„Przepisy są jednoznaczne: rodzic ma pełne prawo złożyć deklarację rezygnacji z zajęć, a szkoła nie ma prawa tego kwestionować” – podkreśla dr Artur Dąbrowski, prezes częstochowskiej Akcji Katolickiej. Uczniowie są automatycznie zapisani na lekcje tzw. edukacji zdrowotnej. Do 25 września można przekazać dokumenty, by nie musieli na nią chodzić.
Lekcje o tym, że płeć biologiczna to coś innego niż tożsamość, a sterylizacja jest zwykłą metodą antykoncepcji nie są na razie obowiązkowe. Uczniowie będą jednak musieli na nie chodzić, jeśli ich rodzice nie złożą dokumentu o rezygnacji z zajęć. Termin mija 25 września.
Artur Dąbrowski przyznaje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że docierają do niego informacje o szkołach, które utrudniają rezygnację z „edukacji zdrowotnej”.
„Na razie mówimy raczej o pojedynczych przypadkach. Ale problem istnieje i nie jest wydumany – tłumaczy Dąbrowski. – Wiem o tym zarówno z bezpośrednich zgłoszeń, jak i od organizacji, z którymi pozostaję w kontakcie. To środowiska pro-life, chrześcijańskie, ale też pedagogiczne alarmują, że rodzice pytają o to, jak mają rozstrzygać tę kwestię, gdy dyrektor szkoły próbuje grać na zwłokę albo wręcz odmawia przyjęcia dokumentu”.
Termin 25 września to jedyne ograniczenie
Przepisy są po stronie rodziców.
„Rodzic ma pełne prawo złożyć deklarację rezygnacji z zajęć, a szkoła nie ma prawa tego kwestionować – zauważa szef Akcji Katolickiej z Częstochowy. – Dokument można dostarczyć w dowolnym momencie pracy sekretariatu i nie potrzeba do tego żadnych «urzędowych» formularzy, wystarczy własnoręcznie napisana deklaracja. Jedyne ograniczenie jest takie, że mamy na to czas do 25 września. To jasne i niepodważalne: dyrektor ma obowiązek ją przyjąć. Wszystko inne to sztuczne utrudnianie rodzicom dostępu do ich elementarnego prawa”.
Źródło: „Nasz Dziennik”
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.