł, ale akceptacja faktu, że trzeba normalnie funkcjonować, zacząć żyć. To jest dość charakterystyczne, że po takim pierwszym szoku, niedowierzaniu, buncie, po dwóch miesiącach rzeczywiście następuje racjonalizowanie tego wszystkiego. Człowiek sobie uświadamia, że to jest też środowisko, gdzie ludzie żyją. Ksiądz Michał coraz szybciej uczy się zwyczajów i procedur więziennych. Ma stały program dnia. Śmiał się, że jest ekspertem od kalisteniki, ćwiczeń z wykorzystaniem masy ciała, na sienniku. Myślę, że wyjdzie z tego kilka mocnych książek ewangelizacyjnych. Natomiast cały czas ma takie dojmujące przekonanie, że to jest straszne odczłowieczenie” – mówi prawnik. Podkreśla, że areszt jest dużo bardziej dotkliwy, niż więzienie.

„Jest pełna izolacja, większa dehumanizacja. Skazańcy, którzy odbywają karę, wiodą rodzaj życia w miarę ustabilizowanego, z dostępnością do świata zewnętrznego, zupełnie obcą właśnie aresztantom. Myślę, że można pokusić się o porównanie, że areszt to rodzaj tortury” – ocenia mecenas.

Krzysztof Wąsowski zwraca też uwagę, że on i pozostali obrońcy trojga oskarżonych nie ujawniają materiałów ze śledztwa, bo zakazuje tego prawo, a inny oskarżony to robi. Dopytany przez Wiktora Świetlika Wąsowski przyznaje, że chodzi o Tomasz Mraza, byłego urzędnika resortu sprawiedliwości, który ma się starać o status tzw. małego świadka koronnego.

„Dlatego napisaliśmy oficjalne pismo do prokuratora generalnego Adama Bodnara, żebyśmy my też nasze dowody mogli po prostu ujawnić, opublikować, zrobić sobie konferencję prasową. Bardzo chętnie zaprosimy dziennikarzy. Także do celi księdza Michała Olszewskiego, do cel pań urzędniczek. Oni bardzo chętnie się wypowiedzą. Obie panie zmasakrowały w ostatnich swoich wyjaśnieniach te wszystkie taśmy, plotki, przecieki i rewelacje pana Mraza. Ale nie możemy tego ujawnić opinii publicznej, bo złamiemy prawo. To chora sytuacja” – mówi mec. Wąsowski.

Jak dotąd Adam Bodnar nie odpowiedział na list.

Zapytany o postawiony niedawno ks. Olszewskiemu zarzut prania brudnych pieniędzy, adwokat odpowiada, że brudne pieniądze najpierw musiałyby w ogóle zaistnieć.

„Jeżeli założeniem prokuratury jest to, że te brudne pieniądze pochodziły z publicznego Funduszu Sprawiedliwości, no to popadamy w paranoję. Bo rządził PiS, więc były skażone, brudne? Każdy, kto się ubiegał o dotację z Funduszu Sprawiedliwości chciał prać pieniądze? Każdy, kto robił przelew, korzystał z tych pieniędzy, wydatkował je na cele zgodne z subwencją, którą otrzymał, może spotkać się z zarzutem prania brudnych pieniędzy? Prokuratura w ogóle tutaj bardzo kluczy. Dlatego byłbym bardzo wdzięczny panu prokuratorowi generalnemu, gdybyśmy mogli ujawnić treść tego zarzutu. Pokazać jak on jest skonstruowany. Jak jest w ogóle napisany. To jest naprawdę wielki wyczyn, żeby tak zamącić całą sprawę” – ocenia prawnik.

„Z drugiej strony pojawia się wątek mechanizmu związanego z wynajmem nieruchomości, na której jest budowany Archipelag Wysp Wolnych od Przemocy. Miało tam dojść do fikcyjnego użyczenia nieruchomości i przelewu, a potem zwrotu tego przelewu. Czyli de facto przywłaszczenia grantu udając, że się go realizuje celowo…” - pyta Wiktor Świetlik.

„I to już zaczyna się pełna aberracja – odpowiada mecenas. – Przez kogo miałby być ten teren fikcyjnie użyczony generalnemu wykonawcy? Nie przez fundację Profeto, czyli głównego podejrzanego, a przez Prowincję Polską Księży Sercanów, a ojcowie Sercanie nie mają żadnego zarzutu! (…) Gdzie jest jakieś przestępstwo? Rzeczywiście, Prowincja Polska Księży Sercanów jest współwłaścicielem części tej nieruchomości, ale nie jest beneficjentem inwestycji, na której jest budowany «Archipelag». Zawarła umowę z generalnym wykonawcą. Tego ostatniego rzeczywiście wybrała Fundacja Profeto i ksiądz Michał Olszewski”.

Chodzi o firmę Tiso.

„Ręczył za nią ojciec księdza Michała Olszewskiego, pan Jan, który jest budowlańcem i wolontariuszem w fundacji Profeto. Wybrali takiego generalnego wykonawcę, do którego mieli wówczas, jak się potem okaże błędnie, duże zaufanie. I teraz dzieje się, co następuje: Fundusz Sprawiedliwości przelewa fundacji Profeto kolejną transzę. To jest jak najbardziej legalne. Fundacja Profeto przelewa część z tej transzy, zgodnie z umową i z harmonogramem, generalnemu wykonawcy, spółce Tiso. Ta z kolei zawiera umowę z Prowincją Polską Księży Sercanów na trzyletni wynajem placu budowy. (Sercanie) skorzystali z jej (fundacji) konta w banku w Limanowej, by je przewalutować, bo tam były dobre warunki. Pieniądze potem do nich wróciły. To jest to całe «pranie pieniędzy». Mieli dostęp bo są fundatorem. Przewalutowania potrzebowali, bo zaciągnęli pożyczkę w euro pod zakup terenu od swojej centrali w Rzymie i musieli ją zwrócić. Faktycznie, Tiso stworzyła dwie spółki z.o.o. i wymieniała między nimi faktury. Ale Profeto o tym początkowo nie wiedziała, a kiedy pojawiły się wątpliwości, sama złożyła wniosek do prokuratury i zmieniła wykonawcę!” – wyjaśnia mec. Wąsowski.

„Brat księdza Olszewskiego Grzegorz był wiceprezesem banku Alior, która była w obszarze politycznym tego środowiska, które również obsługiwało Fundusz Sprawiedliwości, czyli środowiska Zbigniewa Ziobro. Czy to nie problem?” – pyta Świetlik.

„Ale Alior Bank nie partycypował, nie udzielał żadnego kredytu Fundacji Profeto! Michał Olszewski jest starszym bratem Grzegorza Olszewskiego. Grzegorz Olszewski, co jest pewnie dość powszechną wiedzą w środowiskach bankowych, już wcześniej znał ludzi «powiązanych» ze Zbigniewem Ziobrą, na przykład Michała Krupińskiego. I co z tego? Grzegorza Olszewskiego w tym projekcie w ogóle nie ma. Nie słyszałem o tym, żeby Alior Bank finansował Fundację Profeto, żeby wspierał ją, czy żeby Grzegorz Olszewski był tam jakimś doradcą. Żaden przepis nie zakazywał, żeby nie było to z «tego samego środowiska», i żeby dysponent środków nie miał zaufania do tych ludzi. Jeżeli ja byłbym dysponentem środków Funduszu Sprawiedliwości i wydawał prawie 100 milionów złotych, to jednak chciałbym mieć zaufanie i chciałbym, żeby ten profil tych działalności był zgodnie z moją wizją, z moją polityką, z moim nastawieniem. A ci, którzy dzisiaj rządzą robią inaczej? Wystarczy spojrzeć na prezydenta Warszawy. Kto pisał słynne zarządzenie o zdejmowaniu krzyży? No oczywiście, ktoś kto wygrał w pełni profesjonalny konkurs i tylko przypadkowo był zharmonizowany z poglądami pana prezydenta Trzaskowskiego” – mówi adwokat.

Zapytany o dwie aresztowane urzędniczki zaznacza, że „nic im prokurator nie jest w stanie zarzucić”.

„Wskazuje artykuł 231 kodeksu karnego, który mówi, że urzędnik, który nie dopełnia swoich obowiązków lub nadużywa uprawnienia podlega karze. To taki ogólny wytrych – ocenia prawnik. –Tu trzeba wskazać, jaki przepis nakładał jakiś obowiązek lub z jakiego przepisu wynikało nadużycie tego uprawnienia. Oni tego nie pokazują. (…) To po prostu politycznie szyta sprawa. Pod Okopress, TVN pod inne związane z władzą lewicowe publikatory, które robią z tego wszystkiego sensację. Chodzi o propagandę. Uderzanie w prawicę, Kościół, katolików, odwracanie uwagi od bieżących problemów. To efekt nastawienia intelektualno-emocjonalnego. Natomiast to nie ma nic wspólnego z prawem. Z punktu widzenia analizy prawnej, a już w szczególności prawnokarnej, to to jest po prostu straszne”.

Porównując sprawę ks. Olszewskiego z mającą miejsce kilkanaście lat temu wojną rządu ze środowiskiem kibiców, stwierdza, że w tej chwili nadużycia są znacznie poważniejsze.

„Tam rzeczywiście działano bezwzględnie. Wtedy też był premierem Donald Tusk. Wtedy się wydawało, że prewencyjne aresztowania kibiców były co najmniej na granicy prawa. To, co się dzieje z księdzem Michałem Olszewskim jest dużo gorsze. Do Starucha (aresztowanego wtedy kibica Legii – red.) miałem dostęp w ciągu kilku godzin. Tutaj musiałem czekać ponad 30 godzin. Nie wiadomo, gdzie go wozili, nie wiadomo, jakie były te przeszukania.

Wedle jego relacji, nie dali mu przez prawie trzy dni nic do jedzenia. Wychudł potwornie. Nie dawali mu załatwić potrzeb fizjologicznych. Dawali mu butelkę z wodą i powiedzieli – do wyboru masz albo załatwić potrzebę fizjologiczną, albo wypić” – relacjonuje adwokat. Dlaczego tak się dzieje?

„Mogę jedynie spekulować – odpowiada mec. Krzysztof Wąsowski. – Pierwszym dużym projektem Zbigniewa Ziobry i Funduszu Sprawiedliwości, była Klinika Budzik pani Ewy Błaszczyk, która jest bardzo trudna do zaatakowania politycznie, bo  pani Ewa jest «niekontrowersyjna», jest aktorką i jest wspierana przez tzw. mainstream. Dla władzy pod każdym względem wygodnie było zrobić kryminalistę z księdza, bo Kościół ta władza identyfikuje jako wroga cywilizacyjnego i politycznego. Obiecała opiłować katolików. Mają się bać. To wszystko. Polityka. Mogli się też bać księdza Olszewskiego, który jest pełen ewangelizacyjnych pomysłów, dynamiczny, w miarę młody. Być może nie chcieli, żeby im drugi ojciec Rydzyk wyrósł”.

Źródło: Nowy Świat 24

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama